Oczywiście
ten widok pojawiał się co jakiś czas. Były i inne widoki na trasie, która
zaczęła się i skończyła w Brennej.
widok na Bielsko z Siodła pod Klimczokiem
na przełęczy
przenęt purpurowy
A w okolicy
jest świetne miejsce na odpoczynek. To prywatne schronisko „Chata Wuja Toma”. Tym
razem nie zaglądamy, ale zobaczcie, jak wygląda.
Przyjemną chatę ma ten wuj.
Ogon
dołącza i bez odpoczynku rozpoczyna podejście na Klimczok czerwonym szlakiem. To
podejście daje w kość. Jest stromo. Ale iść trzeba.
na podejściu
taki sobie grzybek bezimienny
Za to już
po zakończeniu stromizny nagroda w postaci widoków na okolicę ze szczególnym
uwzględnieniem Skrzycznego.
widok na Skrzyczne
Jeszcze
kawałek lasu i wychodzimy na polanę. To Siodło pod Klimczokiem. Po prawej stronie mamy schronisko pod
Klimczokiem. Wchodzimy? Nie. No, trudno.
letni i zimowy widok na schronisko z podejścia na Klimczok
schronisko pod Klimczokiem
Po lewej
rozległa polana z podejściem na szczyt Klimczoka. Tu już trzeba się trochę zmęczyć. Nie jest
źle, chociaż i niespecjalnie łatwo. Na szczycie mnóstwo ludzi. Libacje
alkoholowe. Nawet się trochę dziwię, jak ci ludzie potem zejdą i się nie
pozabijają. Edek mnie uświadamia – ani nie wchodzili, ani nie zejdą. Dla nich
jest kolejka. Zobaczymy ją później.
ku szczytowi Klimczoka - sierpień i maj
wieża telekomunikacyjna na szczycie
ku szczytowi Klimczoka - sierpień i maj
wieża telekomunikacyjna na szczycie
Na razie
ruszamy w stronę Szyndzielni. Podejście kamieniste, kijki stukają o podłoże. Po
obu stronach ścieżki łany czarnych jagód, nazywanych tu borówkami. Jest
sierpień, a one dopiero teraz owocują. My już o nich zapomnieliśmy, a tu ludzie
zbierają dojrzałe owoce.
Jedni zbierają jagody, inni podziwiają widoki (oczywiście na Bielsko).
Wreszcie
jest schronisko na Szyndzielni. No, tu to dopiero tłumy są! Trudno
sfotografować słynną ławkę – kobietę przed schroniskiem. Taka oblegana. Pokażę
więc zdjęcie z innej wycieczki.
schronisko na Szyndzielni
ławka chwilowo bez towarzystwa
schronisko na Szyndzielni
ławka chwilowo bez towarzystwa
Od
schroniska można podejść jeszcze kawałeczek i znaleźć się przy górnej stacji
kolejki, która luksusowo zwozi turystów do Bielska. Ten odcinek przeszłam przy
okazji innej wycieczki, stąd zdjęcia wiosenne.
przy szlaku
widok na Bielsko z kolejki
niższa partia podjazdu (jest dosyć długi)
przy szlaku
widok na Bielsko z kolejki
niższa partia podjazdu (jest dosyć długi)
Z
Szyndzielni schodzimy przyjemnym czarnym szlakiem do połączenia z żółtym. To,
rzecz jasna, kolejny widokowy odcinek trasy.
na żółtym szlaku
na żółtym szlaku
Przy żółtym
szlaku znajduje się rezerwat przyrody „Stok Szyndzielni”, który wbrew nazwie
nie leży na zboczach tej góry, ale to przecież drobiazg. Nikt nie nazwie
rezerwatu „na zboczach grzbietu łączącego Klimczok z Błatnią”. Prawda?
Rezerwat
leśny. Obserwujemy jedynie jego skraj, bo nie wolno wchodzić głębiej, a tam to
dopiero podobno ciekawe miejsca. Zwłaszcza obszar wokół źródła potoku Barbara.
Tak czytałam.
w rezerwacie
i poza nim
bez goryczki ani rusz
w rezerwacie
i poza nim
bez goryczki ani rusz
A my
zmierzamy w stronę Błatniej. To kolejna charakterystyczna góra na naszej trasie. Nie imponuje
wysokością, ale ma za to przyjemne rozległe polany, z których rozciągają się
widoki, a to na górskich wycieczkach jest najprzyjemniejsze.
Na tych
polanach odbywa się wypas owiec. Jedno stadko nawet udało nam się spotkać.
to stadko spotkaliśmy przy szlaku zielonym
No i nie
można pominąć zabudowy okolic szczytu Błatniej. Sami zobaczcie, ile tu tego – i
schronisko i ranczo. Jest się gdzie zatrzymać na odpoczynek. Konno poszaleć też
można.
na Błatniej
schronisko
ranczo zaprasza
na Błatniej
schronisko
ranczo zaprasza
Schodzimy
szlakiem zielonym. Oj, bardzo to nieprzyjemne zejście. Pod nogami błoto, jest
ślisko. Trzeba bardzo uważać. Czytałam, że pierwotnie Błatnia nazywała się
Błotny. Chyba się domyślam, dlaczego.
na szlaku zielonym (akurat suchy odcinek)
buk przy szlaku
na szlaku zielonym (akurat suchy odcinek)
buk przy szlaku
I wreszcie
nasza trasa kończy się w Brennej. Po wycieczce.
Zdjęcia,
jak zwykle, z różnych wycieczek tymi szlakami. Dodam, że na Klimczok i
Szyndzielnię można się dostać zupełnie inaczej, ale te warianty zostały
odłożone na bliżej nieokreśloną przyszłość.
Zdjęcia – Edek i ja
super relacja :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Wygrzebuję takie starocie z dawnych kronik, bo takich tras mi trochę teraz brakuje.
UsuńKapliczki piękne... dopóki ich nie pokryją blachą i tynkiem szlachetnym.
OdpowiedzUsuńOj tak. Masz rację. A już najgorsze co może spotkać taką kapliczkę to tak zwane przeniesienie na noweiejsce, czyli rozwalenie i wybudowanie od nowa.
Usuń