niedziela, 30 sierpnia 2015

Odrobinka letniej nostalgii

Niby wszystko było zwyczajnie – dzień ciepły, nawet momentami gorący, słońce i chmurki ładniusie, ale coś w tym dniu było inaczej. Dlaczego? Nie wiadomo. Ale zawsze w sierpniu nadchodzi taka chwila, że wiesz – lato już zaczyna się pakować do podróży, niedługo przyjdzie się żegnać.
Wyruszyliśmy ze Starachowic, a tam nad zalewem spokój. Jedynie wędkarze dzielnie tkwią w swoich łupinkach i liczą na cud. Nie wiemy, czy się doczekali, bo pomaszerowaliśmy nad następny zalew.

 zalew Pasternik  


Nad tym zalewem mnóstwo śmieci. No zasypane te brzegi do granic możliwości. A ich właściciele dawno już odlecieli do cieplejszych krajów. Smutno. Jedynie harcerze obozują – wiadomo, harcerz zahartowany jest i nocny chłód mu niestraszny.

zalew Lubianka
 
Dalej idziemy lasem. Droga przyjemna, częściowo prowadzi trasą dawnej kolejki. I wyprowadza nas na granicę Borkowic i Radkowic. A tu słońce operuje na całego, ludność miejscowa w strojach eleganckich mimo powszedniego dnia – na odpust do Radkowic się wybiera. 

leśny odcinek szlaku zielonego 
 
My zaś ze wzrokiem utkwionym w dal podziwiamy widoki na okolicę – całe pasmo Łysogórskie w zasięgu wzroku! A za chwilę zanurzamy się w wąwozie – to droga z Radkowic do Trzcianki. Wiemy, że na pewno żadne zdjęcie tu dobrze nie wyjdzie, ale i tak fotografujemy na potęgę, bo może choć jedno się mimo wszystko uda…

 widok na Pasmo Łysogórskie i pola Radkowic

przydrożne słoneczko


wąwóz lessowy na południe od Radkowic

ten sam wąwóz ponad dwadzieścia lat temu - jeszcze bez asfaltu

A później wychodzimy na przestrzeń z widokami. To widoki na koniec lata wśród pól. Niestety – taka prawda. Tak się zagapiliśmy na tę letnią urodę, że nawet mnie asfalt nie przeszkadza.


pola Brogowa

owoce dzikiej róży

 widok na pasma Bostowskie i Łysogórskie 

owoce łopianu

świętokrzyskie pola
 
A ciąg dalszy trasy to ulubiony kawałek asfaltu naszych kolegów. Dlaczego? A, bo tu jest śliczne miejsce z podejściem na Sieradowską Górę. Co nie oznacza, że my nim jakoś często chodzimy, raczej wcale, bo ma tylko taki myląco ładny początek, a potem to już chaszcze. Ale popatrzeć zawsze można. 

droga na Sieradowską Górę

koledzy na trasie - Atos, Portos, Aramis i d'Artagnan

Mimo ostrzeżeń mieszkańca jednej ze Śniadek wchodzimy w innym miejscu na polny odcinek szlaku niebieskiego do Bodzentyna. I okazuje się, że ma chłop rację – część drogi zarosła pokrzywami ponad głowę (zwłaszcza moją), ale z drugiej strony tubylec wcale nas nie zna i nie wie, że nie takie pokrzywy się pokonywało. To i tym daliśmy radę. A przy okazji widoczki malownicze się spotkało. 

tu, gdzie jest ściernisko niegdyś rósł rabarbar
 
I tak nam ten letni dzień mija spokojnie na niespiesznej wędrówce (nawet trochę jeżyn pojadłam i dogoniłam czołówkę), aż docieramy do Bodzentyna.

 lato przegląda się w stawie na Sieradowiance

I tu zawód wielki – tak liczyliśmy z Jankiem na lody w tutejszej knajpce… Ale bus już na przystanku i czas wsiadać. Nic to, może jednak lato zostanie jeszcze na parę dni lub tygodni i zjemy te lody.

Przypomniałam sobie o statystyce - pokonaliśmy 19,1 kilometra.  

Zdjęcia – Edek i ja

2 komentarze:

  1. Niesamowite krajobrazy na naszych pagórkach świętokrzyskich... zauważam,że często robię zdjęcia z tego samego miejsca jak kilka lat wcześniej - widocznie moja wrażliwość nie może przejść obojętnie a może głowa pamięta i na zasadzie odruchu Pawłowa zmusza do naciśnięcia migawki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie jest. Możemy zrobić taki przegląd - to samo miejsce na przestrzeni lat. (Pamiętasz? Na blogu jest taki zakątek nad Krasną.)

      Usuń