wtorek, 15 października 2024

Ulicą Jezuicką w prawo

Taki początek zwiedzania Lublina przyjęłam. Koledzy pomaszerowali ze mną.
Przed nami pyszniła się Wieża Trynitarska. Ta oryginalna nazwa wieży nie jest wzięta z powietrza. Związana jest z zakonem trynitarzy, czyli  Zakonem Trójcy Przenajświętszej, który miał swoją siedzibę w pobliżu wieży na terenie zabudowań należących do zakonu jezuitów. A po kasacie zakonu jezuitów wieża przeszła w ręce trynitarzy (na niezbyt długi czas).
 

Sama wieża jest nadbudowaną dawną furtą klasztorną, która później została dzwonnicą  i stanowi najwyższy punkt widokowy Lublina. Obecny wygląd zyskała według projektu Antonio Corazziego w XIX wieku. 
 
wieża widziana od strony Rynku
 
Skoro punkt widokowy, to należy się na niego wdrapać, żeby zobaczyć Lublin z wysoka. Świetna widoczność i rozległa perspektywa bardzo mi się spodobały, choć wtedy jeszcze nie bardzo byłam świadoma, co oglądam, bo spacer po Lublinie dopiero się zaczynał.  
 

stary i nowy Lublin widziany z Wieży Trynitarskiej
 
Kolega Ed jest zagorzałym przeciwnikiem zwiedzania muzeum, ale w tej wieży musiał się poddać, bo sama wieża stanowi Muzeum Archidiecezjalne z ciekawymi zbiorami sztuki sakralnej. Ed, niby przeciwnik, a był zadowolony ze zwiedzania.
 


Z wieży mieliśmy widok na sąsiedni kościół i plac przed nim. To, rzecz jasna, lubelska Archikatedra św. Jan Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty. 
 
katedra widziana z Wieży Trynitarskiej
 
i od strony Placu Katedralnego
 

Pora zajrzeć do katedry. Wchodzimy i zapiera nam dech z wrażenia. Wnętrze imponujące. Nawa główna z kolebkowym sklepieniem i malowidłami, które pokrywają każdy centymetr kwadratowy ścian i sklepienia. To dzieło morawskiego malarza Józefa Meyera. Właściwie samo ich podziwianie spokojnie może zająć cały dzień. 
 




Zaglądamy również do naw bocznych oraz kaplic. Tu szczególnie zwraca uwagę Kaplica Krzyża Trybunalskiego. Ten, ufundowany przez kanclerza i hetmana koronnego Jana Zamoyskiego, krzyż znajdował się w jednej z sal gmachu Trybunału Koronnego w Lublinie. Jego późniejsze losy, cuda i historię przeniesienia do archikatedry znajdziecie na stronie katedry (tu link), nie będę jej wiec przytaczać, choć jest arcyciekawa, ale zbyt długa na mój wpis. 
 
budynek Trybunału Koronnego
 
w kaplicy
 

Zajrzeliśmy i do drugiej kaplicy, w której umieszczono tablice upamiętniające lubelskich poetów – Sebastiana Klonowica i Wincentego Pola.
 


Jeszcze tylko spoglądamy na interesujący siedemnastowieczny nagrobek Marcina Leśniowskiego i opuszczamy katedrę. Krypty i pozostałe cenne miejsca zostawiamy na koleją wycieczkę.
 

Przed nami jeszcze sporo zwiedzania. Kierujemy się do klasztoru Ojców Dominikanów. 
 
makieta klasztoru
 
widok na klasztor z Wieży Trynitarskiej
 

Na początek podziwianie wnętrza kościoła pod wezwaniem św. Stanisława BM, czyli Bazyliki Relikwii Krzyża Świętego. Te jednak zostały skradzione w roku 1991, no to oglądamy inne obiekty.
Nawa główna i tu piękna. Wielkie wrażenie robi liczba kaplic i ołtarzy. Te ostatnie pochodzą z 18. wieku i zachwycają bogatą dekoracją. Przyznam, że zieleń to mój ulubiony kolor, no to w tym kościele miałam czym się cieszyć.

nawa główna
 


W jednej z kaplic podziwiamy piękny renesansowy nagrobek Mikołaja i Piotra Firlejów wykonany w krakowskim warsztacie Jana Marii Padovano. 
 
 
Nie sposób przejść obojętnie obok klasycystycznego ołtarza głównego, który oddziela wnętrze kościoła od chóru zakonnego. Ten pozłacany ołtarz wygląda z daleka jak zegar kominkowy.
 


Jakimś cudem udało nam się nie przegapić tabliczki kierującej na teren klasztoru. Spacer cichymi krużgankami to spory kontrast z bogatym wnętrzem kościoła.
 


Dotarliśmy i do wspartej na jednym filarze Sali Unii Lubelskiej. To dawny klasztorny refektarz. Powiadają o nim, że to tutaj zaprzysiężono Unię Lubelską, co nie jest prawdą, ale salę warto obejrzeć.
 

Zaglądamy później do skarbca z ciekawymi zbiorami. Wyeksponowano tu krucyfiks, na który zaprzysiężono unię. Dodatkowo podkreśla to reprodukcja obrazu Matejki „Unia Lubelska” w tle. 
 
 


Próbujemy zajrzeć do obu klasztornych wirydarzy. Niestety, nie znaleźliśmy wejścia na większy z nich.
 
mniejszy wirydarz
 
Opuszczamy klasztor i kierujemy się ku miejscu, gdzie znajdował się kościół farny pod wezwaniem św. Michała Archanioła. Zbudowano go prawdopodobne w 13. wieku, był najważniejszą lubelską świątynią. Ulegał jednak niejednokrotnie pożarom, które w końcu doprowadziły go do stanu ruiny. Teraz możemy go sobie jedynie wyobrażać na podstawie widocznego zarysu fundamentów.
 

makieta nieistniejącego już kościoła
 
Z placu Po Farze mamy widok na ulicę Grodzką i lubelski zamek. O ich zwiedzaniu opowiem w innym, późniejszym wpisie. 
 
Zdjęcia – Edek i ja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz