Przyjrzałam
się dokładnie mapie i znalazłam miejsce, którego na blogu jeszcze nie było. To
niewielka wioska w pobliżu Wiernej Rzeki – Młynki. Łatwo tam dotrzeć (asfalt),
a na końcu wsi należy skręcić miedzy domami w lewo i jesteśmy przy ruinach
murowanego młyna. Znany jest jako młyn Gorajów, którzy byli jego ostatnimi
właścicielami. W czasie wojny pomagali partyzantom, ukrywali ich, zaopatrywali
w żywność. Ktoś doniósł Niemcom i żandarmi z Łopuszna i Kielc otoczyli młyn w
nocy 21 czerwca 1943 roku, ograbili go, a mieszkańców rozstrzelali na
pobliskiej łączce. Historia jest dobrze znana, bo jednemu z domowników,
Stanisławowi Kotowi, udało się uciec. Został ranny, ale się uratował. Niemcy
młyn spalili, a po wojnie na miejscu śmierci Gorajów postawiono pomniczek,
który niedawno został odnowiony. Stoi sobie samotnie wśród traw, ale jest
pamiętany.
pozostałości młyna Gorajów
miejsce pamięci
Mapa
wskazywała, że w pobliżu młyna znajdziemy kładkę, ale mieszkanka wsi
zdementowała tę informację. Podobno kładka jest trochę dalej. No to poszliśmy
trochę dalej, jeszcze trochę dalej i w końcu nawet daleko. Dało nam to okazję
podziwiania nurtu i brzegów Wiernej, ale rzeczonej kładki ani śladu.
Wierna Rzeka
Kiedy już zdecydowałam, że w okolicy linii elektrycznej podejmiemy próbę powrotu do
szosy, Staszek wypatrzył resztki kładki, a obok nich powalone drzewa. Okazały się nadzwyczaj wygodną kładką; trochę
emocji oczywiście było, ale za to jaka frajda!
emocjonująca przeprawa
Na drugim
brzegu rzeki skierowaliśmy się na Górę Bolmińską. Trzeba było podjąć
poszukiwania, bo okolica na skraju rezerwatu Milechowy została ogołocona z
drzew, ale przynajmniej kapliczka została potraktowana z należytym
szacunkiem i została na miejscu (jakże to miejsce inne niż było!).
skromna kapliczka rok temu
i dziś (jeszcze marne 30 lat i znów w tle wyrosną drzewa)
Na szczęście ścieżka dydaktyczna na szczyt została bez zmian. Dotarliśmy tam bez problemu, wszyscy zajrzeli do jaskini Piekło, chociaż niektórzy znów wpadli w panikę (mam na myśli siebie, rzecz jasna).
a kuku!
opuszczamy jaskinię Piekło
jaskinia znów zażywa spokoju
Wdrapaliśmy
się też na przeciwległy stok wąwozu i odwiedzili krzyż pamięci lotnika
Kazimierza Brauna. Na odnowionym postumencie umieszczono krzyż lotniczy
przewieziony z mogiły porucznika w Wieliczce (tu możecie zobaczyć, jak ten
krzyż wyglądał rok temu). Czytałam w prasie lokalnej, że w ostatnią sobotę
krzyż poświęcono uroczyście. Zastanawiałam się podchodząc, jak szacowni
uczestnicy uroczystości wdrapali się na to zbocze. Że nie wspomnę o zejściu z
niego. Mnie koledzy przygotowali kijek ekologiczny jako podporę.
Przejście
wąwozem u podnóża Bolmińskiej i Milechowskiej to prawdziwa przyjemność. Ładnie
tu jest. I roślinki można ciekawe zaobserwować.
las w wąwozie
wilczomlecz
gnieźnik leśny
gajowiec żółty
Potem
dotarliśmy do szosy w kierunku Zajączkowa, przekroczyli ją i powędrowali lasem w
kierunku żółtego szlaku. Za lasem natrafiliśmy na grupę samotnie stojących w polu
drzew, które pamiętam sprzed lat. Nic się, kochane, nie zmieniły. No, może urosły.
rok 2006
2017
Potem weszliśmy ładną drogą na grzbiet Grząb Bolmińskich. Przyznam
szczerze, że trochę mnie te Grząby zawiodły. Było nieco mniej roślin niż się spodziewałam,
ale i tak zapach roztaczał się w okolicy przyjemnie wiosenny. I widoki na
okolice też się trafiały. Niestety, Grząby zarastają krzewami. Szkoda…
w dole Milechowy
okolice Bolmina
zawilec wielkokwiatowy
wilczomlecz sosnka i biedronka
Kolejnym
punktem programu wycieczki było przejście przez Grzywy Korzeczkowskie. Tempo
mieliśmy niezłe, a pierwsze podejście nieco dało mi w kość. Nic to, dobrze się
szło. To pasmo nie jest widokowe, to przyjemne miejsce na leśne spacery.
początek podejścia na Grzywy Korzeczkowskie
a tu inny wilczomlecz
Na końcu
trasy czekały już na nas Chęciny. Na szczęście nikt w grupie nie domagał się
zdobywania Góry Zamkowej, więc tylko przemknęliśmy uliczkami i wpadli na Dolny
Rynek równo z busem do Kielc.
pasa się, pasą, barany wełniane* (na zboczu Rzepki)
antyczna kładka na szlaku
przed nami zamek w chmurach
No, kto by pomyślał, że tak perfekcyjnie zaplanowałam
zakończenie trasy? Ja nie. To przypadek. A i długość trasy w planach zaniżyłam
– miało być 20 km, a wyszło 21,9 kilometra.
* z piosenki "Niebieska patelnia" wykonywanej w Piwnicy pod Baranami
* z piosenki "Niebieska patelnia" wykonywanej w Piwnicy pod Baranami
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Fajny rajdzik... karkołomne przeprawy i historia.
OdpowiedzUsuńTeraz najlepszy czas na tego typu trasy - jest ciepło, dzień dłuższy, można się zapuszczać w odleglejsze okolice i poznawać nowe miejsca. Wbrew pozorom, jeszcze takie są. ;)
UsuńTo poszukiwanie kładki było najlepsze :) Czasami tak bywa gdy mapa kłamie, w nich też się błędy zdarzają, nie raz też nas to dotyka ... Tragiczna jest historia mieszkańców tego młyna, tym bardziej ze ktoś ze swoim doniósł na nich... Bardzo to smutne...
OdpowiedzUsuńMało, że swoi donieśli, to jeszcze jeden z żandarmów okazał się współpracownikiem podziemia polskiego i chciał ich ostrzec, ale nie zdążył, a potem sam się musiał ukrywać. Był Austriakiem. Tak to się dziwnie układa.
UsuńA poszukiwania kładki rzeczywiście były świetne. Myślę, że w zimny dzień bardziej byśmy się stresowali, a tak, to zawsze była możliwość przejścia boso przez rzekę.
Kładka jest trochę w górę rzeki względem młyna: +/- w tym miejscu
OdpowiedzUsuńTak nam sugerowała napotkana mieszkanka, ale chcieliśmy iść z prądem. Stąd przygody. Może to i lepiej, było ciekawiej.
UsuńŚwietni jesteście!! Fajnije było się o rok cofnąć, faktycznie krzyż odpicowany solidnie. Ten pomniczek zamordowanych, musiałem sobie datę sprawdzič; 81 rok, aż dziw że to "wyzwolenie społeczne i narodowe" im się tam zamieściło. Nawet nie wiem czy ofiary by się z takim napisem identyfikowały.
OdpowiedzUsuńPrzeprawa przez rzekę super, jaskinia także, w ogóle malownicze tereny.
Pomnik lotnika też robi wrażenie, mam na Starym w Tarnowie podbną "uśmigloną" mogiłę muszę wrzucić... Może w listopadzie?
Cóż, jakie czasy, takie inskrypcje. A teraz nie ma pieniędzy na nowe tablice. To zostało.
UsuńTereny bardzo malownicze, dlatego tak mnie do nich ciągnęło.
Na blogu mamy jeszcze jedna mogiłę ze śmigłem - to symboliczna mogiła lotnika, który zginął pod Hamburgiem. Znajduje się na cmentarzu w Sobkowie https://swietokrzyskiewloczegi.blogspot.com/2015/06/zamknij-oczy-i-idz.html
Miodzio... Pamiętam jeszcze śmigło z Krakowa Prokocimia na pomniku zestrzelonych lotników, ale o zgrozo nie mam tego na blogu! Może nie miałem na onczas aparatu przy sobie?
UsuńUwielbiam czytać Wasze relacje z wycieczek i te piękne fotki:) Gratuluję Wam takiej fajnej pasji:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, zapraszam do wędrowania z nami - nawet jedli tylko przez internet. :)
UsuńBłąd mi się wkradł - nie jedli, a jeśli.
Usuń