Mój
towarzysz wędrówki jest kieszonkowym aparacikiem fotograficznym. Ma takie pieszczotliwe określenie od zawsze. Otrzymał tę nazwę w uznaniu wybitnego poziomu technicznego, jaki prezentuje.
Służył mi zawsze w trudnych sytuacjach pogodowych, kiedy było jasne, że szkoda
brać ze sobą porządnego sprzętu, a debilek tani był, to i nie żal, jak by mu się
coś popsuło.
Teraz włóczę
się po lesie sama, z pięciogroszówką w kieszeni „na kukułkę”, no to zabrałam
raz starego druha.
Poranek był
słoneczny, w lesie kontrasty świetlne. Dla debilka duże wyzwanie.
Wkraczamy do lasu.