Kolega Ed już dawno zaplanował spacer nad zalewem w Brodach.
W końcu się na niego wybraliśmy. Wiatr też się wybrał. Z tym, że akurat wyszedł
nam na spotkanie, co znaczy, że wiał nam w pysk i nie ułatwiał chodzenia. Ale w
sumie nie uniemożliwił. No i czasem odpuszczał.
Wystartowaliśmy w Brodach – słonko świeciło, wiatr jeszcze
się nie rozkręcił. Rzuciliśmy okiem obiektywu na Kamienną.
Później należało podejść do zabytkowej tamy z roku
1840. Niezmiennie podziwiam durnotę tych, co po takim pięknym obiekcie bazgrzą
farbami zamiast uszanować dziedzictwo historii regionu.
Pora przejść przez działająca tamę zbudowaną w latach 60.
dwudziestego wieku i spojrzeć w oczy Staszicowi, którego popiersie przypomina,
komu zawdzięczamy czasy przemysłowego rozwoju naszych okolic.
A teraz rozstajemy się ze słońcem, które postanowiło skryć
się za chmurami. Będzie do nas czasem wyglądać, żeby sprawdzić, jak sobie
radzimy z coraz silniejszymi podmuchami wiatru.
Najsilniej wiało, kiedy szliśmy wschodnią stroną zalewu.
Kaptur obowiązkowy. O zdjęciu kurtki nawet nie było co marzyć. A tymczasem
opatulony szczelnie wędkarz dzielnie tkwi na posterunku. Ciekawe, co złapał –
przeziębienie czy kilka karpi.
jeden z krzyży ustawianych przez pana Bidzńskiego z Kałkowa - zwykle ustawia je parami lub trójkami i utrzymuje stałą wysokość - 2,5m z ramionami rozpiętości ok. 2m
Zatrzymaliśmy się na krótko nad małym stawem po drugiej stronie szosy. Tu też wiało.
Warunki poprawiły się zdecydowanie na południowym brzegu
zalewu. Tu od ataków wiatru chronił las. Udało nam się wejść na teren jednego z
ośrodków – wczasowicze jeszcze senni, sprzęt na brzegu też zażywał odpoczynku.
Zachodni brzeg zalewu to prywatne posesje z dostępem do wody
– łodzie wyciągnięte na brzeg, zarośnięte brzegi, swoboda. Gospodarze uprzejmi,
nie zabraniają przejść, ale czujnie sprawdzają, czy nie włazimy w szkodę. Nie
włazimy.
Po przekroczeniu szosy w kierunku Stykowa idziemy już nad
Kamienną. Dawniej spotykaliśmy tu całe gromady łabędzi, a teraz pusto i cicho.
Ledwie kilka łysek przemknie – szybkie one są i pływają daleko od ludzi.
Kiedy zbliżamy się do Dziurowa, wygląda słońce. Otoczenie
rzeki nabiera barw.
Ja tradycyjnie schodzę na brzeg w okolicy mostu, żeby
sfotografować zakręt Kamiennej.
I tu wreszcie spotykam parę łabędzi, a przy brzegu kręci się
para zaaferowanych łysek.
Do stacji w Michałowie wleczemy się powolnym krokiem, żeby
nie za długo czekać na pociąg. I wracamy do domu.
Zdjęcia – Edek i ja
Uśpione piękno... aby do wiosny.
OdpowiedzUsuńA może tak zima pokaże inny wymiar piękna? Poczekajmy.
Usuń