Ostatnia niedziela sierpnia zapowiadała się upalnie. I taka
była. Mimo wszystko postanowiliśmy wyjść z domu, ale na wszelki wypadek trasę
wybraliśmy ulgową (okazało się, że to raptem 11,8 km) i w okolicach przyjaznych
piechurom.
Wystartowaliśmy nad Zalewem Kieleckim. Nawet kilka osób tam
spotkaliśmy – głównie wędkarzy. Poza tym nad zalewem pusto i cicho. Po wodzie
pływa dziwna konstrukcja – to aerator, który służy do napowietrzania wody. Widocznie
się sprawdza, bo w wodzie rośnie rdestnica, po powierzchni akwenu czasem się
prześliźnie kaczka, wędkarze też niekiedy rybki wyciągną. Jedynie kąpiących się
brak – zakaz obowiązuje. No to się nie kąpiemy i maszerujemy dalej.
w parku przy zalewie
nad Zalewem Kieleckim
aerator na powierzchni zalewu
dziki bez czarny nad zalewem
Mam jeszcze ciekawostkę, którą wypatrzyłam w Internecie na stronie Zalew Kielecki (tu link). Możecie zobaczyć, jak zalew wyglądał w czasach, kiedy jeszcze był kąpieliskiem. I to popularnym, jak wynika ze zdjęcia.
tej plaży już nie ma - to zdjęcie udostępnił pan Tom Wigman Babiarczyk
Na mapie wypatrzyłam interesujący zbiornik wodny w lesie na
północ od Kielc. Idziemy i przedzieramy się do niego. Fakt – jest, znaleźliśmy
go. O, ten to na pewno nie służy rekreacji. Nie ma tu żywego ducha, jedynie
wszędzie informacje o monitoringu. Widocznie nasze przejście nie zaniepokoiło
monitoringu, bo nikt nam nie zabronił spacerku groblą w kierunku lasu.
zalew przemysłowy przy Elektrociepłowni Kielce
Idąc dalej brzegiem lasu natrafiliśmy na ścieżkę dydaktyczną
prowadząca przez rezerwat Sufraganiec. Tym odcinkiem ścieżki jeszcze nie
chodziliśmy, a szkoda, bo z niego właśnie były ładne widoki na strumyk Sufragańczyk.
Sam strumyk stał się już raczej wspomnieniem, bo niewiele w
nim wody zostało, ale i te resztki potrafią niebrzydko wyglądać. Łaziliśmy więc
tak sobie trochę bez planu – a to w stronę strumyka, a to na ścieżkę – zależy,
co nam się bardziej podobało.
Rezerwat Sufraganiec - najlepsze schronienie przed upałem
Tą metoda ominęliśmy dobrze znaną polanę z miejscami do
biwakowania. Niespecjalnie się tym przejęliśmy i śniadanie zrobiliśmy sobie w
formie pikniku na skraju lasu.
A dalszy odcinek trasy szlakiem dydaktycznym to już łatwizna
– dróżki dobre, nawet jeśli w innym czasie bywały trudne do przebycia, to teraz
niewielkie kałuże łatwo ominąć. Jedno, co denerwuje, to sposób znakowania,
zwłaszcza na rozstajach. Ze dwa razy musieliśmy sprawdzać, którą ścieżką należy
iść, żeby być na szlaku. Ale wspólnymi siłami wybrnęliśmy z kłopotu i jeszcze
przed południem zameldowaliśmy się na przystanku busa.
"wyspa" na Sufragańcu już poza terenem rezerwatu
przykre niedostatki cienia na szlaku
podejście na Wierzejską
No, niech mi teraz kto powie, że był zmęczony tą wycieczką!
Tempo spacerowe, trasa niebrzydka, trochę urozmaicenia w postaci poszukiwania
drogi czy zalewu, a poza tym relaks. I tego nam było trzeba.
Zdjęcia – Edek i ja
Sufragan - biskup pomocniczy... donie dawna.
OdpowiedzUsuńSufraganiec - czyżby rzeczka pomocnicza,dopływ do większej Bobrzy... mniejsza o to.
Fajne miejsce ,niestety poszatkowane liniami napowietrznymi w/n... ale to nie jego wina a urbanizacji.
Rzeczka urocza sama w sobie, a linie napowietrzne trzeba brać z dobrodziejstwem inwentarza. Jak byśmy się do komputera dostali, gdyby prądu nie było?
UsuńNabyłem tytułem kupna kosiarkę do trawy zasilaną tylko siłą mięśni... i nawet kosi !
UsuńKomputer na pedały pewnie też już jest... :)
Czyli powrót do przeszłości. Czysta ekologia.
Usuń