Start
o nieludzkiej porze – wcześnie rano, na termometrze +10, a tu początek
sierpnia. W dodatku pociąg opóźniony. Mimo to nikomu nie przychodzi do głowy
zrezygnować. Na peronie omawiamy plany – skromne: zobaczyć zalew Piachy w Starachowicach
i zdążyć na południowy pociąg z Brodów Iłżeckich. Jeśli zrobi się coś więcej,
to dobrze. Jeśli nie, to też dobrze.
W
pociągu okazuje się, że ja jadę do innej miejscowości niż reszta grupy – tak
sobie głupio bilet kupiłam. Ot, kierownik, pożal się Boże.
Mimo
wszystko wysiadam z grupą i próbuję dogonić Stasia, który nie zna innego tempa
wycieczkowego niż galop. Ale co tam galop, jak nam się plan miasta nie zgadza z
rzeczywistością! Szlak, którym mieliśmy iść prowadzi inaczej niż na planie.
Trochę nas to zmyliło i skutkowało lekką dezorientacją na Osiedlu Trzech
Krzyży. Bo postanowiliśmy wzbogacić plan wycieczki i obejrzeć starachowicki
kirkut, na którym w ubiegłym tygodniu był tylko kolega Ed. Kiedy po raz nie
wiadomo który spotkaliśmy szlak, którego tu nie powinno być, wyciągnęłam
okulary, zorientowałam mapę i wszystko się zrobiło prosto – kirkut znaleziony w
2 minuty. Trudniej było z wejściem, ale tu Staszek wypatrzył szparę w płocie i
udało się wejść i wyjść.
zamknięta brama kirkutu (jak się okazało prowadzą do niej ze stacji Starachowice Wschodnie szlaki rowerowe - czerwony, niebieski i czarny)
macewy
Po
zakończeniu zwiedzania odbyliśmy naradę sztabową i cała grupa uznała, że nie
będziemy wlec się tym szlakiem, co był planowany, a prowadzi inaczej niż na
mapie. Zamiast tego pójdziemy ulicami, którymi szedł niegdyś, bo to nas najlepiej
doprowadzi do celu. Jak uradziliśmy, tak się zrobiło i spokojnym krokiem
poszliśmy w kierunku zalewu, który był tam, gdzie miał być. No bo co taki zalew
może zrobić? Przecież się nie przeniesie.
zalew Piachy - czysta woda i plaża
inny rodzaj brzegu nad zalewem
zakątek wędkarski
Uroczo
było nad tym zalewem. Fotki się zrobiło, porozmawiało z wczasowiczami, a potem
zasiadło do pikniku. A wszystko to spokojnie, bez pośpiechu. Jak nie my.
piknik nad wodą
letnie ciasta z owocami
Po
zakończeniu biesiadki ruszyliśmy w drogę. I wcale nie planowanym szlakiem, a po
prostu brzegiem zalewu. Wiedzieliśmy – szlak prędzej czy później się znajdzie. I
się zalazł, ale już nie na swoim asfaltowym odcinku, a na polnej drodze miłej
dla stóp. A doprowadził nas tak łagodnie do Michałowa, gdzie każdy obejrzał to,
co go najbardziej interesowało: a to zabudowania fabryczne, a to stary krzyż, a
to rzekę. (Pokazywałam te zabytki w ubiegłym roku – można sobie to przypomnieć
w tym linku).
na niebieskim szlaku rowerowym za Cyganowem
Kamienna w Michałowie
Na
stacji w Michałowie skończył nam się zasięg planu Starachowic, ale zanim się
skończył, podpowiedział nam, że zamiast maszerować asfaltowym szlakiem, możemy
pójść ścieżką wzdłuż torów. Niektórzy nie mieli przekonania do tej propozycji, ale
udało się ich przekonać, co dało miłą przechadzkę wśród pól. Trasa nie była
szczególnie piękna, ot prosta ścieżka, zwykłe krzaki i trawy, ale stopy czuły
się świetnie. I o to chodziło!
A
szlak w końcu i tak do nas dołączył. I doprowadził nas do Kamiennej, której
brzegiem sobie wędrowaliśmy. Nawet udawało nam się unikać asfaltu i iść
przybrzeżnymi ścieżkami.
Kamienna w okolicach Dziurowa
ptactwo wodne odpoczywa albo coś knuje
Ale
i nam się kiedyś ścieżki kończą – nad zalewem w Brodach już musieliśmy wejść
na mało przyjemną nawierzchnię asfaltową. Trochę od niej odpoczęliśmy przy skałkach,
które przed laty musieliśmy szukać z mapą i kompasem, a teraz utworzono przy nich teren
wypoczynkowy z ławkami i stolikami, opatrzono wejścia tablicami. A i tak mało kto się
nimi interesuje, bo upał, a turyści wolą pilnować wędek i łapać opaleniznę na
brzegu zalewu.
zalew w Brodach
z bliska woda w zalewie przypomina zieloną farbę
skałki trudne do sfotografowania z powodu gry światła
jedna z tablic informujących o walorach skałek jako pomnika przyrody, jednocześnie punkt orientacyjny ułatwiający dotarcie do pierwszej grupy skał
Do
Brodów idziemy już na luzie – wiadomo, że na pociąg zdążymy, miejsca znane, to
i okazji do fotografowania się nie szuka. Ja tylko postanawiam wdrapać się na
nasyp kolejowy, żeby sprawdzić, co jest po jego drugiej stronie. Niby wiem, bo
widziałam na mapie, ale własnym okiem i obiektywem chcę na to popatrzeć.
małe oczko wodne po drugiej stronie nasypu kolejowego w Brodach Iłżeckich
pożegnalny rzut oka na zalew od strony zapory (ją i skały w Rudzie pokazywałam w tym linku)
Jeśli
myślicie, że to już koniec wycieczki, macie rację, ale i tak na samym końcu
spotkało nas ogromne zaskoczenie. Wyobraźcie sobie, że na stacji w Brodach
umieszczono wiatę dla podróżnych! Z porządnymi ławkami. Luksus prawdziwy, z
którego korzystaliśmy kilkanaście minut w oczekiwaniu na pociąg.
wiata na peronie w Brodach
Z
obowiązku statystycznego dodam, że nasz niedzielny spacer miał długość około
14,5 kilometra.
Zdjęcia – ja
Fajna trasa i relacja... zadaszenie w Brodach to zaskoczenie. :)
OdpowiedzUsuńTrasa bardzo przyjemna, ale to połączenie ! Pociąg o 6 36 to stanowczo za wcześnie. Żeby tak kolej dodała jeszcze jeden pociąg, tak z godzinkę później! Marzenie...
UsuńMarzenia się nieraz spełniają... niestety nie w takim terminie jak oczekuję. :)
UsuńMy już od ponad 10 lat mamy marzenie o pociągach mknących tą trasą z prędkością 160 km/h i dowożących nas w takim tempie do Ostrowca albo Sandomierza. I co? I nic - pociągi jak człapały, tak człapią. Chociaż tory i perony odnowione.
Usuń