Tytułowe szuwary spotkaliśmy w Orońsku, gdzie wybraliśmy się
na spacer po ścieżkach i groblach tamtejszego gospodarstwa rybackiego.
Niestety trafiło nam się niezbyt miłe towarzystwo w postaci
silnego i raczej zimnego wiatru. Na szczęście szuwary trochę od niego chroniły.
Ale same uginały się pod naporem zimnego powietrza.
No i woda cały czas się marszczyła w miejscach najbardziej
wietrznych.
Byliśmy tam rano, słońce jeszcze lekko zaspane słabo
świeciło. Cały świat był spowity błękitem wczesnego jesiennego poranka.
Niektóre stawy są bardziej zarośnięte szuwarami, inne
mniej. Czasem obserwowaliśmy wąskie strumienie wody. Może to one zasilają stawy
w wodę z pobliskiej Oronki.
W niektórych miejscach słychać było głośny szum wody w
przelewach, czasem pokonywaliśmy mostki, a czasem zatrzymywali się na pomostach
dla wędkarzy, żeby z nich zrobić zdjęcie.
Nie obeszliśmy wszystkich stawów – to za dużo ich nawet jak
na nasze możliwości.
Na jednym z nich zadomowiło się ptactwo wodne – łabędzie i
łyski. Pływały dosyć daleko od nas, wcale nie zbliżały się na typowe ptasie
żebractwo. Widocznie mają tam wystarczająco pokarmu. Zaciekawiły nas łabędzie.
Para dorosłych pływała przy odległym brzegu, a czwórka młodych zgodnie
penetrowała zupełnie inne rejony stawu. Widocznie to ich egzamin z dorosłości.
Koledzy przyjrzeli się i roślinom porastającym brzegi.
Zajrzałam jeszcze raz nad stawy – nieco później. Wiatr nie ustał, tylko słońce mocniej świeciło. Tak
wyglądały.
Jestem winna dodatkowe wyjaśnienie. Po terenie gospodarstwa
nie można sobie tak po prostu spacerować. Należy wcześniej uzyskać zgodę
właścicieli, którzy zapraszają i na spacer i na wędkowanie. Najłatwiej
skontaktować się z nimi na stronie gospodarstwa (tu link).
To był mój plan na wycieczkę. Część historyczną zaproponował
Janek.
Pojechaliśmy do Kowali, gdzie krótki spacer przeniósł nas do
historii tej miejscowości.
Najpierw średniowieczne dzieje, czyli wędrówka po terenie
grodziska stożkowatego. Pozostałości grodu, który, jak zbadali archeolodzy,
funkcjonował od przełomu 13 i 14 wieku aż do wieku 16, to naprawdę spora
gratka. W dodatku dobrze widoczna w postaci niewielkiego pagórka w kształcie ściętego
stożka.
Poza tym bez problemu można się dopatrzyć fosy otaczającej
grodzisko. Nie trzeba nawet dużo wyobraźni.
Teren porasta las. Bardzo to przyjemne miejsce.
Od grodziska prowadzi dróżka leśna, którą docieramy do
mogiły powstańców 1863 roku. To także miejsce upamiętnienia zwycięskiej bitwy
powstańców pod dowództwem Teodora Cieszkowskiego i Władysława Eminowicza stoczonej
w sierpniu 1863 roku.
Dawniej znajdował się tu pomnik z krzyżem, a obok mogiła. W późniejszym
czasie teren mogiły zrównano z ziemią, a całość otoczono dużymi głazami. U stóp
pomnika ustawione są niewielki tabliczki z czarnego granitu – każda z jednym wyrazem
i oznaczeniem roku. Ustawiane są prawdopodobnie w rocznicę bitwy i utworzą kiedyś
pełne zdanie, które na razie jeszcze jest niedokończone.
Ślady historii okolicy to też stare nagrobki na cmentarzu
przykościelnym. Najbardziej zainteresowały nas te z dziewiętnastego wieku. A i
sam kościół jest interesujący. Niestety – nie udało nam się wejść do środka ani zrobić mu porządnego zdjęcia.
Na zakończenie jeszcze jedna ciekawostka – niewielki pomnik
poświęcony pamięci przedwojennych pilotów – Żwirki i Wigury. Powstał on w roku
1932, a polne kamienie na budowę postumentu znosili uczniowie tutejszej szkoły
z całej okolicy.
Taka to była nasza wycieczka. O jeszcze jednej jej części
opowiem następnym razem.
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
Piękna foto relacja...
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu wszystkich fotografujących.
Usuń