Nie ukrywam – lubimy zaglądać do Centrum Rzeźby Polskiej w
Orońsku. Jako stali bywalcy wybieramy się tam głównie wtedy, gdy możemy
obejrzeć kolejną atrakcyjną wystawę. Po trzyletniej przerwie doczekaliśmy się
wielkiej wystawy, takiej, którą się ogląda z podziwem, a potem wspomina latami.
Wystawa ma tytuł „Tylko sztuka”. Autorka prezentowanych na niej prac nosi
trudne do wymówienia nazwisko Ursula von
Rydingsvard. Artystka żyje i tworzy w USA, nosi nazwisko pierwszego męża, a
jest z pochodzenia Polką (po matce) urodzoną w Niemczech podczas drugiej wojny
światowej. Życiorys ma równie skomplikowany jak nazwisko, ale nie o tym…
W parku rzucają
się w oczy dwie prace – to monumentalne rzeźby wykonane z cedrowego drewna. Rzeźba
„Pierwsza” ma kilka metrów wysokości, jest złożona z niewielkich, ciętych piłą
mechaniczną kawałków drewna, które po złożeniu rzeźby są barwione grafitem.
Mordercza praca. Można ją zobaczyć na filmie towarzyszącym wystawie. Tą metodą
powstają najliczniejsze prace artystki.
Na trawniku
przez pałacykiem Brandta umieszczono i drugą rzeźbę. To „Zadrapanie”. Jest
nieco mniejsza niż „Pierwsza”, ale równie interesująca.
Kolejne rzeźby
podziwiamy w galerii Oranżeria. Tu możemy dostrzec odniesienia do biografii
artystki. Praca „Bez tytułu” (Dziewięć stożków) zdaje się pokazywać jej rodzinę
– rodziców i całą siódemkę dzieci. Możemy jedynie zgadywać, kto jest kim.
W przedsionku
oranżerii na ścianie wisi drewniany fartuszek, a w Muzeum Rzeźby Współczesnej olbrzymia
łyżka czy łopata. Co ciekawe – Ursula nigdy w dzieciństwie nie była w Polsce,
znała ją jedynie z opowiadań matki, a mimo to miała wpływ na jej twórczość.
Mnie się bardzo
spodobały rzeźby nawiązujące do oceanu i jego głębin. To „Dno oceanu” i „Głosy
oceanu”, które mają nieoczywisty wygląd. Ta pierwsza – olbrzymia misa – ma
dodane elementy z jelit zwierzęcych.
Na wystawie
obejrzymy nie tylko monumentalne rzeźby. Na jednej ze ścian umieszczono
instalację złożoną z przedmiotów zebranych przez artystkę. Najbardziej rozbawił
mnie opis tej pracy. Podają tam, że jednym z jej elementów jest „zimowy kapelusz
ojca”. Przyjrzyjcie się uważnie – kapelusza ani śladu, ale solidna uszanka się
znajdzie.
Wrażenie robią
też prace, które pozornie wyglądają jak obrazy, ale chyba nimi nie są, bo
artystka wykonała je z jedwabnych szali, barwionych nici czy papieru.
Wystawa
zakończy się niebawem, ale jeszcze zdążycie ją zobaczyć w najbliższym
tygodniu.
... i inne (obejrzyjcie sami)
Poza tym warto
sprawdzić, jakie zmiany zaszły w pałacowym parku. A dzieje się tam wiele –
mam wrażenie, że trwa solidny remont.
Na zakończenie
relacji pokażę jedną tylko rzeźbę umieszczoną w parku. To praca Jana Tutaja
„Dystans_____2020”. Moim zdaniem najlepiej oddaje nasze życie w ubiegłym roku.
PS Pobyt w
Orońsku zaczęliśmy nad stawami, to i kończymy pałacowym stawem.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Orońsko broni się samo... ale ostatnie rzeźby nie są w moim guście estetycznym.
OdpowiedzUsuńO gustach się nie dyskutuje. Ja jestem nimi zachwycona.
Usuń