poniedziałek, 27 marca 2017

Nie lubię zmiany czasu

Zwłaszcza na letni.
Rano budzę się nieprzytomna, siłą woli wychodzę z domu i bez udziału świadomości ląduję na przystanku busa. W busie marznę, bo jestem niewyspana, wszystko wokół widzę na szaro. Zresztą, takie właśnie jest.
Nawet mi się nie chce wywlec z plecaka aparatu fotograficznego. Bo i po co? Przecież wokół brzydko i nudno.

pochmurny poranek w okolicy Zagórza 
 
I nadal marznę. A przecież normalnie całą zimę chodziłam bez kurtki.
Jedno jest w stanie mnie obudzić – to tradycyjny śpiew kolegów pod mostem kolejowym w Zagórzu. Pobudzili wszystkie psy w okolicy. Teraz ujadają. No i ja nareszcie przytomniej otwieram oczy. Widzę las na zboczach Pasma Klonowskiego. Czyli dobrze idziemy. Prowadzi nas zielony szlak.

jeszcze kilka kroków i będzie śpiew - jak w wojsku 😃
 
Z tym, że my mamy szlaki w wielkim poważaniu i nie lubimy im się narzucać. Odbijamy więc w lewo i podchodzimy na skraj kopalni Bukowa Góra. Jesteśmy na jej niskim poziomie, robimy kilka zdjęć z bezpiecznej odległości. I z różnych miejsc, żeby było jasne. Bo kopalnia dziś nie pracuje, to można zapuścić żurawia. Kolega Ed wręcz nie może się oderwać od kopalni, a reszta grupy wraca na wygodną ścieżkę szlaku. 


 kopalnia Bukowa Góra

niebo nad kamieniołomem

 widok na Zagórz
 
Próbujemy nawiązać kontakt z wiosną. Ale i ona nie przepada za wczesnym wstawaniem, więc na razie trzyma nas w niepewności. Czasem tylko wysyła garść słonecznych promieni, żeby nas nie zniechęcać do wędrówki.

słońce w bukowym lesie
 
Kto chodził tym szlakiem wie, że najładniej bywa tu na przełęczy u podnóża Bukowej Góry. I tym razem nas to miejsce nie zawiodło.
Najpierw napuściło na nas całe łany przebiśniegów. Wesołe towarzystwo, bo już mocno rozwinięte.
Dalej wyziera spośród jesiennych liści czosnek niedźwiedzi. Drobnica z niego, to i zapach ma na razie delikatny.



 śnieżyczka przebiśnieg 

młodziutki czosnek niedźwiedzi
 
Na dnie przełęczy nasze ulubione wąwozy i strumyk, który wiosną płynie z dużym ożywieniem.


 w obniżeniu terenu 

Potem podejście na szczyt Bukowej. Z prawej strony żółtym szlakiem nadciągają tłumy – to grupa turystów z Krakowa, którzy zdobywają Koronę Gór Świętokrzyskich. Wpadli na szczyt, chwilkę pobyli, zrobili ze dwie fotki i hajda na dół do autokaru, bo mają w planie na dziś jeszcze dwa szczyty.
My, podobnie jak oni, zaliczamy krótki pobyt wśród skałek – wieje jak zwykle, nawet termosu mi się nie chce wyciągać z plecaka.

 podejście zielonym szlakiem na Bukową

tłumy na szczycie 

skaranie boskie z tymi skałkami - już nie ma ich jak pokazywać, żeby było inaczej
 
Szybkim krokiem zmierzamy w stronę kapliczki „obrozik”. Wiem była na blogu już mnóstwo razy. To zamiast niej odrobinka wiosny.

zawilec jeszcze jako "zwilec"
 
W bukowym lesie jest trochę wietrznie, ale idzie się przyjemnie. Już zapomniałam, że byłam niewyspana, ale słońce nadal się ociąga i uparcie drzemie za chmurami. 

zabliźnione rany

 solidna podpora

buczek w charakterze pasożyta (a może zdrewniały wąż kusiciel?) 
 
Tradycyjnie wychodzimy na chwilkę do Podlesia, żeby spojrzeć na Dolinę Wilkowską i Pasmo Masłowskie. Tym razem nie spotykamy uprzejmego starszego pana, który z nami miło rozmawiał, pozwalał wejść na podwórze, żeby znaleźć lepsze ujęcia, a i jego dom odnowiony. Coś mi mówi, że już tego pana nie spotkamy, bo domek ma nowych właścicieli. 


widok z Psar Podlesia na Dolinę Wilkowską i Krajeński Grzbiet
 
Wracamy na grzbiet Pasma Klonowskiego i schodzimy w stronę Doliny Bodzentyńskiej. Widoki ze skraju lasu pokazywałam też wiele razy, ale znów się pojawią.

 daleko posunięta destrukcja (las na zboczu Pasma Klonowskiego) 

widok na Dolinę Bodzentyńską
 
Spore zmiany odnotowujemy nad Psarką. Zapewne zmiany będą większe, bo zadomowiło się tu jakieś stadko bobrów, a te się nie lenią. Może niedługo przyjdzie nam pokonywać rozlewisko. 

kładka nad Psarką 

 solidny zator na rzece
 
Mimo oporu silnego i raczej chłodnego wiatru maszerujemy do przystanku, gdzie czekamy na zaprzyjaźniony bus. 
Tu zakończyła się nasza trzydziesta szósta wyprawa na Pasmo Klonowskie (oczywiście od czasu, gdy zapisuję odwiedzane miejsca, czyli od 12 lat). Ta liczyła 14,9 kilometra.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

6 komentarzy:

  1. Mam sentyment do tego pasma... fajne foty i relacja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też je lubię - tu właściwie nie ma nieodpowiedniej, nieciekawej pory. Niezależnie od pory roku jest miło, czasem nawet pięknie. No i prawie zawsze można liczyć na solidny wiatr.

      Usuń
  2. To ta góra już musiała się zmalić od tego waszego trzydziestegoszóstego deptania :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic a nic się nie zmaliła. Wiemy tylko po tylu próbach, które podejścia są łatwiejsze, a które wręcz przeciwnie.

      Usuń
  3. Rozumiem kolegę Eda - też bym tam "wsiąkł" na długo.

    W moich okolicach przebi9śniegi "dziko" nie występują

    Skałki są zawsze fotogeniczne i ciekawe, nawet jeśli już były wielokrotnie pokazywane - one się nie nudzą nigdy.

    Zmiana czasu - miał to być niemiecka Wunderwaffe (przewaga zyskana dzięki "dłuższemu dniu") wkrótce zaadoptowali to Brytyjczycy potem Jankesi - obecnie obawiam się, obserwując skutki że była to jednak Vergeltungswaffe i to z opóźnionym czasem działania ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On wsiąka, a my się zastanawiamy, czy go nie trzeba będzie wykupywać z rąk ochrony. Tym razem mu się upiekło.

      Przebiśniegi u nas też nie wszędzie dziko rosną, ale na Bukowej - bez problemu. Całe połacie.

      Z tymi konkretnie skałkami jest jeden problem - są popularne i z jednej strony łatwo dostępne z szosy, a więc byle palant może tu wleźć i namazać co mu się umyśli. Trudno więc fotografować tak, żeby tych bazgrołów nie było.

      No i Vergeltung to raczej my powinniśmy stosować wobec agresora, a nie oni nam taki myk robić.

      Usuń