piątek, 3 marca 2017

Na starych śmieciach

Śmieci tak stare i tak często odwiedzane, że miłośników nowości proszę o zaprzestania dalszej lektury tego wpisu.

borówka brusznica - hibernatus obudzony ze snu zimowego
 
Skoro już pożegnaliśmy malkontentów, mogę złożyć sprawozdanie z piątkowej wycieczki, która o mało co się nie odbyła. Bo rano nagle zaczęło lać. Ale jeszcze zanim przyjechał pociąg, chmury nagle się gdzieś przeniosły i jednak trzy nieustraszone piechurki (chyba nie ma takiego słowa) wyruszyły na trasę.
Wystartowałyśmy w Marcinkowie i poszły spokojnym krokiem do skałek w Pleśniówce. Wiadomo, byłam tam w Nowy Rok, ale teraz pobyt na zupełnie innych warunkach. Spokojnie spenetrowałyśmy wszystkie (!) grupy skałek zbudowanych z dolnotriasowego piaskowca, na szczyt się wdrapałyśmy. I wszystko bez pośpiechu, z należną porcją zachwytów. Uczciwie przyznam, że to była jedna z najlepszych moich wypraw w to miejsce. Dodam jeszcze, że skałki są pomnikami przyrody.



 grupa skałek przy szlaku czerwonym w kierunku Michałowa

pozostałość wieży obserwacyjnej na szczycie Pleśniówki

skałki w grupie pod szczytem - otwory to według podań ślady osiołka, na którym jechała do Betlejem ciężarna Maryja (chyba sporo drogi naddała)

okrąglutkie te kopytka 

resztki jesieni na skałkach


grupka najbardziej omszałych skałek
 
Kiedy nas już spacer po lesie nieco znużył, wyszłyśmy do wsi Pleśniówka. Tu nasze zainteresowanie wzbudził niewielki zbiornik przeciwpożarowy. Zachciało nam się obejść go naokoło, co wywołało szybką interwencję czujnego mieszkańca pobliskiego domu. Miał nadzieję, że się przynajmniej lekko skąpiemy i będzie miał kogo ratować. Nic z tego – byłyśmy ostrożne. 


 ten sam zbiornik, a z każdej strony inaczej wygląda

nasza ulubiona piwnica w tej wsi

Później „zwiedzamy” kolejne części Majkowa. W Górkach zainteresowała nas stara opuszczona chata.

kiedy spojrzałam na to zdjęcie, myślałam, że je krzywo sfotografowałam, ale to chałupa się chyli
 
Wreszcie tradycyjnie maszerujemy nad rzekę, gdzie celebrujemy śniadanie na trawie i wykonujemy sesję foto. Poza tym nadal nie udało nam się natrafić na pomnikowy dąb, który tu gdzieś rośnie. Mamy więc powód do kolejnego powrotu w te okolice.  


Kaczka w Majkowie
 
W kolejnej części Majkowa pyszni się inny pomnikowy dąb – Majkowiak. Teraz na przedwiośniu nietrudno do niego podejść, bo trawy jeszcze niezbyt wysokie. Sam też jest świetnie widoczny z daleka. Ten dąb szypułkowy ma 416 cm obwodu w pierśnicy i we trzy nie mogłyśmy go objąć. 

 Majkowiak w całej okazałości 


i jego pień

Na zakończenie wycieczki zaglądamy do mojego ogródka, gdzie krety porządnie się już napracowały, a tulipany zaczynają wychylać łebki z ziemi. Trochę się martwię, czy nawrót zimna im nie zaszkodzi.

żeby mi nie przemarzły
 
Jeszcze tylko spacerek do przystanku i koniec wycieczki. A raczej miłej przechadzki o długości około 9,5 kilometra. 

Zdjęcia mojego wyrobu

8 komentarzy:

  1. Ciekawy pomysł od Marcinkowa... fajne foty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo dziewczyny!!!
    Skałki świetne... jak ja lubię takie wchodnie, nigdy mi się nie nudzą. Dąb zacny, solidny, kawał chłopa... choć jaja jak żołędzie, a może żołędzie jak jaja? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żołędzie wpadły w wysoką trawę i tyle ich widział.

      Usuń
  3. Bardzo przyjemna wycieczka :) Przedwiośnie to tez dobry czas do wędrowania, dni są coraz dłuższe, można zobaczyć to co zwykle ukryte jest wśród bujnych traw lub zimą przysypane śniegiem... My planowaliśmy jutro niezwykle ciekawą wycieczkę lecz jak to zwykle bywa los pokrzyżował nam plany i zostajemy w domu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że musicie zostać w domu. Ale kolejne niedziele będą dla Was.
      Co do odkryć, to niestety, przedwiośnie odkrywa też całe sterty pustych butelek po różnych wysokoprocentowych trunkach. Gdybyśmy miały ze sobą worek na śmieci, to by się zapełnił podczas tej wycieczki po brzegi. Taki to nasz naród zimą spragniony wody ognistej na mrozie.

      Usuń
    2. Że się lubi napić, to daj mu Anie Boże zdrowie,ale że o sobie śmieci zostawia, to... niechby mu te napoje w gardle solą zamarzły...

      Usuń
  4. Przyłączam się do tych życzeń. Nic dodać, nic ująć.
    Miałam taki moment, że się, głupia, ucieszyłam - o, krokus! A to nakrętka butelki była. Fioletowa.

    OdpowiedzUsuń