Na początek
Stożek Wielki (nie taki znowu olbrzym, ale jednak 978 m n.p.m.). Dojść na
ten szczyt można różnymi szlakami startując z Polski lub Czech. Taki to ten
Stożek. Tak wygląda widziany ze
szlaku żółtego.
Stożek Wielki, który faktycznie ma kształt stożka
Stożek Mały
(843 m n.p.m.) znajduje się nieco dalej na północ od Wielkiego.
w stronę Małego Stożka
Dotrzemy do
niego ze Stożka Wielkiego drogą, którą prowadzi kilka szlaków, a najbardziej
znany z nich to czerwony – Główny Szlak Beskidzki.
na szlaku
Edek i ja
zaliczyliśmy różne podejścia na jeden lub drugi Stożek. Może uda mi się je
skompilować w jednym wpisie.
Zacznijmy
od czeskiej strony. Stąd kilka szlaków prowadzi w stronę naszych szczytów. Mają
jeden wspólny punkt – to szczyt o nazwie Filipka, gdzie w pobliżu chaty Filipka
krzyżują się szlaki. Sama chata nie jest jakaś specjalnie efektowna, ale
można w niej odpocząć, spokojnie się rozejrzeć po okolicznych łąkach i
otaczających je górach. O ile pogoda będzie sprzyjać, rzecz jasna.
okolice Filipki
na szczycie
chata Filipka
Idąc drogą
wśród łąk, a potem lasem spotykamy nagrobek leśnika zmarłego w 1911 roku i
ciekawy kamień graniczny na styku trzech wsi Hrádek, Návsí i Nýdek. A potem już w stronę granicy.
niestety nie znam historii, którą upamiętnia ten kamień
ot, taki trójstyk wsi (za jakiś czas spotkamy się przy innym, bardziej znanym, trójstyku)
Przy okazji ciekawostka sprzed lat – jeszcze kilka lat temu na Mały Stożek można było wejść z Czech korzystając z przejścia granicznego w ramach tak zwanego „małego ruchu granicznego”. W tym punkcie turyści mogli przekraczać granicę, żeby wędrować po górach sąsiedniego państwa. Pamiętam jeszcze z mojego pierwszego pobytu w Cieszynie, jak przy każdym przejściu przez most graniczny okazywało się dokumenty. Z pokazanego na zdjęciu punktu nie korzystałam nigdy.
nieczynny polski posterunek graniczny
Kolejne podejście zaczynamy od strony Czantorii. Samo podejście na Czantorię możemy wybrać różnie, jedno już opisałam na blogu (tu link).
Kolejne podejście zaczynamy od strony Czantorii. Samo podejście na Czantorię możemy wybrać różnie, jedno już opisałam na blogu (tu link).
Jesteśmy
więc na Czantorii Wielkiej i zmierzamy Głównym Szlakiem Beskidzkim na południe.
Jest przyjemnie – wędrujemy lasem, czasem pojawiają się miejsca widokowe.
na szlaku z Czantorii w stronę Stożków
widok na Skrzyczne
I tak idąc
niespiesznie zdobywamy szczyt o nazwie Soszów Wielki. Jeszcze nim go
zdobędziemy, warto zatrzymać się w schronisku „Na Soszowie”, a potem już ze
szczytu możemy napawać się widokami na okolicę.
schronisko "Soszów" - wszystkie informacje jak na dłoni
widok na Czantorię
widok na pasmo Równicy
Po chwili
odpoczynku wyruszamy na spotkanie ze Stożkiem Małym, który ładnie się przed
nami wyłania.
pod Małym Stożkiem
Spróbujmy
teraz innego podejścia na Stożek Mały. Tym razem z Wisły Dziechcinki.
To
podejście zaczynamy w pobliżu interesującego wiaduktu kolejowego. Zbudowano go
na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku. Ma 25 metrów wysokości i 122
metry długości. Trudno go sfotografować ze szlaku. Może z drona było by
łatwiej…
wiadukt w Wiśle Dziechcince
a tu informacje o nim
Potem
mozolnie wdrapujemy się coraz wyżej i wyżej. Idziemy najpierw skrajem łąki, potem przez las. Jest cień, ale
latem szybko robi się gorąco.
w pełnym słońcu
strażnicy pejzażu
w stronę lasu
Pora na
chwilę odpoczynku. Możemy się zatrzymać przy efektownej skale nieco w bok od szlaku.
Dobrze jednak wiedzieć, jak do niej skręcić, bo nie ma żadnego drogowskazu,
który by do niej kierował. Trudno powiedzieć, jak się ta skała nazywa, bo
pojawiają się różne jej nazwy – Krzokowa, Krzokoska czy Krzakoska Skała. Jest
duża – ma około 10 metrów wysokości i 60 szerokości. Jest zbudowana z
piaskowców gruboziarnistych, a jej ściany są ułożone z nierównych warstw. Trochę jak sękacz.
Krzokoska Skała z bliska
widok z niej na Pasieki
Ma też
nawet niewysoką (coś około metra) jaskinię, która podobno prowadzi przez skałę
na wylot. Nie wiem, nie wciskałam się do środka.
wejście do jaskini
tu dopiero widać, jak to wejście jest niewielkie, ginie w ścianie skały
Samo
przejście między Stożkami to leśna droga grzbietem. Oczywiście nieco pod górę,
ale do przeżycia.
modrzaczek, czyli bieliestka siwa
dzięgiel leśny
Na Stożek
Wielki możemy wejść czerwonym szklakiem od strony Przełęczy Kubalonka albo
żółtym i zielonym od strony Istebnej. Jest co wybierać.
Nie mogę sobie odmówić zaprezentowania choćby kilku zdjęć, jakie Edek zrobił w październiku 2011 podczas podejścia zielonym szlakiem. Trafił wtedy na rewelacyjną pogodę z niesamowitą widocznością.
widok na Tatry ze szlaku zielonego
ku księżycowi
Na
połączeniu tych szlaków czeka na nas spotkanie z wychodniami
skalnymi na Kiczorach, a właściwie między Kiczorami a Krykawicą. Są ładnie wyeksponowane od strony ścieżki i wcale ich
nie trzeba żmudnie poszukiwać.
widok ze szlaku na Kiczory
skałki
Z Kiczor ładnie widać i naszego głównego bohatera, a szczególnie schronisko na nim. To najstarsze schronisko w Beskidzie Śląskim budowane w latach 1920 - 22 według projektu Stanisława Chorubskiego. Warto się tam zatrzymać, żeby odpocząć i podziwiać widoki. My jakoś nigdy się nie zatrzymujemy na dłużej, tylko przebiegamy szybko i dalej, dalej...
widok z Kiczor na schronisko pod Stożkiem Wielkim
schronisko w roli głównej
widok na północ
Tyle już
razy weszliśmy na Stożek Wielki, to może wreszcie zejdźmy z niego. Jeśli o mnie
chodzi, to najbardziej niezapomnianym schodzeniem był prawie bieg z górki na
pazurki niebieskim szlakiem do Wisły Głębce. Na leśnych ścieżkach szlaku było
dosyć ślisko, ale nie zważaliśmy na to. Musieliśmy zdążyć na pekaes.
szybko na dół
Dlaczego?
Już wyjaśniam. Kiedy o 14 00 dobiegliśmy do szosy, już tam czekała sympatyczna
policjantka, która poinformowała, że punktualnie o 14 10 zamykają szosę na
przejazd wyścigu Tour de Pologne. Pięć minut wcześniej powinien przyjechać nasz
autobus. Przyjechał. Pruliśmy w stronę Cieszyna i widzieliśmy, jak po naszym
przejeździe zamykają wjazd na szosę. Udało się! Nie musieliśmy sterczeć w lesie
kilka godzin w oczekiwaniu na przywrócenie normalnego ruchu. A wyścig
obejrzeliśmy na ulicach Cieszyna.
Tour de Pologne
I to tyle
na temat Stożków. Jak widzicie, można te szczyty zdobywać po kilka razy i
zawsze trafi się na inny wariant podejścia lub zejścia.
PS. O beskidzkich skałkach pisałam już na blogu - tu link.
Zdjęcia – Edek i ja
Niestety, tutaj nie byłem... a na dodatek się nie zanosi.
OdpowiedzUsuńFajnie,że zmienił się trochę charakter tego forum na rzecz dużej ilości fajnych zdjęć.
Pamiętam początkowe obawy aby nie zanudzać fotkami,bo kto to będzie oglądał ?
W dobie komunikacji obrazkowej Foty sprzedają i dokumentują najlepiej co nie znaczy,że opisy są niepotrzebne - zawsze inteligentne są nerwem tych relacji.
Gratuluję !!! :)
Przez lata blog ewoluował. To było nieuniknione.
UsuńTeraz, kiedy praktycznie wychodzę tylko do pobliskiego lasu, sięgnęłam po zasoby archiwalne, a tam mnóstwo niepokazywanych zdjęć. Ze Stożków było kilkaset. Na pewno jeszcze wiele zostało wartych pokazania, ale ilości mnie pokonały.
Jeśli się nie znudzę wspomnieniami, przygotuję jeszcze kilka takich sentymentalnych wpisów. A co potem? Zobaczymy...
Przepiękna wycieczka, bardzo już mi się tęskni za górami, więc poczyniłam pewne wakacyjne plany, a nawet rezerwacje - tym razem w polskich górach :)
OdpowiedzUsuńPolskie góry najlepsze. I nie wybieraj tych najpopularniejszych.
UsuńJedyny raz na Stożku byłem 4 lata temu. Idąc wtedy w stronę schroniska, spotkaliśmy dwójkę piechurów, z którymi szybko nawiązaliśmy dyskusję. Po kilku minutach rozmowy okazało się, że panowie są z Kielc. I tak kolejne kilometry wędrówki upłynęły nam nadzwyczaj szybko w towarzystwie "świętokrzyskich górali".
OdpowiedzUsuńNo, proszę. "Świętokrzyscy górale" lubią Stożek.
Usuń