poniedziałek, 25 maja 2020

Spacer z debilkiem

Mój towarzysz wędrówki jest kieszonkowym aparacikiem fotograficznym. Ma takie pieszczotliwe określenie od zawsze. Otrzymał tę nazwę w uznaniu wybitnego poziomu technicznego, jaki prezentuje. Służył mi zawsze w trudnych sytuacjach pogodowych, kiedy było jasne, że szkoda brać ze sobą porządnego sprzętu, a debilek tani był, to i nie żal, jak by mu się coś popsuło.
Teraz włóczę się po lesie sama, z pięciogroszówką w kieszeni „na kukułkę”, no to zabrałam raz starego druha.
Poranek był słoneczny, w lesie kontrasty świetlne. Dla debilka duże wyzwanie.  

Wkraczamy do lasu.

I nagle się okazuje, że jesteśmy na czarnym szlaku. 

Nie tylko światło daje kontrast. Las się zmienił. Że zieleń wróciła, to miło, ale żeby w Moim Ulubionym Kawałku Lasu pomazać drzewa farbą i tworzyć napisy?! No to już duża przesada.

 Tak to miejsce wygląda teraz. Jak było, możecie sobie przypomnieć w tym linku.

Poza tym ptaki śpiewają teraz na potęgę, ale i tak ich śpiew jest zagłuszany przez piły motorowe, które skutecznie zmniejszają liczbę drzew. A drogi rozjeżdżone jeszcze bardziej niż wczesną wiosną.

takie to teraz leśne drogi

Trzy Buki jeszcze się trzymają.  

biedaczyna
 
W tej sytuacji salwuję się ucieczką w pola. A tam zboża już jakie wysokie! 



Na miedzy kwitną drobne kwiatki i pysznią się głogi. To dla debilka duże wyzwanie – słabo sobie radzi z fotografowaniem kwiatów. Mimo wszystko pozwalam mu się wykazać. 

fiołek trójbarwny

 gwiazdnica pospolita

głóg w cieniu
 
Wracam do miasta, a tam też trochę kwiecia na drzewach i krzewach. 

Chyba niedługo matury...

Te krzewy całe obsypane kwieciem, ale nie wiem, jak się nazywają.  
Już wiem - tawuła nippońska. Dziękuję za pomoc w identyfikacji. 
 
Może znów kiedy zabiorę jakieś towarzystwo na codzienny spacer po lesie, to się podzielę kolejnymi wrażeniami.

Zdjęcia – debilek z moją pomocą

4 komentarze:

  1. Aparaty na wycieczkach nie miały ze mną łatwego życia. Jednego pokonała jaskinia, a drugiego śliska skałka. Ten kwitnący na biało krzew na moje oko to tawuła prawdopodobnie nippońska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam ulubionego panasonica. Dwa razy zrywałam mu suwak uruchamiający działanie (nie miał przycisku). Po drugim zerwaniu przeszłam na model innej firmy z przyciskiem. Ale za tamtym tęsknię.
      Za tawułę dziekuję. Zaraz zmienię podpis.

      Usuń