niedziela, 4 czerwca 2017

Garść informacji o „Wiklinie”


Trudny i twardy będzie, poeto, twój urząd
Czuwania w śnie o brzasku,
A ślad twój tak nietrwały jak trop ptasich nóżąt
Na lotnym, wietrznym piasku.*

Dziś zaprezentuję jeszcze jeden skarżyski ślad Staffa – poetycki. To działalność tych, którzy biorą się za bary z owym „trudnym i twardym urzędem”’, tworzą poezję, dzielą się swoimi przemyśleniami z czytelnikami, dyskutują, wydają tomiki poetyckie.
Mam na myśli członków Grupy Literackiej „Wiklina”, która działa w Skarżysku od…
No właśnie, trudno stwierdzić, kiedy dokładnie zawiązała się ta grupa.
Jak to było?
Początkowo w Szkole Podstawowej nr 7 działało koło literackie prowadzone przez panią Bożenę Piastę, która  rozwijała talenty swoich uczniów. Wiersze młodych twórców znajdywały uznanie na licznych konkursach poetyckich. Opiekunka koła opisywała jego pracę i sukcesy w kronice. W pewnym momencie pojawiła się  nazwa Koło Prób Literackich "Wiklina" nawiązująca zarówno do owej rośliny porastającej brzegi Kamiennej, jak i do tytułu tomiku Staffa.

 strona tytułowa kroniki

piątek, 2 czerwca 2017

Staff inspiruje


Kiedy bywał w naszym mieście, pozostawał na uboczu, mieszkańcy nie narzucali mu się, a i Poeta wolał spokój i odosobnienie.
Gdy Go zabrakło, została pamięć i coś, co może ośmielę się nazwać poetyckim duchem. I on to właśnie nie pozwala niektórym patrzeć obojętnie na świat, wyzwala wrażliwość i zachęca do działania.
Przyjrzyjmy się tym działaniom.

Oto jeden z najstarszych konkursów recytatorskich w Polsce – Ogólnopolski Turniej Recytatorski im. Leopolda Staffa, który od 44 lat gromadzi w naszym mieście recytatorów z całego kraju. Nagrodą Główną turnieju jest, jakże by inaczej, Gałązka Wikliny.

laureat konkursu w roku 2016 z Gałązką Wikliny

środa, 31 maja 2017

60 lat temu odszedł Wielki Poeta

Leopold Staff zmarł 31 maja 1957 roku w swym Rekonwalescentopolu. Wezwany przez przyjaciela Poety, księdza Antoniego Boratyńskiego, znany skarżyski lekarz, doktor Lewandowski, stwierdził zgon o godzinie 9 45.


poniedziałek, 22 maja 2017

Wieczór w muzeum

Nadeszła kolejna Noc Muzeów, która powoduje, że nawet ci, którzy zwykle są zajęci, znajdują czas, aby zajrzeć do wybranego przez siebie muzeum. Czasem nawet kilku.
Ja znów wybieram się z koleżanką do Jagodnego, gdzie szeroko otwarte drzwi szkoły podstawowej zapraszają do tutejszego Muzeum Pamiątek Regionalnych. Tym razem nikt nie wie, co będzie w programie Nocy Muzeów w Jagodnem. To spotkanie miłośników niespodzianek.


piątek, 19 maja 2017

Nowe miejsca i stare kąty

Przyjrzałam się dokładnie mapie i znalazłam miejsce, którego na blogu jeszcze nie było. To niewielka wioska w pobliżu Wiernej Rzeki – Młynki. Łatwo tam dotrzeć (asfalt), a na końcu wsi należy skręcić miedzy domami w lewo i jesteśmy przy ruinach murowanego młyna. Znany jest jako młyn Gorajów, którzy byli jego ostatnimi właścicielami. W czasie wojny pomagali partyzantom, ukrywali ich, zaopatrywali w żywność. Ktoś doniósł Niemcom i żandarmi z Łopuszna i Kielc otoczyli młyn w nocy 21 czerwca 1943 roku, ograbili go, a mieszkańców rozstrzelali na pobliskiej łączce. Historia jest dobrze znana, bo jednemu z domowników, Stanisławowi Kotowi, udało się uciec. Został ranny, ale się uratował. Niemcy młyn spalili, a po wojnie na miejscu śmierci Gorajów postawiono pomniczek, który niedawno został odnowiony. Stoi sobie samotnie wśród traw, ale jest pamiętany. 

środa, 17 maja 2017

To nie te Bieszczady

To było moje kolejne spotkanie z Bieszczadami po blisko dwudziestoletniej przerwie. W te cztery dni, kiedy wędrowaliśmy po Bieszczadach, często padało zdanie „To nie te Bieszczady…” Czyli jakie? Nie te, sprzed 50, 40 lat. 

widok na Połoninę Wetlińską i Smerek od Chatki Puchatka - lata osiemdziesiąte

wtorek, 16 maja 2017

I znów kamieniołomy

Najpierw miał być jeden, potem pomyślałam, żeby dodać jeszcze jeden w pobliżu, bo tam już dawno nie zaglądaliśmy. I na blogu nie był pokazywany. A między nimi dwoma przyplątał się jeszcze trzeci.
Ale konkretnie – od listopada mamy zaległość w postaci rezerwatu Ślichowice, do którego nie dotarliśmy z powodu deszczu (tu link). Teraz kursuje bardzo dogodny pociąg, którym można dojechać prawie pod sam rezerwat, jest więc nareszcie okazja, żeby „zaliczyć” Ślichowice. Ale głupio tak – prosto z pociągu do rezerwatu. Wypada zorganizować małą rozgrzewkę.
Wysiadamy więc na stacyjce w Górkach Szczukowskich i maszerujemy do kamieniołomu Szczukowskie Górki (nie wiem skąd taki galimatias z nazwami, ale mapa tak właśnie pokazuje, a i na stronie internetowej kopalni występują obie nazwy). Jakie wrażenia? Kamieniołom częściowo oświetlony słońcem, częściowo w cieniu. Widać, że czynny.  Zaglądamy z góry ostrożnie. 

 kamieniołom Szczukowskie Górki