Sprawdzamy
na mapie, co ciekawego jest do obejrzenia. I okazuje się, że niestety sporo. A
czasu niewiele, więc wybieramy to, co niedaleko.
Skoro już
idziemy na północny wschód od Wołkowyi, to decydujemy się przejść szlakiem
rowerowym do Bereźnicy Wyżnej. Szlak rozjeżdżony, w tej sytuacji wolimy przejść skrajem
lasu i łąką. Mamy z niej widok na wieś i od razu wiemy, że trafiliśmy dobrze.
okolice Bereźnicy Wyżnej
Naszym
głównym celem jest dziewiętnastowieczna cerkiew unicka ufundowana w roku 1839
przez Mikołaja Krajewskiego. Obecnie cerkiew przeznaczono na kościół katolicki.
Nie udało nam się wejść do wnętrza, a szkoda, bo znajduje się tam podobno część
siedemnastowiecznego ikonostasu.
Obejrzeliśmy
za to niewielki cmentarz, na którym można zauważyć kilka interesujących
nagrobków. Jest też we wsi dziwny malutki cmentarz po drugiej stronie szosy, a
na nim parę grobów i murowana kaplica z roku 1908.
mogiła właściciela wsi Karola Szczepanowskiego na cmentarzu przykościelnym
Zauważamy
też ładne stare lipy przy drodze.
okazałe lipy
Drugą
interesującą wsią na naszej trasie jest Górzanka. Tu, „parę metrów za
zakrętem”, jak nas informują dwaj chłopcy, znajduje się kościół pod wezwaniem Wniebowstąpienia Pana Jezusa.
Jest to w
rzeczywistości cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem świętej Praksewy, która
zbudowano w latach 30. dziewiętnastego wieku. Z drogi jest słabo widoczna, bo
zasłaniają ją dorodne drzewa. Jedno z nich to potężny kilkusetletni dąb.
kościół w Górzance
dąb, ktorego wiek szacowany jest na 400 - 600 lat
czymże jest człowiek przy takim pniu?
Na
szczęście można bez problemu zajrzeć do wnętrza cerkwi – kościoła, bo w
pobliskiej galerii jest udostępniony klucz do kłódki zamykającej kościelną
kratę.
kłódka nieco oporna
przedsionek
Niezaprzeczalnie
najcenniejszym obiektem jest tu rzeźbiony ikonostas. To, zdaje się, wielka
rzadkość. Pochodzi z pierwszej połowy 18. wieku i według miejscowego przekazu,
został wyrzeźbiony z jednego pnia lipy.
wnętrze świątyni
jedna z odrestaurowanych ikon
fragment ikonostasu
jedna z odrestaurowanych ikon
Warto też
zauważyć dziewiętnastowieczną dzwonnicę parawanową, w której umieszczono dwa
dzwony. Jeden z nich jest datowany na rok 1711.
dzwonnica
tablica pamiątkowa na ścianie dzwonnicy - nie powtarzam jej treści, ale jestem pełna podziwu dla zasług księdza Bieleckiego
W drodze z
Górzanki do Wołkowyi warto zauważyć dwie kapliczki. Nie są jakoś specjalnie
stare, ale są…
współczesna kapliczka
kapliczka domkowa z drugiej połowy 19. wieku
W samej
Wołkowyi zachowała się jedynie resztka ruiny tutejszej cerkwi oraz dawna kamienna
dzwonnica. Nie dość, że ledwo zachowana, to jeszcze zdjęcie robione wieczorem.
pozostałość cerkiewnej dzwonnicy w Wołkowyi
I to
wszystko o Wołkowyi, co miałam do zaprezentowania. W kolejnym wpisie wyruszymy
w góry.
Zdjęcia – Marysia, Edek i ja
Niestety okolic nie pamiętam... stanica studencka była trochę wyżej miasteczka od drogi asfaltowej w prawo za mostkiem koło kartofliska,jakieś 1,5 km nad zakolem zalewu na skraju lasu. Piękne czasy I Ogólnopolski Rajd Poślubny na dwie młode pary. :)
OdpowiedzUsuńO, piękny rajd. U nas było 6 par z długim stażem małżeńskim. I wolne elektrony. Te najbardziej ruchliwe.
Usuńkartofliska nie uświadczysz - teraz wszędzie domki dla letników, których się namnożyło.
To jedne z niewielu cerkwi które przetrwały w Bieszczadach... Szczególnie na południu zostało wszystko spalone, zniszczone, rozebrane... Fajnie że wyszukujecie takie mało uczęszczane szlaki, w sumie to tak jak my :)
OdpowiedzUsuńTyle się u Was naoglądałam tych zniszczonych cerkwi, że serce pęka. I chciałam znaleźć choć jedno żywe miejsce.
UsuńNa uczęszczany szlak też się wybraliśmy - wrażenia, o jakie trudno w normalnych turystycznych warunkach. Tu było spokojnie i po ludzku.
W Bieszczadach byłam tak dawno, że wtedy jeszcze murowanych domów nie było :-). A przynajmniej tyle.
OdpowiedzUsuńTak samo mówili ci, co bywali wielokrotnie. Teraz czekam na dostawę zdjęć archiwalnych od Edka. Będzie porównanie.
UsuńCzasy bieszczadzkich zakapiorów już nie wrócą, na jedno dobrze, na drugie szkoda, wolę zakapiora niż nowobogackiego buca... ale mniejsza.
OdpowiedzUsuńwędrówka świetna, chłop jak dąb, pasują do siebie ;-)
pozdrowienia dla wszystkich uczestników.
Jeden taki zakapior w sklepie nam doradzał, żeby kościół koniecznie obejrzeć. No i przejść wokół, bo dęby musimy zobaczyć. Ale, jak zapytałam, które piwo wziąć, bo gatunki tu jakieś obce, to nie umiał doradzić. ;)
UsuńEkipa też Cię pozdrawia.
Jak to był prawdziwy zakapior to kupował najtańsze i wzmacniał denaturatem ;-) (obserwowałem kiedyś takich będąc opiekunem kolonii dziecięcej), dlatego nie umiał doradzić. Za to chciał błysnąć patriotyzmem lokalnym ;-)
UsuńA ja wzięłam w puszce. I przelałam do butelki po mineralnej, żeby pic w drodze. Gorąco było. :)
UsuńDenaturat w puszce? Pierwsze słyszę, może to benzyna ekstrakcyjna była?... takie coś też tam pijali (a może jeszcze piją?)
Usuń;-D
No nie, nie było to niebieskie. I ładnie się pieniło; czyli jednak nie denaturat. Zresztą sama wybierałam. ;)
Usuń