Najpierw
miał być jeden, potem pomyślałam, żeby dodać jeszcze jeden w pobliżu, bo tam
już dawno nie zaglądaliśmy. I na blogu nie był pokazywany. A między nimi dwoma
przyplątał się jeszcze trzeci.
Ale
konkretnie – od listopada mamy zaległość w postaci rezerwatu Ślichowice, do
którego nie dotarliśmy z powodu deszczu (tu link). Teraz kursuje bardzo dogodny pociąg,
którym można dojechać prawie pod sam rezerwat, jest więc nareszcie okazja, żeby
„zaliczyć” Ślichowice. Ale głupio tak – prosto z pociągu do rezerwatu. Wypada
zorganizować małą rozgrzewkę.
Wysiadamy
więc na stacyjce w Górkach Szczukowskich i maszerujemy do kamieniołomu
Szczukowskie Górki (nie wiem skąd taki galimatias z nazwami, ale mapa tak
właśnie pokazuje, a i na stronie internetowej kopalni występują obie nazwy).
Jakie wrażenia? Kamieniołom częściowo oświetlony słońcem, częściowo w cieniu.
Widać, że czynny. Zaglądamy z góry
ostrożnie.
kamieniołom Szczukowskie Górki
tajemnicze ślady na jego dnie
A poza tym
– pięknie tam pachnie, bo wokół kamieniołomu kwitną całe łany wilczomleczy,
które wydają intensywny miodowy aromat.
wilczomlecz sosnka
Dalej
miałam zamiar maszerować ścieżką wzdłuż torów, ale Edward zaproponował
uatrakcyjnienie trasy i wybieramy spacer lasem u podnóża Machnowicy (góra taka,
niezbyt wysoka). Za lasem ma być ścieżka wśród łąk. Tak wskazuje mapa. W
terenie tych łąk jakoś niewiele, ale da się iść. No i napotykamy na swej drodze
rzekę Sufraganiec. Trochę nas zaskoczyła, a to z powodu braku kładki. Trudno –
po krótkiej naradzie zdjęliśmy buty i pokonali Sufraganiec w bród. Ostatecznie
ciepło już jest, nikt się nawet nie przeziębił.
przeprawa przez Sufraganiec
Potem już
było łatwiej – trochę dróg, trochę ugorów i już wchodzimy na Grabinę, której
spora cześć jest nieczynnym kamieniołomem. Nie działa on już od połowy lat
siedemdziesiątych, teraz można tu obserwować odsłonięcia wapieni dewońskich. W tej sytuacji zatrzymaliśmy się na kilka
minut i obejrzeli sobie i ten kamieniołom, chociaż już go kilka razy
odwiedzaliśmy.
gdzieś tam na horyzoncie Pasmo Zgórskie
widok z Grabiny na Kielce
kamieniołom Grabina
A tymczasem na skałach...
mchy
trociniarka czerwica
przetacznik ożankowy
poziomka
pola na zboczu Dalni
Potem
jeszcze spacer ścieżkami polnymi i jesteśmy w Kielcach – osiedle spore nawet,
raczej nowe. I w tym oto osiedlu znajduje się rezerwat przyrody nieożywionej
(geologiczny) Ślichowice. To oczywiście dawny kamieniołom, a w nim możemy się
na własne oczy przekonać, jak niezwykłe siły działają w naturze. Znajdujące się
tu wapienie dewońskie uległy tak silnemu naciskowi płyt tektonicznych, że
powstały tu interesujące fałdy leżące i obalone. Ed opowiada, że podobno ich
zdjęcia umieszczane są we wszystkich podręcznikach geologii, takie to rzadkie
zjawisko. Rezerwat nosi imię geologa – profesora Jana Czarnockiego, który przyczynił
się do podjęcia ochrony tego fragmentu ścian kamieniołomu, w rezultacie uznano
go za pomnik przyrody, a później utworzono rezerwat.
rezerwat Ślichowice - widok od wschodu na obalony fałd
widok na tę ścianę z wnętrza kamieniołomu
najbardziej znany fragment fałdu
Można tu
przyjemnie spędzić czas na ścieżkach spacerowych, odpocząć nad jeziorkiem
pokrywającym dno kamieniołomu. Nie warto jedynie powierzać nikomu żadnych
sekretów, bo głos się tu bardzo niesie – siedząc nad jeziorkiem słyszeliśmy
rozmowy zupełnie niewidocznych ludzi spacerujących gdzieś nad nami.
okolica rezerwatu
w rezerwacie
Cel
wycieczki został zrealizowany, co dalej? To może jeszcze jeden rezerwat? Logika
narzuca Sufraganiec. Wystarczy przejść kładką nad torami, potem w pobliżu
elektrociepłowni i mamy las z rezerwatem. Po drodze mijamy górę Buk, ze zbocza
której rozciąga się podobno świetna panorama Kielc. Nie oglądamy, bo zauważamy,
że zostało niewiele czasu do odjazdu pociągu. Panoramę obejrzymy innym
razem. Ale nie pędzimy na ślepo. O, nie.
Na ulicy Gruchawka zauważam krzyż z figurą odwróconego Chrystusa. Czyli mamy
kolejny do kolekcji, którą niedawno opisałam (tu link).
widok z kładki kolejowej
figura na krzyżu w Gruchawce (oświetlenie i otoczenie - fatalne)
pomnik na skraju lasu w Gruchawce - stąd wyruszył do walki II Batalion 4 Pułku Piechoty Legionowej AK
Na rezerwat
Sufraganiec mamy już niewiele czasu, przechodźmy więc tylko jego ścieżkami,
ostatecznie nad strumykiem byliśmy niedawno (tu link).
w rezerwacie
Na pociąg
czekamy ze dwie minuty – ledwie tyle, żeby zdążyć obliczyć długość trasy (15,8
kilometra). Wycieczka znów niedługa, ale nieuboga. Warto było zajrzeć w te
okolice.
Zdjęcia – Edek i ja
Ależ Ciekawe te kamieniołomy, czytałem kiedyś o nich, koniecznie trzeba odwiedzić, w sumie to juz urabiam Marzenkę na wycieczkę do Kielc, to przy okazji może i to się uda. Wedrówki z tego nie bedzie, ale przynajmniej na własne oczy widzieć.
OdpowiedzUsuńps. przeprawa w najlepszym łazikowym duchu!!!
Ps. te ślady na dnie to może żerowanie szczezuj, albo innych małży?
OdpowiedzUsuńPodczas tej wycieczki policzyliśmy, że w Kielcach (na terenie miasta) jest 6 rezerwatów, w tym 5 geologicznych. Parę lat temu Edward poprowadził wycieczkę pieszą ze zwiedzaniem ich wszystkich jednego dnia. Można wytrzymać, ale jednak jest trochę do przejścia ulicami. Nie każdy to lubi. Autem - bez problemu. I przy okazji warto zarezerwować czas na zwiedzanie jaskiń na Kadzielni.
UsuńŚlady na dnie zupełnie współczesne - raczej jakieś ptaszyska tamtędy łaziły w nocy, bo w dzień ludzie tu pracują. Ten pierwszy kamieniołom nie jest rezerwatem.
Co do przeprawy - to aż mi się oczy zaświeciły na myśl o takiej przeprawie, bardzo lubię uczucie, kiedy po wejściu do wody zapiera mi dech z zimna, a potem robi się ciepło.
Ja mam za sobą przeprawę przez Białą w lutym przy minusie na powietrzu i wodzie po ja.. znaczy wyżej kolan ;-) Ale też to kocham - wspaniała przygoda. Rezerwatów mnóstwo - jak tu nie lubić Kielc (był czas że nie lubiłem - człek był młody i głupi).
UsuńJak tam pijawki, bo u nas to takie wypasione że do rany przyłóż ;-) ?
Szczeżuje to jak najbardziej współcześnie ślady zostawiają - ale fakt na większym ekranie (czytałem pierwotnie na smartfonie) widać że to ślady dinozaurów pierzastych ;-)
Pijawek nie spotkaliśmy i mam nadzieję, że nie spotkamy, bo nieco mnie brzydzą.
UsuńŚlady na dnie kamieniołomu tak czy inaczej niezbadane. I niech tak zostaną.
No, pora na wyznanie - ja też lubię Kielce.
Pijawka już na moim blogu.... TADAM!!!... nieżyczenie stało się rzeczywistością ;-)
UsuńWidziałam. I niech tam zostanie. Jakoś nie mam ochoty na spotkanie z nią w terenie. ;)
UsuńAnia na całkiem boso we wodzie... coś niesamowitego - jak zdrowie?
OdpowiedzUsuńDziękuję, wszystko w porządku. Nie zaszkodziło mi. Nawet nie było najlżejszych oznak kataru.
UsuńNapiszę coś czego w sumie pisać nie powinienem, ale mnie zdrzaźniła mocno część uczestników ostatniej wycieczki.
OdpowiedzUsuńTaka przeprawa i jak inne Wasze wycieczki to super mniej lub bardziej intensywne spacerki. A dla zdecydowanie przeważającej części współczesnej młodzieży i dzieciaków to walka o życie by była.
Aktualnie przejście w takim Ojcowskim Parku Narodowym 5-6km z czego 3/4 po płaskim lub z góry to wyczyn jak przejście nie przymierzając z Kasprowego przez Świnice, Zawrat do Kuźnic.
Z roku na rok jest coraz gorzej z kondycją i chęci do ruchu, mimo "renesansu" rowerów, biegania i mody na bycie "fit". Niestety to często tylko poza i gra pod fejsika czy inne media społecznościowe gdzie trzeba iść za modą.
Jeszcze raz przepraszam ale rozpacz bierze jak się spogląda na zblazowaną młodzież...
Tu nie ma za co przepraszać. Tak jest.
UsuńZ tym, że młodzi szybko się męczą, ale potem błyskawicznie regenerują siły.
Przez całe moje zawodowe życie miałam do czynienia z dziećmi i młodzieżą. Różnie bywało - miałam klasę, z którąa robiliśmy raz w miesiącu pieszą wycieczkę. Ci nawet w wakacje chodzili z wychowawczynią. Ale zdarzało się też, że nie było siły wyciągnąć uczniów do lasu.
Kondycję do chodzenia zdobywa się chodzeniem. Rower i rolki dają inny rodzaj przygotowania fizycznego. Ale nich chociaż tym się zajmują. Wszystko lepsze niż siedzenie przed monitorem.