Gdzie
turysta świętokrzyski wyrusza z taką misją? Tam, gdzie lasy suche, a na mapie
żadnych poziomych kresek oznaczających bagna. I nie jest ważne, że był już
setki razy w takiej misji. W tym samym miejscu, rzecz jasna. Czy tym razem się
zawiedzie? Oto mała podpowiedź:
im dalej, tym lepiej
Wysiada
więc nasz turysta w Niekłaniu i ze zdumieniem konstatuje, że tutejszy
kościół jest widoczny jak na dłoni. Wokół zrobiło się goło i wesoło, a to za
sprawą tajemniczego zniknięcia drzew i krzaków z okolicy.
neogotycki kościół pod wezwaniem św. Wawrzyńca w Niekłaniu Wielkim (na szczęście nie wszystkie drzewa zniknęły)
Nasz nieco
zdezorientowany turysta czym prędzej kieruje się w stronę pobliskich lasów,
przez które prowadzi szlak niebieski. I w duchu się zastanawia, czy aby ten las
jeszcze jest.
Jakaż ulga
– las się ostał. I szlak również. A drogi jakie tam, panie dziejski – paluszki
lizać.
drogi w koneckich lasach
stary pień
Idzie więc
turysta z podobnymi zapaleńcami, rozkoszuje się chłodnym, choć słonecznym
dniem, wdycha świeże powietrze i spotyka znany zbiornik wodny. Nic nie jest w
stanie zaskoczyć tego, który wie, że za zakrętem będzie niewielki zalew, a za
kolejnym kapliczka na drzewie.
leśny zalew na Młynkowskiej - zbiornik przeciwpożarowy
drzewo z żółta kapliczką na posterunku
Co dalej?
No, przecież wiadomo – miejsce bez młyna w Piasku. Można go sobie przypomnieć,
ale bez ckliwości. Na szczęście duży zalew na Młynkowskiej nigdzie nie przeniesiony
i malowniczy jakby bardziej niż zwykle. To się go fotografuje.
zalew w Piasku
O czym
jeszcze turysta pamięta? O oddaniu należnej porcji zachwytów ulubionej alejce
nad wodą. I o tych, co tu mieszkali i zginęli z rąk Niemców w obławie na
oddział partyzantów Robota.
alejka w Piasku
kamień upamiętniający małżonków Janiszewskich
figurka matki Boskiej przy pobliskim krzyżu (zaczyna mi brakować pomysłów na jej kolejne zdjęcia)
Co potem?
Wieś Piasek z jej uliczkami (szkoda, że jabłonie jeszcze nie kwitną) i kolejne
drogi – bez szlaku, bez asfaltu i bez błota. Czyli to, co tygryski lubią
najbardziej.
przydrożna kapliczka
kapliczka w Koziej Woli
Na
zakończenie spotkanie ze starą dobrą znajomą – rzeczką Czystą.
rozlewisko Czystej (tu więcej o tej rzece)
A na zakończenie wędrówki, niestety, drobna niedogodność – niewielki odcinek asfaltem. Nic to, zaraz
jest przystanek, bus nadjeżdża i wracamy do domu. Spacer przyjemny, odległość
skromna (15,3 km), ale założony cel osiągnięty. Czegoż chcieć więcej? No, może
poprawy pogody?
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Nasz turysta ma oczy otwarte... fotka "alejka w Piasku" - mistrzostwo świata !
OdpowiedzUsuńOba zdjęcia alejki autorstwa kolegów - bez trudu rozszyfrujesz, kto jest autorem, której.
UsuńWolni ludzie, może wkrótce dołączę do waszego stanu? Im więcej czytam, tym bardziej emerytury mi się chce.
OdpowiedzUsuńTylko znajdź jeszcze kilku takich radosnych emerytów, jak my, bo nie ma nic gorszego, jak ciągle samej planować wycieczki. No i w grupce, byle nie za dużej, weselej wędrować.
UsuńZresztą, po co wędrować - emerytura to czas, kiedy możesz robić wszystko, na co masz ochotę, pod warunkiem, że jesteś wystarczająco stara. To zdaje się złota myśl z książeczek o Muminkach.
Coraz mniej tych niezaasfaltowanych ścieżek. Ale jak widać dla chcącego nic trudnego ;-). I znów świadkowie przeszłości, pogratulować.
OdpowiedzUsuńSzukamy, szukamy i zawsze coś się znajdzie.
UsuńNasz rejon mocno naznaczony trudną przeszłością. To zapewne zasługa bogactwa lasów tutejszych, które dawały schronienie partyzantom.