Cicho
jest. Ptactwo jeszcze nie śpiewa. I zieleń jak w piosence Wałów Jagiellońskich:
„zieleni się sosna, cóż, wiosna, zieleni się drzewko”*.
Czyli
las szary, ale barwy dodają mu malutkie cytrynki, które co jakiś czas się
pojawiają przy drodze. Uwijają się tak szybko, że nie zdążamy złapać ich w
obiektyw.
las na przedwiośniu
Nasza
grupka wędruje z Kunowa do Kunowa.
Wyruszamy
w kierunku wsi Janik, chociaż przez nią nie przechodzimy.
Z wycieczki przed dwoma laty pamiętamy grupę niewielkich stawów przy drodze. Warto zajrzeć i sprawdzić, czy odmarzły. I już wiadomo – stawy też jeszcze śpią.
Z wycieczki przed dwoma laty pamiętamy grupę niewielkich stawów przy drodze. Warto zajrzeć i sprawdzić, czy odmarzły. I już wiadomo – stawy też jeszcze śpią.
spokój nad stawami
ktoś się tu jednak kręci
A tymczasem we wsi ...
"mieszkańcy" jednego z ogrodów
Kiedy
ulica nam się kończy, wkraczamy do lasu. Trzeba odszukać drogę, jaką mamy iść
na północny wschód.
las z przeszkodami
Nie
jest to jakąś wielką trudnością. Droga jest – idzie się nią świetnie.
samotność kierownictwa
w grupie raźniej
na drzewie
Porządna droga doprowadza do żółtego szlaku rowerowego. Przy szlaku mały postój na coś smacznego, a potem mały eksperyment – decyduję się przejść ścieżką w stronę kapliczki w dawnej wsi Kaplica. Ścieżka nie zawsze doskonała, ale nawet nieco gorsza i tak jest lepsza od asfaltu, więc maszerujemy dziarsko.
i znów pyszna szarlotka
utrudnienia na ścieżce
O
wyznaczonej porze docieramy do kaplicy. Już o niej pisałam na blogu, teraz
tylko aktualne foto i link do poprzedniej relacji.
piętnastowieczna kaplica
Od
kaplicy maszerujemy w stronę Kunowa niebieskim szlakiem. Wiem, może być nuda,
ale sprawdzimy, jak on przebiega, bo mamy wrażenie, że inaczej niż to wskazuje
mapa.
W
lesie szlak prowadzi zgodnie z oznakowaniem na mapie. Droga porządna, czasem
trochę błota, jest dobrze.
na szlaku
Na
skraju lasu spotykamy dwa pomniki.
Pierwszy
wydaje się nowy, upamiętnia dziewiętnastoletniego chłopaka rozstrzelanego przez
Niemców w roku 1943.
Drugi
zapewne niedługo zostanie rozebrany, niech więc tu pozostanie ślad po bitwie
partyzantów z Niemcami w czerwcu 1944 roku i tych Polakach, którzy w niej
zginęli.
Za
lasem wędrujemy przez wieś o dziwnej, wydawać by się mogło, nazwie – Kolonia
Inwalidzka. Skąd taka nazwa? Wszystko wyjaśnia oryginalny pomnik autorstwa
warszawskiego rzeźbiarza Dariusza Kowalskiego.
Pomnik przedstawia mężczyznę w mundurze. Takie to trochę dziwne niby popiersie,
a jednak prawie pełna postać. To inwalida wojenny. Na korpusie wypisano
nazwiska siedemnastu uczestników walk o niepodległość Polski w latach 1918-20,
inwalidów wojennych, którzy w roku 1926 otrzymali po 9 hektarów ziemi z
wykarczowanych lasów Wielopolskich. I te działki stały się zaczątkiem
wsi. Ciekawe, ilu ich potomków żyje obecnie w Kolonii Inwalidzkiej?
We
wsi jest jeszcze jedno ciekawe miejsce z przeszłością. To mała łączka z
umieszczoną na niej kapliczką. Taka zwyczajna ta kapliczka, a historię skrywa
tragiczną. Ufundowała ją Domicela Kozioł na miejscu, gdzie w czasie I wojny
światowej Austriacy powiesili wójta wsi Waśniów oskarżanego przez nich o
dostarczanie wojsku niezdrowej żywności. Wtedy to pewnie był tu las.
Szlak
prowadzi dalej wsią (trochę inaczej niż na mapie). Asfalt i asfalt. Ale mapa
podpowiada, że można zejść na polną drogę. No to schodzimy. I tak docieramy w
okolice stacji w Kunowie.
piaszczyste pagórki w lesie przed stacją
I
już po wycieczce. Wyszło nam 18 kilometrów. Ale do lasu trzeba znów zajrzeć,
może się jednak rozbudzi wiosennie.
Proszę bardzo, jest mapa. Z tym, że szlak niebieski nie prowadzi drogą na Janik, jak to narysowano, a przez mały lasek i potem szosą na Kolonię Inwalidzką.
Zdjęcia – Zosia, Janek
i ja
* „Wiosna w naszej wsi”
Och, a u nas już śpiewały na całego i kolory też były nieco inne!
OdpowiedzUsuńCzytałam i zazdrościłam, bo u nas wiosna trochę się spóźnia.
UsuńNa pocieszenie mieliśmy klucz żurawi, które przeleciały wysoko nad naszymi głowami, kiedy czekaliśmy na pociąg.
Suuuper!
OdpowiedzUsuńZwłaszcza te pomniki i kapliczki po drodze. Nie sądzę by ten partyzancki mieli rozbierać, w końcu nie sławi on totalitaryzmu ale upamiętnia konkretne zdarzenie.
I znów wypada wyrazić ubolewanie że brak mapki...
Ps. Cytrynki to kulczyki?
Cytrynki to motylki, a mapkę zaraz zeskanuje i wkleję, to nic trudnego, ale wcześniej byłam za leniwa.
UsuńPs. Były też mandarynki - nie kaczki, a owoce, które jedliśmy. Skórki ekologicznie zakopane w ziemi.