niedziela, 6 października 2024

Świat, który został w pamięci

Ten świat był. Zaludniali go ludzie, którzy mieli swoje zwyczajne sprawy, rodziny, przyjaciół. I nagle zostali z niego przemocą wyrwani, unicestwieni. Współcześni żyją swoimi sprawami, dobrze jednak przypominać im o tym, co było. Pamięć powinna przetrwać dłużej niż rozpadające się w proch materialne ślady tamtego świata.
To świat Żydów, którzy lata całe żyli w naszym mieście i okolicach, a z nadejściem wojny zostali przez Niemców odczłowieczeni, pozbawieni praw i godności, wreszcie stłoczeni w getcie i w końcu wywiezieni z niego na śmierć. Los tych ludzi, ich wojenną tragedię przypomnieli po latach organizatorzy festiwalu „Werk Alef”, który odbywa się w 82 rocznicę likwidacji skarżyskiego getta.
 

Spośród wydarzeń przygotowanych w ramach festiwalu wybrałam udział w wycieczce „Koniec pewnego świata – podróż pamięci”. Przewodnikami w tej podróży byli panowie Krzysztof Gibaszewski i Marcin Janakowski. 
 
pan Gibaszewski oprowadzał po Skarżysku
 
pan Janakowski w Bliżynie
 
Zaczęliśmy od miejsca, na którym przed wojną znajdowała się cukiernia i lodziarnia Chaima Dymanta. W czasie wojny znalazła się ona na ternie getta, w którym Niemcy zgromadzili około 3 tysięcy Żydów z naszego miasta i z Płocka. 4 października 1942 roku plac, na którym się zatrzymaliśmy, żeby wysłuchać naszego przewodnika, stał się Umschlagplatzem. Tu zgromadzono wszystkich Żydów i stąd wyruszyli w kierunku rampy kolejowej, gdzie czekał transport bydlęcymi wagonami do obozu w Treblince.
 

Szliśmy ulicami, którymi prawdopodobnie poruszała się kolumna Żydów. 
 
 
Zatrzymaliśmy się na niewielkim placu zabaw. W czasie wojny było to miejsce, gdzie szef skarżyskiego Kripo, Leo Metza, rozstrzeliwał wybrane przez siebie ofiary.  
 

Dotarliśmy w pobliże stacji kolejowej. Tamtej rampy już nie ma. Widok, który wywożeni widzieli, inny niż ten współczesny. To było ich ostanie spojrzenie na miasto. Dziś szare i ponure. Może 82 lata temu też był podobny, chłodny i deszczowy dzień. Nie wiem. 
 

Kolejny przystanek –  miejsce obozu Werk A. Byli w nim przetrzymywani Żydzi pracujący przymusowo w fabryce, która przed wojną była polską fabryką amunicji, a po zajęciu miasta przez Niemców stała się filią niemieckiego koncernu HASAG (Hugo Schneider Aktiengesellschaft Metalwarenfabrik). Wysłuchaliśmy wstrząsającej opowieści o nieludzkich warunkach przetrzymywania w nim więźniów – Żydów z okolicy i przywożonych z innych miejscowości. 
 
 

Zatrzymaliśmy się również na terenie dawnego obozu Werk B, w którym przetrzymywano mniej więźniów i może w nieco mniej koszmarnych warunkach, bo w sąsiedztwie kuchni. 
 

Pod koniec wycieczki mieliśmy okazję poznać historię najbardziej koszmarnego hitlerowskiego obozu pracy przymusowej – Werk C. Nie ma możliwości wejścia na jego teren, bo należy on do zakładów Metalowych MESKO. Był to obóz dla pracowników zmuszanych do pracy przy napełnianiu amunicji trotylem i pikryną (szczególnie ta ostatnia działała zabójczo na ludzi mających z nią styczność). Pod koniec wojny na terenie tego obozu Niemcy palili zwłoki więźniów w prymitywnych krematoriach nazywanych „patelnią”. Ofiary obozu Werk C upamiętnia skromny pomnik przy murze na zewnątrz zakładu. 
 
 

Ze Skarżyska pojechaliśmy do Suchedniowa, gdzie tamtejszy Ośrodek Kultury „Kuźnica” przygotował program upamiętniający zagładę Żydów oparty na tekście Krzysztofa Kąkolewskiego „Wyjście z Bodzentyna” opublikowanym w zbiorze „Dziennik tematów”. Młodziutkie dziewczyny z dużą wrażliwością i prostotą odczytywały fragmenty opowieści o losach Żydów, które Kąkolewski spisał na podstawie rozmów z mieszkańcami Suchedniowa, Bodzentyna i okolicznych wiosek. Wystąpiły: Kornelia Bujnowska, Zofia Maciejczyk, Jowita Mazurek, Lena Wąsowska i Wiktoria Wiaderny.
 




Wysłuchaliśmy też dwóch pieśni w jidysz w interpretacji Pauliny Antoniak i Oliwii Mik.
 


Największe wrażenie wywarła na mnie świadomość tego, że park, w którym się  zatrzymaliśmy, był we wrześniu 1942 roku placem, gdzie zebrano Żydów na wywózkę, a drogą, którą szliśmy, obok suchedniowskiego zalewu, przebiega granicą tamtejszego getta. Była ona drogą, którą Żydzi byli prowadzeni ku stacji kolejowej. Ilekroć jeszcze zorganizuję wycieczkę w te okolice, będę to mieć w pamięci. 
 

Ostatnim przystankiem naszej podróży pamięci był plac przed pałacykiem Platerów w Bliżynie. Pan Janakowski w swojej opowieści uświadomił nam, że tuż za naszymi plecami znajdowało się bliżyńskie getto, którego likwidacja nastąpiła w sierpniu 1942 roku. 
 

W Bliżynie działał niemiecki obóz pracy przymusowej, który został przekształcony w filię obozu w Majdanku. Zaś w pałacyku Platerów miał siedzibę jego komendant, Paul Nell. 
 

Pan Janakowski wspomniał o ciężkiej pracy w pobliskim kamieniołomie w Gostkowie, gdzie więźniowie pozyskiwali wapień. Byli to skazani Polacy, jeńcy sowieccy i Żydzi.
 

Warto wspomnieć, że na miejscu śmierci i nieoznakowanych mogił ofiar obozu, na skraju lasu za Bliżynem, rodzina jednego z zamordowanych ufundowała skromny pomnik poświęcony wszystkim ofiarom obozu w Bliżynie. 
 

Tu zakończę moją relację. Jeśli poszukujecie więcej informacji na temat historii, polecam na przykład książkę pana Krzysztofa Gibaszewskiego „HASAG. Historia obozu pracy przymusowej w Skarżysku-Kamiennej”, czy wspomnienia jednej z więźniarek Rosy Bauminger „Przy trotylu i pikrynie (obóz pracy przymusowej w Skarzysku-Kamiennej”.
 
Odeszli... Dbajmy o to, żeby pamięć o nich pozostała.
 
Zdjęcia – Edek i ja  

4 komentarze:

  1. Koszmarne czasy... warto o nich pamiętać.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Warto wspomnieć, że na miejscu śmierci i nieoznakowanych mogił ofiar obozu, na skraju lasu za Bliżynem, rodzina jednego z zamordowanych ufundowała skromny pomnik poświęcony wszystkim ofiarom obozu w Bliżynie. "

    Usiłuję sobie przypomnieć, gdzie widziałem dokładnie ten pomnik rok temu. Chyba idąc z Bramy Piekielnej w kierunku Bliżyna, to chyba była asfaltowa droga, gdzie wcześniej jest cmentarz żołnierzy rosyjskich i jakaś samotna mogiła.

    Tak dygresyjnie w temacie Bliżyna: tam jest taka piękna kaplica Św. Zofii -- i rok temu, i teraz mieliśmy pecha -- tam ciągle jakiś remont jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejsce pomniczka określiłeś właściwie. Jest właśnie przy tej drodze.
      Co do kaplicy, to ja też nie miałam okazji zajrzeć do jej wnętrza. Teraz wprawdzie już po remoncie, ale drzwi zamknięte, czemu się nie dziwię, bo to jednak obiekt zabytkowy. Wydaje m i się, że należy zwrócić się do proboszcza o pozwolenie wejścia na zwiedzanie. Muszę mieć to w pamięci, jak będę robić wycieczkę w te okolice.

      Usuń