poniedziałek, 26 października 2015

A czasem znów jest nam pogodnie, że jesień! Już jesień!*

Bo i jakże ma nie być pogodnie, skoro człowiek raz przynajmniej wyspany na wycieczkę wyrusza? To i iść się chce do tego lasu barwnego, co gdzieś tam w Barczy czeka. W dodatku słońce wysyła radosne promienie.
Ruszamy więc po raz kolejny na żółty szlak z Barczy w stronę Bukowej Góry (tak to wyglądało wiosną ubiegłego roku - klik). 

tuż przed wejściem do rezerwatu

Tradycyjnie wpadamy na chwilę do rezerwatu Barcza. Na początek oglądamy jeziorko „Baryła”, w którego wodzie odbijają się kolorowe drzewa i ściany wyrobiska dawnej kopalni piaskowców kwarcytowych.


staw "Baryła" w rezerwacie

nad stawem

Nie wiem, co mi nagle strzeliło do głowy, ale postanowiłam poszukać drugiego jeziorka – to nazywa się „Byk”. Tym razem kompas pokazywał kierunki właściwie i po wdrapaniu się na brzeg „Baryły” pomaszerowaliśmy na południowy wschód, nawet jeśli trochę nas zniosło na zachód, to się poprawiło kierunek marszu i  mogliśmy złapać „Byka” za rogi. Trudno obejść to jeziorko, ale i tak z tego miejsca, do którego dotarliśmy, wyglądało niebrzydko. Kolega Ed postanowił dokładniej zbadać brzegi i zaliczył solidną wspinaczkę na stromą skałę wyrobiska. Gratuluję, ale nie zamierzam naśladować.


 
"Byk" jak lustro
 
Kiedy już grupa spotkała się w komplecie poszliśmy za wskazaniami kompasu na północ i bez trudu znaleźliśmy szlak. Zostało nam jeszcze jeziorko „Rampa” do odnalezienia. Ale to może innym razem.

na grzbiecie wyrobiska
 
A na szlaku prawdziwe jesienne bogactwo. Buki pchały się w oczy wszystkimi odcieniami koloru żółtego. Czasem lśniły w słońcu, czasem chowały się w cieniu. No szaleństwo. Zdaje się, że takich widoków właśnie nam było trzeba.

grupa na szlaku - tym razem pod słońce 



złota jesień na szlaku z Barczy 
 
Skołowani jesiennymi barwami i zmianą czasu zrobiliśmy zupełnie nieprzepisowy postój na posiłek o dziesiątej. Miejsce miało być z widokami. Niby było, tylko widoki zrobiły sobie akurat wolne i ukryły się za mgiełką. 

Rycerze Okrągłego Stołu 
 
No to nie chcąc się narzucać pejzażom wróciliśmy na najbardziej zakręcony odcinek szlaku, który doprowadził nas do Klonowa. To znaczy, raczej sami tam dotarliśmy, bo w końcu jednak szlak nam też gdzieś się zapodział. Na szczęście Klonów został na miejscu, ale trochę się z nami droczył ukrywając swoje widoki na Łysogóry za lekką mgiełką. 


kolejny odcinek szlaku

leśny potok przy szlaku   

Klonów - złoty akcent wśród zieleni
 
Z Klonowa wspinamy się na Bukową Górę. I tu już nie jest tak samo, jak wcześniej – słońce sobie poszło, buki jeszcze nie wszystkie zmieniły barwy. A może to my, rozpuszczeni dotychczasowymi kolorami nie potrafiliśmy docenić uroków tej góry. Gwoli sprawiedliwości wypada zauważyć, że panowie polecieli fotografować skałki. Mnie zaś chwilowo serce pękło na widok paskudnych napisów w kolorze czerwonym, jakie pojawiły się na dwóch skałkach. Że też niektórzy nie potrafią się choć przez chwilę zastanowić nad tym, co robią. Ot, życie.


skałki na Bukowej Górze 
 
Od skałek wędrowaliśmy zielonym szlakiem przez las (jednak dosyć zielony, choć też podbarwiony jesiennie) do Podlesia.

kostropaty buczek na Bukowej Górze
 
A potem rzut oka na okolicę i maszerujemy do Leśnej. Po drodze mieliśmy znów niebrzydkie widoki. Tym razem polne. Bo i wśród pól jesień się rozłożyła. 


pola Psar na tle Łysicy 

widok z Psar na Górę Psarską  


jesienny pejzaż z krówką - wersja Edka i wersja Janka

widok na Górę Sieradowską


jesienny pejzaż z drzewkiem na zakończenie trasy i relacji 

Słońce sobie całkiem poszło za chmury, chłodniej się zrobiło, ale nie zmarzliśmy, bo na bus czekaliśmy marnych parę minut. 
Licznik wskazał, że przeszliśmy 21,8 kilometra. To trochę przekroczyło plan, ale przynajmniej znaleźliśmy „Byka”.



*J. Przybora „Pieśń o jesieni”



Zdjęcia – Edek, Janek i ja

2 komentarze: