poniedziałek, 11 października 2021

Mała pętelka w Paśmie Jeleniowskim

Ta pętelka miała kilka miejsc dobrze i od lat znanych oraz kilka nowych dla nas. 
 
 
Wystartowaliśmy u podnóża góry Witosławskiej. Tu zamierzaliśmy obejrzeć drewnianą kapliczkę, która, jak głoszą podania, została zbudowana na miejscu prasłowiańskiego kultu. Badania archeologiczne prowadzone w latach osiemdziesiątych odkryły pod najstarszą częścią kaplicy pozostałości murowanego obiektu – być może był to murek kultowy.  
Na miejscu pierwotnej kaplicy zbudowano w 18 wieku niewielki drewniany kościółek, obecnie stanowi on prezbiterium kaplicy, do której w 19 wieku dobudowano również drewnianą nawę. Kaplica jest używana jedynie do odprawiania nabożeństw w dniu Zielonych Świątek, nosi bowiem wezwanie Zesłania Ducha Św.
 
dziewiętnastowieczna nawa
 
nieco sfatygowana wieżyczka
 

osiemnastowieczne prezbiterium
 
ówczesne łączenia desek
 
Planowałam zawrócić od kaplicy do miejsca startu i podejść na Witosławską wygodną szutrową drogą. Dałam się jednak namówić koledze Edowi na skorzystanie ze ścieżki w kierunku szczytu Witosławskiej. Jak to bywa w życiu, ścieżka po kilku metrach się skończyła, nastąpiło przedzieranie się do kolejnych równie nieoczywistych ścieżek, aż w końcu zdobyliśmy ów szczyt i przedarli się do szlaku. Tylko ja po drodze wywaliłam się na powalonym drzewie tak, że mi plecak głowę zakrył i Janek musiał mnie podnosić. Ale nic sobie nie uszkodziłam.
 
w gęstwinie
 
Na szlaku spokojnie. Się szło i już. Ale jakie to przyjemne chodzenie – świeże powietrze, las jeszcze niezbyt jesienny, promienie słońca tworzą jasne palmy na ścieżkach. Sama radość.
 

Rezerwat Małe Gołoborze ominęliśmy bez żalu – już tam raz zaglądaliśmy, a podejście na Witosławską zapewniło nam już wystarczającą dawkę trudności terenowych.
 
 

Na Szczytniaku mały odpoczynek, a potem zejście gołoborzem. No, tu mieliśmy trochę problemów. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że jednak podejście tym gołoborzem jest dużo łatwiejsze. Nic to, daliśmy radę. 
 
gołoborze solo
 
najsprawniejszy już na dole, a reszta się gramoli
 




występy w parach i solówki

Nawet jak się zdarzy upadek, to nie upadamy na duchu.
 
Potem szlak prowadził nas łagodnie przez Skoszyńską aż do skraju lasu. 
 
trochę błota
 
Teraz należało domknąć naszą pętelkę, czyi wrócić do miejsca startu. Mapa obiecywała przyzwoite leśne drogi, którymi pomaszerujemy bez problemów na wschód. I dotrzymała obietnicy. Drogi były naprawdę dobre. Czasem tylko rozjeżdżone przez traktory, ale wypełnione błotem koleiny można było bez problemu ominąć.  
 


Poza tym droga czasem wychodziła z lasu i dawała nam ładne miejsce z widokami na pola Skoszyna i dalej na północ. 
 
pola Skoszyna
 

jesienne barwy jeszcze nieśmiałe
 
śródleśna chatynka
 

Mieliśmy też sympatyczne spotkanie z kolarzami na oryginalnych rowerach. Korzystają oni ze ścieżek singletrack na zboczu Chocimowskiej. Członkowie stowarzyszenia Ostrower z Ostrowca Świętokrzyskiego przygotowali tu własnym sumptem trzy trasy dla rowerów enduro. Nie wchodziliśmy na te ścieżki, bo jest zakaz dla pieszych. Ale nawet gdyby go nie było, to by się  nie weszło. Kolarze zjeżdżają z nich z ogromną prędkością i lepiej trzymać się z daleka. Jestem pod wrażeniem tych ścieżek – można z nich korzystać bezpiecznie, nikomu nie utrudniają wędrowania, a sami kolarze niezwykle sympatyczni (rozmawialiśmy z nimi na postoju). Dla osób zainteresowanych taką formą aktywności podam link do strony z informacjami o Jelniowskich Ścieżkach (tu link).
 
przygotowano trzy trasy o różnym stopniu trudności - Strumyk, Trzygłów i Świst
 
Jeszcze tylko kilka jesiennych widoczków z drogi i już koniec wycieczki. Jeśli o mnie chodzi, uważam, że była udana. 
 
jesień w lesie
 
Tym razem mogę zaprezentować mapkę trasy. Nie polecam przedzierana się przez chaszcze, pozostałe odcinki (zwłaszcza ten u podnóża pasma) naprawdę przyjemne.



Zdjęcia – Edek, Janek i ja
 

6 komentarzy:

  1. Powoli i to, najpiękniejsze, pasmo Gór Świętokrzyskich Zostaje dewastowane. Rowery górskie to tragedia. Zniszczenia jakie powodują to jak opad nawalny. Dodajmy do tego bushkraft, udrożnianie dróg prowadzących z jednej strony pasma na drugą. Biedne zwierzęta i ptaki. Pasmo Iwaniskie powoli niszczone przez kamieniołomy. Itd, itd.Gdzie ten co to wszystko stworzył????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się jednak porównać rowerów ze zniszczeniami, jakie powodują quady i małe motocykle terenowe. Te pojazdy dewastują wszystko i wszędzie, do tego hałas i smród spalin. A tu trzy ścieżki. Przyznam - nie widziałam ich, bo nie odważyłam się wejść.
      Ale widzieliśmy dewastację lasu przy podejściu na dziko na Witosławską. I to nie rowery, a ludzie z siekierami czy piłami pozostawiali jodły czy buki ścięte i leżące do całkowitego uschnięcia w lesie. Wyglądało mi to na nieudane próby kradzieży drewna.
      Człowiek bezmyślnie niszczy bogactwo lasu i nie zdaje sobie sprawy z tego, że to nie jest wieczne. Co pozostawimy po sobie?

      Usuń
  2. Mam nadzieję że szlak jest dobrze oznakowany... bo mam nie miłe wspomnienia z błądzenia kilkanaście lat temu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta śródleśna chatka z ikonami wygląda niezwykle klimatycznie. Ciekawe czy stoi opuszczona. Jeśli tak, fajnie byłoby poznać historię osoby, która w niej mieszkała. Może był to np. jakiś twórca ludowy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chata pozostaje zagadką. Nie spotkaliśmy nikogo, kto mógłby nam udzielić informacji.

      Usuń