Las,
wyobraźcie sobie, znajduje się na terenie Przedgórza Iłżeckiego. Co tam las –
byliśmy w Lasach Starachowickich. To ładny kawał obszaru, który niewiele
ustępuje Puszczy Kozienickiej, o której się ostatnio rozpisuję z podziwem.
na szlaku
Drogi,
którymi wędrowaliśmy bardzo dobre (ze wskazaniem na „bardzo”), to trochę
asfaltu na starcie i mecie to nawet szkoda wspominać.
przydrożne dęby
leśna droga do Boru Kunowskiego
A
gdzie nastąpił start? W Kunowie, z którego pomaszerowaliśmy na północny wschód.
Tuż za miastem, przy granicy ze wsią Janik napotkaliśmy dyskretnie ukryte w
lesie niewielkie stawy – pozostałość po kopalni piasku. Cichutko sobie tam
zajrzeliśmy, żeby nie przeszkadzać wędkarzom tkwiącym w milczeniu nad wodą.
cisza i spokój nad stawem
Naszym
celem była najstarsza wolno stojąca kapliczka w Polsce – kapliczka św.
Katarzyny w niegdysiejszej wsi Kaplica. Ostatni mieszkańcy opuścili tę
wioseczkę w latach 70. ubiegłego wieku i stoi teraz ten skromny murowany obiekt
samotnie na rozstajach leśnych dróg. Dowodem na wiek kapliczki jest data jej
budowy umieszczona pod herbem fundatora – biskupa Zbigniewa Oleśnickiego – rok
1430. We wnętrzu kapliczki na przełomie 17. i 18. wieku umieszczono figurkę św.
Katarzyny. Zaś tabliczka na ścianie
upamiętnia zwycięską bitwę powstania styczniowego stoczoną w styczniu 1864 roku
przez oddział podpułkownika Karola Kality.
kapliczka św. Katarzyny
figura patronki
gotyckie okienko
Dębno - herb fundatora i data budowy kaplicy
tablica powstańcza
A tak kaplica wyglądała dawniej:
lata dziewięćdziesiąte XX wieku
zima 2000r.
Od
kapliczki mogliśmy pomaszerować prosto jak strzelił do Kunowa, ale kto by się
tak wygłupiał? Nie my.
Zrobiliśmy
sobie ładną pętelkę i dotarliśmy do Boru Kunowskiego. Po drodze trafiliśmy na
ciekawe roślinki, które teraz lądują w kąciku przyrodniczym:
janowiec barwierski biedrzeniec wielki
cieciorka pstra
nostrzyk żółty
pszeniec zwyczajny
czerwończyk dukacik na kwiatku świerzbnicy polnej
Na
skraju Boru Kunowskiego przechodzimy na czarny szlak rowerowy, który
doprowadził nas do schowanego w lesie miejsca pamięci – to polanka, gdzie
pochowano ofiary pacyfikacji wsi 4 lipca 1943 roku. Wtedy to Niemcy
wyprowadzili z domów całe rodziny pomagające partyzantom lub
mające partyzanta wśród krewnych. Ktoś musiał im donieść, bo wchodzili do domów
z gotową listą nazwisk. 21 osób zabrano do
stodoły, gdzie zostali spaleni żywcem. Po wojnie ekshumowano ofiary i pochowano
je godnie na cmentarzu parafialnym, a na tym miejscu ustawiono pomnik
upamiętniający ofiary pacyfikacji i inne ofiary II wojny światowej i pomordowanych
mieszkańców innych okolicznych wiosek.
pomnik w lesie koło Boru Kunowskiego
Ostatnim
planowanym miejscem na trasie był Staw Kunowski. Wydawało się, że zjemy lody,
poczekamy na pociąg – i po atrakcjach. Ale nie z nami takie numery, Brunner. Zawsze
gdzieś coś wypatrzymy. Tym razem zajrzeliśmy do starego młyna, który padł
ofiarą zniszczenia i kradzieży wartościowego wyposażenia w ostatnich tygodniach
wojny. Nie sposób też pominąć sterczący dosyć abstrakcyjnie komin tartaku z
czasów wojny (przynajmniej tak określili ten obiekt mieszkańcy pobliskiego
domu).
stary młyn
okienko
I
to już chyba wszystkie atrakcje naszej leśnej trasy, która liczyła 19,4
kilometra. Chociaż nie – była jeszcze jedna – doskonała letnia pogoda: w sam
raz do wędrowania, ciepło ale bez męczącego upału.
A
na zakończenie obiekt, który atrakcją trasy wcale nie był. Fakt – zaskoczył nas
porządnie, bo niespodziewanie się pojawił – wielka góra przy drodze. Smród
towarzyszył nam jeszcze ładnych parę minut, bo wiatr powiewał od strony tego
czegoś.
wysypisko śmieci
Zdjęcia – Edek i ja
Bardzo wnikliwy reportaż... niemal śledczy , foty też różnorodne. :)
OdpowiedzUsuńŚledztwo było na zasadzie "On idzie, a my go śledziem."
UsuńDokładnie wszystko oglądałam, bo wyszukałam nową drogę i trzeba było dobrze zapamiętać - o dziwo cała trasa świetnie się zgadza z mapą. Rzadkość. Zwykle mapa ma przekłamania. A tu co na mapie, to w terenie.
Faaaajna trasa!!!
OdpowiedzUsuńKapliczka rewelacja - muszę się kiedyś tam przedreptać, albo popedalić.
Ten podpisany na tabliczce przed renowacja "Kylu" to jakiś srogi tuman jest, bo już w kilku miejscach widziałem ten podpis (no chyba ze to cała rodzina srogich tumanów).
Taki "pisarzyna" ścienny to lubi zostawić ślady, gdzie się da. To podpis sprzed lat, teraz to by sobie mógł założyć profil na Facebooku i publikować te podpisy.
Usuń