Zamierzałam zrobić łagodny spacerek
na tej trasie, a wyszło to, co w tytule. Czyli pierwszą osobą, która
sprawdzianu nie zaliczyła jest niżej podpisana, bo nie do końca przemyślała
trasę. I teraz, po posypaniu głowy popiołem, mogę przystąpić do sprawozdania.
Na początku zajrzeliśmy do rezerwatu
Barcza, no nie przesadzajmy z tym rezerwatem – faktycznie tylko rzuciliśmy
okiem na pierwsze jeziorko. Podobało się, więc trzeba pomyśleć o jakimś
wypadzie eksploracyjnym.
Następnie zaczął się marsz żółtym
szlakiem, który niegdyś był fatalnie oznakowany, potem świetnie, a obecnie jest
na etapie wracania do pierwotnego stanu, bo wiele znaków stopniowo znika z
drzew (niektóre prawdopodobnie z drzewami). Na trasie pojawiło się sporo
przeszkód w postaci podmokłych miejsc. W końcu wszystkim udało się je ominąć.
Było też dużo krążenia, bo szlak prowadzi „wężykiem”, to także się pokonało,
ale nabraliśmy opóźnienia w stosunku do planu.
jedno z trudnych miejsc na trasie
okazały buk na szlaku
rusałka żałobnik (tak ją wystraszyliśmy, że udawała martwą)
Mimo wszystko postanowiliśmy iść na
Bukową Górę, jak było zaplanowane. W Klonowie widzieliśmy słynny sklep, ale tym
razem „co ino” było nie do kupienia, bo sklep nieczynny. Widoki, owszem,
podziwialiśmy, ale trochę były zamglone.
No i zaczęło się mordercze podejście
na Bukową Górę. Tempo nadal duże, tym razem już zostałam zwolniona z pełnienia
obowiązków kierownictwa i panowie przejęli władzę, co mi nadzwyczaj
odpowiadało, bo i odpowiedzialność mniejsza, i zdjęcie kwiatka spokojnie można
zrobić. Co do tego drugiego, to raczej mnie Bukowa zawiodła. Zawilce ledwo
zaczynają kwitnąć, przebiśniegi już dawno przekwitły, czosnku ani śladu.
o, mój zawilcu, rozwijaj się
śledzienica skrętolistna
Dopiero w Podlesiu tempo marszu
spadło. Nawet mieliśmy chwilę, żeby podejść do pomnika poświęconego mieszkańcom
wsi zamordowanym przez Niemców w 1943 roku. A i roślinki się pojawiły, niestety
monotonne, bo wszędzie pełno bazi. Takich ładniusich – puchatych. Nie
potrafiłam się im oprzeć, więc zostałam daleko za grupą, a ta ostro rwała do
przodu. Dzięki temu na bus zdążyliśmy i nawet można było posiedzieć na ławeczce
w pobliżu przystanku.
bazie z górami w tle
pola i widok na Górę Psarską
zejście do Psar Starej Wsi
i jeszcze wiejski fiołek
Wniosek – sprawdzian kondycyjny
zaliczony na medal. Przeszliśmy 20,5 km i wszyscy w dobrej formie. To znaczy,
tak było wczoraj, ale myślę, że ten wynik utrzyma się nadal, czego sobie i wam
życzymy.
końcówka trasy, a nasi "wyrypiarze" nadal się trzymają
Zdjęcia - Edek i ja
wszystko rośnie, a jak przyjdzie mróz i śnieg ?
OdpowiedzUsuńTo będzie miało problem. Ale przyroda taka jest, że sobie poradzi.
UsuńJuż drugi raz mi się zdarzyło , że naciskam "opublikuj" i mój komentarz znika . Napiszę jeszcze raz , że jestem zachwycona zdjęciem Rusałki Żałobnika. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTym razem się udało. O zachwytach pisz, ile chcesz.
UsuńMnie też się zdarza... zniknięcie. :(
OdpowiedzUsuńLubię tą trasę,prowadzi przez wzgórki Pasma Klonowskiego.Cieszy mnie szczególnie, oznakowany szlak żółty co widać nawet na jednym ze zdjęć.
Trzeba się zmaterializować.
UsuńCo do szlaku to chociaż prowadzi przez las, daje możliwość wyjścia na coś w rodzaju miejsca z widokami na okolicę. Ed zrobił tam mały sprawdzian z tego, co na mapie i w terenie. Zaliczyliśmy wspólnymi silami.
Jak, zauważylem i przeczytałem, to wiośnie trudno sie przebić, ale mam nadzieję że za tydzień bedzie cieplutko i przyjemnie wędrować...czego wszystkim włoczegom życzę i kibicuję !!
OdpowiedzUsuńNie było tak źle - wiosna nieśmiało się przebija, a pogoda tego typu, jak w niedzielę najbardziej się nadaje do wędrówki. Deszcz zaczął padać, jak tylko wysiedliśmy z busa w Skarżysku.
UsuńA w niedzielę się przekonamy, jaką moc sprawczą mają dobre życzenia.
A ja się cieszę, że Wy się cieszycie i że wiosna już... i w ogóle fajny ten blog!
OdpowiedzUsuńDziękuję - fajny ten komentarz!
Usuń