Wyprawa
niełatwa, ale warta trudu.
Zaczęliśmy
od zwiedzania Kozienic. Dla mnie – bomba! Zaskoczyło mnie bogactwo historii
miasta, jego zabytków. Miasto lokowane w XIV wieku, no to i warto zajrzeć w
głąb jego historii, poszukać jej śladów w teraźniejszości.
rzeźbiony jeleń z herbu Kozienic
dziewiętnastowieczny dom w stylu dworku mazowieckiego
Bywał
tu często król Władysław Jagiełło (tu i tu relacje o związanych z nim miejscach
na naszym blogu). W kozienickim parku zobaczymy grupę rzeźb (współczesnych
oczywiście), które upamiętniają wkład mieszkańców miasta w zwycięstwo pod Grunwaldem.
Oto na niewielkim stawie replika mostu łyżwowego wykonanego w Kozienicach i spławionego
Wisłą do Czerwińska oraz grupa postaci ilustrująca inspekcję królewską podczas
prac.
replika fragmentu mostu pontonowego
Jest
tam też prawdziwie stary obiekt – to najstarszy w Polsce pomnik ku czci narodzin królewskiego syna – późniejszego króla Polski – Zygmunta
Starego.
szesnastowieczna kolumna ku czci Zygmunta Starego
W
parku rosną dorodne i stare drzewa, spacerowicze pokonują urocze alejki. A my
tropimy historię.
Ów
park był niegdyś ogrodem otaczającym pałac wybudowany pod koniec XVIII wieku
według projektu włoskiego architekta Francesco Placidi. Miała to być
wypoczynkowa rezydencja króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Powiem jedno –
dla tego pałacu (choć nie zachował się cały) warto zajrzeć do Kozienic. Budowla
okazała i po prostu piękna, świetnie architektonicznie zaplanowana, z uroczymi
subtelnymi zdobieniami. No, perełka.
zachowane skrzydło kozienickiego pałacu i oficyna
popiersie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego
detale architektoniczne
A czemu ów to pałac nie ostał się cały? Cóż – historia. Pierwsze ciężkie przeżycia i grabież
pałacu nastąpiły po powstaniu kościuszkowskim, potem zaborcy austriaccy wywieźli
pozostałe resztki, pałac podupadał.
Dopiero
kolejny zaborca – rosyjski generał Iwan Iwanowicz Dehn zadbał o pałac i jego
otoczenie. Otrzymał on od cara dobra kozienickie w uznaniu zasług w budowie
fortyfikacji. Rodzina Dehnów stopniowo przebudowywała pałac, zmieniała jego
wygląd, urządzenie komnat. Z ich czasów pochodzi na przykład basen, który
zastąpił gazon przy wjeździe do rezydencji.
pusty obecnie basen na pierwszym planie
Na
niewielkim pagórku pozostał mały zaniedbany prawosławny cmentarzyk, gdzie spoczywają
członkowie tego rodu.
jeden z nagrobków
Pałac
spłonął podpalony przez Niemców w czasie drugiej wojny światowej. Na jego
miejscu odbudowano budynek, w którym mieści się siedziba władz miasta.
kopie zniszczonych przez okupantów osiemnastowiecznych rzeźb włoskich wykonane w latach powojennych przez Adolfa Stawarza
Spacer
po Kozienicach pozwala spotkać kolejne ślady historii. Ot, choćby przemysłowej.
Z czasów stanisławowskich pochodzi nieczynna już kuźnia – hamernia usytuowana w
pobliżu rzeki. W tamtych czasach zakład produkował sztucery (podobno bardzo
dobre). Od czasu powstania kościuszkowskiego zakład podupadał, ale udało się go
reaktywować w latach trzydziestych XX wieku. Teraz to już tylko malownicza
ruina.
budynek hamerni
jej wnętrze
zalew na Zagożdżonce w pobliżu hamerni
Jest
też w Kozienicach zabytek – nie zabytek, czyli dawne kramy kupieckie z początku
XIX wieku. Zostały one w latach dziewięćdziesiątych XX wieku całkowicie
rozebrane i odbudowane. I dlatego pewnie wszyscy spotkani przez nas mieszkańcy
miasta nic nie wiedzieli o starych kramach, ale „filary” zna każdy.
jak kramy, to i reklama
próba ucieczki przed reklamą
Są
też w Kozienicach ciekawe świątynie, a wśród nich kościół Świętego Krzyża. Wielokrotnie
przebudowywany i przeniesiony na nowe miejsce w obecnej formie został zbudowany
pod koniec XIX wieku. Niestety nie udało nam się wejść do wnętrza, więc nie
mogliśmy podziwiać jego pięknych rokokowych ołtarzy.
fronton kościoła Świętego Krzyża
I
jeszcze cmentarze – zamknięty kirkut i pełen pamiątek przeszłości cmentarz
katolicki. A na nim mogiły legionistów i żołnierzy 2 wojny światowej.
ogrodzenie cmentarza żydowskiego
żołnierskie mogiły na cmentarzu parafialnym
Po
takiej porcji zwiedzania wyruszamy na prostą trasę w kierunku Pionek. Idziemy
niebieskim szlakiem, a potem świetną utwardzoną drogą – to tak zwana Czarna Droga.
na szlaku
Słońce opala nam wszystkie odsłonięte fragmenty ciała (głównie nosy), co i rusz śmigają rowerzyści, a my dążymy do znanego nam rezerwatu Brzeźniczka. Właściwie niewiele się zmienił przez rok, ale woda pokryta sporą warstwą roślinności. Przypuszczam, że to rzęsa drobna i większy od niej żabiścieg pływający.
w rezerwacie Brzeźniczka
roślinność wodna
I
na zakończenie Pionki – człowiek już ledwo nożynami przebiera, ale i tu coś
zauważy. A to roślinka jaka kwitnąca, a to kościół – naprawdę imponujący, a to
pomnik.
polna różyczka na skraju miasta
neobarokowy kościół św. Barbary w Pionkach
tablica upamiętniająca nauczycieli tajnego nauczania z czasów 2 wojny światowej
Kolega
Ed chciał jeszcze szukać innych ciekawostek w Pionkach, ale kategorycznie
odmówiłam współpracy i zasiadłam na ławce. Innym razem się rozejrzymy po tym
mieście, a na upalną czerwcowa niedzielę 22,6 kilometra w zupełności wystarczy.
Gdybyście
chcieli dowiedzieć się więcej o zabytkach Kozienic, polecam stronę powiatu (tu link)
Niezły szmat!
OdpowiedzUsuńświetną ekipę macie - pozdrowienia dla Wszystkich!
Kozienice to dla mnie może nie terra incognita - ale raczej tereny znane tylko przelotnie. Chyba będzie trzeba zaplanować tam jakiś dwudniowy trekking.
Dla mnie to znów była życiowa nowość. Nigdy tam nie byłam. No, wstyd. Ale trzeba tam koniecznie znów zajrzeć. Przecież w pałacu jest muzeum, a nie było zwiedzania.
Usuń