Dziś słonce świeciło od samego rana
i przez większość trasy prosto w twarz. No to się opalaliśmy. Ale było to
niezwykle męczące opalanie, bo taka duża dawka ciepła i światła po zimie daje
nieźle w kość. W rezultacie wróciłam do domu mocno zmęczona. Myślę, że koledzy
też, chociaż trasa była niezbyt trudna, a nawet przyjemna.
poranne słońce w lesie przed Długojowem
Długojów wita, ale zachowuje dystans
kapliczka w Długojowie
Po wyjściu ze wsi maszerowaliśmy pięknym,
suchym lasem zdobywając szczyt Skalnej Górki. Dopiero zejście z niej łączyło
się z marszem na tak zwany azymut, czyli raczej bez ścieżek, za to z pewną
ilością podmokłego terenu.
kwiaty podbiału na szczycie Skalnej Górki
Po wyjściu z lasu dotarliśmy do
zalewu w Umrze. Woda w nim aż skrzyła się w słońcu. Nad zalewem wędkarze,
którzy bali się, że będę ich fotografować, więc w ramach samoobrony namówili
mnie na zrobienie zdjęć kaczkom. Zobaczcie, co mi wyszło.
złote kaczki
zalew w Umrze
stawidła na Bobrzy
Potem zajrzeliśmy na podwórze przy
budynku dawnego młyna. Jego obecny właściciel opowiedział nam, że młyn pochodzi
z roku 1825, kiedyś napędzała go woda z kanału, który zasypano przy budowie
zalewu. We wnętrzu zachował się stary śrutownik, można też zobaczyć obrys
dawnych drzwi wejściowych, które teraz są niziutkie, a pierwotnie miały
wysokość 3 metrów. Tak przez lata zmieniło się otoczenie młyna.
wnętrze młyna
Niedaleko czekała na nas kolejna
niespodzianka – na zakręcie we wsi Dąbrówka zauważyłam krzyż z figurą
„odwróconego” Chrystusa. Nie wiem, jakim cudem udało mi się ją wypatrzeć, bo
jest cała poczerniała i w dodatku zakryta w dużej części ozdobnym wianuszkiem.
Ale nawet tak się przed nami nie ukryje, dołączam zdjęcie do kolekcji, może
kiedyś uda się znaleźć wszystkie krzyże z taką figurą.
figura Chrystusa z Dąbrówki
W dalszej drodze do Zagnańska
napotkaliśmy kilka ładnych dębów. Jedne tworzyły alejkę, inne rosły
samotnie, a to w lesie, a to w polu. Zajrzeliśmy też do najsłynniejszego –
Bartka. Wydaje się, że u niego wszystko po staremu.
dęby za Osową
dąb przy szlaku konnym
dąb Bartek
I w końcu resztką sił, osłabieni słońcem
i marszem dowlekliśmy się na stację.
Zdjęcia:
Edek i ja
Biedny Bartuś... cały czas na podtrzymaniu.
OdpowiedzUsuńA wokół kręci się pełno ludzi, którzy ciągle kombinują, jak mu pomóc.
UsuńPiękne zdjęcia. A Bartek? Jak go widzę to jakoś nie czuję dumy. Raczej smutek. :(
OdpowiedzUsuńJak to mówią, starość nie radość. Drzew to chyba też dotyczy.
Usuń