Prognoza pogody zapowiadała ładny słoneczny dzień. Ładny
rzeczywiście był, ale, żeby mocno słoneczny, to już nie. Na szczęście słońce co
jakiś czas sprawdzało, czy maszerujemy. Maszerowaliśmy.
Start i meta znajdowały się w Koziej Woli, skąd poszliśmy na
zachód, wprost na dorodny dąb czerwony.
Po przejściu przez wieś zanurzyliśmy się w lesie. Trasa
prowadziła porządnymi drogami. Wiadomo, lasy koneckie to głównie drzewostan
iglasty, ale przyjemne jesiennie wybarwione buki czy brzozy też się trafiały.
Dziwne
tylko było częste usytuowanie przy drodze czegoś w rodzaju wieżyczek obserwacyjnych czy
może ambon myśliwskich. Jeśli to drugie, to nie chciałabym być zwierzyną w tym
lesie – praktycznie nie ma szans skryć się przed gęsto ustawionymi myśliwymi.
Krótki postój mieliśmy na skraju lasu przed wsią Piasek, a
potem rozpoczęliśmy marsz w stronę głównego celu całej wyprawy.
Kolega Ed zapowiadał, że przejdziemy przez bagno. Lekko się
wystraszyłam. Niepotrzebnie. Bagno okazało się malutką wsią – ot, kilka domków.
Spotkana na drodze mieszkanka Bagna zapowiadała, że możemy
spotkać w lesie miejsca działania bobrów. Spotkaliśmy.
Leśna droga doprowadziła nas do pomnika upamiętniającego
mieszkańców wsi Smarków zamordowanych przez niemieckich okupantów w czasie 2
wojny światowej oraz żołnierzy II zgrupowania Robota z oddziałów Ponurego.
pomnik przed Smarkowem
Kolejna leśna droga za Smarkowem doprowadziła nas do hałdy
dawnej kopalni Stara Góra.
To do niej tak usilnie dążyliśmy. Kolega Ed pobiegł
na szczyt hałdy, a reszta towarzystwa mniej lub bardziej mozolnie wdrapała się
za nim.
Widoki z hałdy były trochę słabsze, niż oczekiwaliśmy. Lekka
mgiełka skrywała widok na Łysogóry, słońce świeciło niezbyt mocno. Na szczęście
barwy jesiennego lasu nie zawiodły.
Nie wiem, jak inni, ale ja z pewnym trudem, mimo to bezpiecznie,
zlazłam z hałdy. Spotkaliśmy się u jej podnóża i kontynuowali marsz na
południe.
Teraz przyszło nam iść szosą. Było nieźle.
Pomnik na skraju Wielkiej Wsi już znamy, był pokazywany na blogu, ale
drewniany „dziobak”, którego wypatrzyłam przy czerwonym szlaku, był
zaskoczeniem nie lada.
Ostatni fragment trasy prowadził kolejną ładną leśną drogą
na południowy zachód.
Lekka zmiana kierunku marszu i wychodzimy na polną drogę do
wsi. A tam przywitało nas słońce. Nareszcie!
Jeszcze tylko uwiecznienie przydrożnego krzyża i możemy
zakończyć naszą wycieczkę.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Świetna trasa, piękne zdjęcia, złota jesień, ale dziobak - rewelacyjny.
OdpowiedzUsuńA wszystko efekt współpracy. Trasę wymyślił Edek, zdjęcia - każdy coś dorzucił, zaś dziobaka ja wypatrzyłam, a zdjęcie Edek zrobił.
UsuńFajne foty...
OdpowiedzUsuńDziękuję. Staramy się.
UsuńPrócz bobrów, pełno w tych okolicach dzików. Gdy byliśmy zimą, buchtowiska były wszędzie, a z lasu dochodziło charakterystyczne kwilenie.
OdpowiedzUsuńW naszych lasach ostatnio jest dużo dzików. Z odgłosów największe wrażenie zrobiło na mnie tupanie sporego stadka, które nadbiegało w nasza stronę. Z wrażenia człowiek nieruchomieje.
Usuń