Tak by właśnie mogło być, bo
chodzimy tędy dziesiątki razy. Nawet mapy nie muszę wyjmować, żeby tędy
przejść, a i kompas może spokojnie leżakować w plecaku.
Cóż to za trasa? Oczywiście pewniak
– z Barbarki do Suchedniowa szlakami, a potem do Skarżyska. Wydaje mi się, że
trudno o bardziej pospolitą trasę wycieczkową, a jednak nie warto jej
lekceważyć i iść z zamkniętymi oczami. Nawet nie chodzi mi o możliwość
wpadnięcia w błoto, które tu często zalega, ale po prostu szkoda by było nie
zobaczyć, jak tu zawsze ładnie. I za każdym razem jakoś ładnie na inny sposób.
Tym razem na starcie zaskoczyła nas mgła spowijająca okolice Pasma Klonowskiego
i Wzdołu.
zawsze chciałam zrobić takie zdjęcie z mgiełką
A potem to już było normalnie,
oczywiście, o ile +10 stopni w końcu grudnia jest normalne, bo maszerowaliśmy
utartymi ścieżkami. Na starcie większość grupy ledwo rzuciła okiem na nowy pomnik ustawiony w pobliżu kapliczki na Barbarce. W lesie deptaliśmy jesienne
liście i zdejmowali kolejne warstwy odzieży, bo ciepło narastało. A i pod górkę
jednak szliśmy. I tak po raz enty zdobyliśmy Kamień Michniowski, rzucili od
niechcenia okiem na skałki w rezerwacie i pomaszerowali dalej w stronę źródła
Burzący Stok. Po drodze nastąpiło kilka wpadek w rozmiękłe błoto,
przeskakiwanie obligatoryjnej kałuży stale w tym samym miejscu (o, gdyby ona
kiedy wyschła, to by był prawdziwy szok!) i już źródełko. Cóż czeka zmęczonego
turystę dalej? Wiadomo – wygodna droga do gajówki Opal, gdzie spędzamy czas na
posiłku, jak to miało miejsce wiele razy.
Barbarka
Kamień Michniowski
tym razem kałuża prezentowała się tak
Burzący Stok - czy na drugim zdjęciu zauważacie, jak woda w źródle się "burzy"?
na podwórzu gajówki Opal
Dla urozmaicenia rezygnujemy z
tradycyjnego marszu w stronę kamieniołomu Kopulak i wybieramy nie mniej
tradycyjne przejście do Suchedniowa. No, ludzie – nawet lizawka dla saren stoi
ciągle w tym samym miejscu!
oto rzeczona lizawka, tym razem z solą
A my niewzruszenie wędrujemy w stronę stacji, potem
ścieżkami wzdłuż torów na Rejów. O, tu nas zaskoczyli – zmieniono trasę szlaku
zielonego, który teraz prowadzi na nowy mostek i dalej dociera do swojego
dawnego traktu. Trudno tu iść, bo ciągle mijają nas rowerzyści, ruch w tym
lasku jak na obwodnicy. Ale to wina wyjątkowo pięknej pogody. Żeby móc dłużej z
niej korzystać, wydłużamy trasę i do zaliczonych 18 km dodajemy ze dwa, żeby
dojść naszymi stałymi uliczkami i ścieżkami do Skarżyska Zachodniego, gdzie już
porywa nas cywilizacja w postaci autobusu.
na ścieżce przy torach
zalew Rejów
Ot, cała wycieczka – nihil novi sub
sole, ale i tak lubię tę trasę i pewnie nie raz jeszcze o niej napiszę, bo znów
się tu wybierzemy.
Zdjęcia moje
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBurzący Stok - raczej burzący się... co wizyta gorzej z nim. :(
OdpowiedzUsuńKażda wycieczka jest nowa ,a najlepiej gdy pod słońcem. :)
Czytałam kiedyś w prasie, że to teren prywatny i stąd pewnie taka a nie inna sytuacja otoczenia stoku.
Usuń