Wycieczki do Zalewu Wióry odbywaliśmy
wielokrotnie i o różnych porach roku z wyjątkiem zimy. Zapowiadała się
słoneczna niedziela, dlatego postanowiliśmy ruszyć w tamte strony.
Trasa odbiegała nieco od dotychczasowych,
bo wyruszyliśmy ze Stykowa Iłżeckiego. Okolice Zalewu w Brodach przykryła
poranna mgiełka, toteż dalekich widoków nie było, ale w miarę upływu czasu
widoczność się poprawiała.
Zalew Brodzki w Stykowie
Słoneczko mocniej przygrzewało, a i marsz po śniegu, tak nas rozgrzał, że trzeba było zrzucić coś z odzieży.
widok na pola Polesia
na przełaj do lasu
widok na pola Godowa
Zalew Wióry jak zwykle ma powodzenie wśród
wędkarzy, tym razem zwolennicy wędkowania podlodowego dopisali dość licznie,
ale z jakim powodzeniem, nie udało się nam ustalić.
wędkarze na zalewie Wióry
widok z tamy na zalewie Wióry
Naszym kolejnym celem był wąwóz, przez
jednych nazywany imieniem koleżanki Jagody, która przyczyniła się do jego
odkrycia, przez innych zaś „naszym wąwozem”. Bardzo go lubimy i często
odwiedzamy. Pięknie się prezentuje o każdej porze roku. Stwierdziliśmy tylko
tropy dzikich zwierząt, śladów ludzkich poza naszymi nie zauważyliśmy.
droga do wąwozu
w wąwozie
przy leśnym krzyżu (o jego historii w tym linku)
Po wyjściu z wąwozu, podziwialiśmy widoki
okolic Prawęcina. Udało nam się sfotografować przydrożne krzyże i kapliczki, a
także obiekty z ubiegłego wieku.
okolice Prawęcina
stary krzyż i nowa kapliczka
widok na las z wąwozem
nieczynna studnia
widoki na pola
Na zakończenie mocne wrażenie zrobiła końcówka drogi z Prawęcina Górnego do Kunowa. Dość sporym odcinkiem prowadzi malowniczym wąwozem lessowym.
na drodze z Prawęcina do Kunowa
Przez Kunów przemknęliśmy bez zatrzymania, a na peron przybyliśmy na 15 minut przed odjazdem pociągu.
jeden z kunowskich krzyży
Trasa była męcząca, bo dosyć długa – 19,9 kilometra, miała
także utrudnienia z powodu śniegu. Uważamy, że cel został zrealizowany.
Tekst
– Edek
Zdjęcia
– Edek i Janek
Z zainteresowaniem przeczytałem przytoczony wpis o krzyżu.
OdpowiedzUsuńPiękne w swej wymowie inskrypcje, ale też piękna refleksja.
Takie miejsce, żeby zostało "własnym", chyba faktycznie musi zostać odnalezione samodzielnie. W dodatku nie wtedy, kiedy się szuka specjalnie.
Nie zapytam o drogę:)
I to się nazywa "czytanie ze zrozumieniem".
UsuńDo szukania najlepiej wziąć wspomnianą Jagodę. Jak tylko się ona wkurzy, że za długo chodzimy i gorąco jest, to wąwóz zaraz będzie. ;)
Fajna wędrówka.
OdpowiedzUsuńTeż mam kilka takich samodzielnie odkrytych miejsc w lasach, ale u nas wąwozyh to iły,więc poza okresem silnych mrozów i tęgich upałów zawsze tam błociaro.
Zmykam czytać zalinkowany wpis bo już mam otwarty w nowej karcie.
U nas okolice Kunowa to wąwozy za wąwozami, jestem pewna, że nie znaleźliśmy wszystkich. A szukamy od lat.
UsuńNo to trzymam kciuki za kolejne odkrycia.
UsuńJak tylko coś znajdziemy, zamieszczę stosowną wzmiankę. :)
UsuńW lecie fajnie,w zimie też...
OdpowiedzUsuńA wiosną i jesienią! Sama nie wiem, kiedy najładniej. Chyba akurat wtedy, kiedy tam zaglądamy.
UsuńBardzo lubię czytać Pani "opowieści"...widać w nich prawdziwą pasję:)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńTym razem kolega Ed opowiadał. A o naszych ulubionych miejscach to się nie da obojętnie opowiadać.
Stary krzyż i kapliczka stoją przy domu moich pra pradziadków. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO, dziękuję za interesujący komentarz. Bardzo lubię ten krzyż, a teraz będzie jeszcze bardziej "rodzinny" i zatrzymując się przy nim wspomnę ludzi, którzy tu dawniej mieszkali.
Usuń