Niby
wszystko było zwyczajnie – dzień ciepły, nawet momentami gorący, słońce i
chmurki ładniusie, ale coś w tym dniu było inaczej. Dlaczego? Nie wiadomo. Ale
zawsze w sierpniu nadchodzi taka chwila, że wiesz – lato już zaczyna się
pakować do podróży, niedługo przyjdzie się żegnać.
Wyruszyliśmy
ze Starachowic, a tam nad zalewem spokój. Jedynie wędkarze dzielnie tkwią w
swoich łupinkach i liczą na cud. Nie wiemy, czy się doczekali, bo
pomaszerowaliśmy nad następny zalew.
Nad
tym zalewem mnóstwo śmieci. No zasypane te brzegi do granic możliwości. A ich
właściciele dawno już odlecieli do cieplejszych krajów. Smutno. Jedynie
harcerze obozują – wiadomo, harcerz zahartowany jest i nocny chłód mu
niestraszny.
zalew Lubianka
Dalej
idziemy lasem. Droga przyjemna, częściowo prowadzi trasą dawnej kolejki. I
wyprowadza nas na granicę Borkowic i Radkowic. A tu słońce operuje na całego, ludność
miejscowa w strojach eleganckich mimo powszedniego dnia – na odpust do Radkowic
się wybiera.
leśny odcinek szlaku zielonego
My
zaś ze wzrokiem utkwionym w dal podziwiamy widoki na okolicę – całe pasmo
Łysogórskie w zasięgu wzroku! A za chwilę zanurzamy się w wąwozie – to droga z
Radkowic do Trzcianki. Wiemy, że na pewno żadne zdjęcie tu dobrze nie wyjdzie,
ale i tak fotografujemy na potęgę, bo może choć jedno się mimo wszystko uda…
widok na Pasmo Łysogórskie i pola Radkowic
przydrożne słoneczko
wąwóz lessowy na południe od Radkowic
ten sam wąwóz ponad dwadzieścia lat temu - jeszcze bez asfaltu
A
później wychodzimy na przestrzeń z widokami. To widoki na koniec lata
wśród pól. Niestety – taka prawda. Tak się zagapiliśmy na tę letnią urodę, że
nawet mnie asfalt nie przeszkadza.
pola Brogowa
owoce dzikiej róży
widok na pasma Bostowskie i Łysogórskie
owoce łopianu
świętokrzyskie pola
A
ciąg dalszy trasy to ulubiony kawałek asfaltu naszych kolegów. Dlaczego? A, bo
tu jest śliczne miejsce z podejściem na Sieradowską Górę. Co nie oznacza, że my
nim jakoś często chodzimy, raczej wcale, bo ma tylko taki myląco ładny
początek, a potem to już chaszcze. Ale popatrzeć zawsze można.
droga na Sieradowską Górę
koledzy na trasie - Atos, Portos, Aramis i d'Artagnan
Mimo
ostrzeżeń mieszkańca jednej ze Śniadek wchodzimy w innym miejscu na polny odcinek szlaku
niebieskiego do Bodzentyna. I okazuje się, że ma chłop rację – część drogi
zarosła pokrzywami ponad głowę (zwłaszcza moją), ale z drugiej strony tubylec
wcale nas nie zna i nie wie, że nie takie pokrzywy się pokonywało. To i tym
daliśmy radę. A przy okazji widoczki malownicze się spotkało.
I
tak nam ten letni dzień mija spokojnie na niespiesznej wędrówce (nawet trochę
jeżyn pojadłam i dogoniłam czołówkę), aż docieramy do Bodzentyna.
lato przegląda się w stawie na Sieradowiance
I tu zawód
wielki – tak liczyliśmy z Jankiem na lody w tutejszej knajpce… Ale bus już na
przystanku i czas wsiadać. Nic to, może jednak lato zostanie jeszcze na parę
dni lub tygodni i zjemy te lody.
Przypomniałam sobie o statystyce - pokonaliśmy 19,1 kilometra.
Przypomniałam sobie o statystyce - pokonaliśmy 19,1 kilometra.
Zdjęcia – Edek i ja
Niesamowite krajobrazy na naszych pagórkach świętokrzyskich... zauważam,że często robię zdjęcia z tego samego miejsca jak kilka lat wcześniej - widocznie moja wrażliwość nie może przejść obojętnie a może głowa pamięta i na zasadzie odruchu Pawłowa zmusza do naciśnięcia migawki.
OdpowiedzUsuńTak właśnie jest. Możemy zrobić taki przegląd - to samo miejsce na przestrzeni lat. (Pamiętasz? Na blogu jest taki zakątek nad Krasną.)
Usuń