wtorek, 9 maja 2017

Zaskakujący Żuków

Koledzy wypatrzyli to pasmo na mapie Bieszczadów i zapragnęli je poznać bliżej. Uważne obejrzenie mapy wskazywało, że pasmo nie powinno sprawiać szczególnych trudności, bo wystarczy na nie wejść, a potem to już się idzie i idzie grzbietem jak po stole. Ale to przecież Bieszczady – a nie będzie tam błota?
I tu się panom przypomniało, że kiedyś pokonywali fragment tego pasma i błoto napotkali porządne.
W tej sytuacji uradzono, że przejdziemy tylko część pasma, a później skorzystamy z niebieskiego szlaku, który je przecina i zejdziemy do Teleśnicy. Jedynie najmłodszy uczestnik wyprawy postanowił zmierzyć się z błotem i przejść całą centralną część pasma aż do miejscowości Żłobek.
Podjechaliśmy więc zgodnie z planem do parkingu leśnego na południe od Ustjanowej Dolnej i rozpoczęli nasze spotkanie z Żukowem.
Od razu nas zaskoczył – zamiast błota rozłożył przed nami solidną drogę, tak zwany koszmarny sen piechura, czyli asfalt. Cóż było robić? Pomaszerowaliśmy asfaltem. To znaczy, mnie się wydaje, że to asfalt - kolega Ed jest zdania, że to jednak utwardzona droga. Niech i tak będzie - stopy nie lubią i takiej.

 zamiast błota ...

Mapa wskazywała, że pasmo całe zalesione. Czyli widoków nie ma się co spodziewać. I tu kolejne zaskoczenie – widoki były. Gorzej z ich jakością, bo pogoda skutecznie psuła widoczność – zanosiło się na deszcz.

 widok na północ

Wypada tu dodać, że w latach trzydziestych ubiegłego wieku na (wtedy odkrytych) zboczach Żukowa w okolicy Ustjanowej działało szybowisko, funkcjonował Wojskowy Obóz Szkoleniowy, odbywały się liczne zawody szybowcowe, w tym Szybowcowe Mistrzostwa Polski. W czasie wojny szybowisko zagarnęli Niemcy, a po wojnie teren popadł w zapomnienie, zaczęło się jego zalesianie. I tylko pamięć o szybowisku została.   

 widok na Ustjanową

W końcu jednak się poważnie zaniosło na deszcz. I to na dłużej. Wędrowaliśmy więc pod parasolkami albo okutani w peleryny przeciwdeszczowe. Przed nami przesuwały się chmury lub pasma mgły. 

początek deszczu

mgła spowija drogę
 
W tych warunkach wyłonił się przed nami szczyt Holicy – najwyższy w centralnej części Żukowa. A na tablicy informacyjnej przy triangulu wiadomość o tym, że wędrujemy Europejskim Działem Wodnym rozdzielającym zlewiska Morza Czarnego i Bałtyku. Od razu poczuliśmy się ważniejsi, a i Żuków urósł w naszych oczach ponad te 761 metrów Holicy.

 szczyt już blisko 

Niedaleko za szczytem mogliśmy sobie odpocząć na przyjemnej polance, a to zapewne po to, żeby zebrać siły na spotkanie z obiecywanym błotem. 

chwila odpoczynku (ktoś bardzo sprytnie ustawił ławki poza wiatą - chcesz usiąść, musisz moknąć)

wilczomlecz migdałolistny - tym razem z kroplami deszczu 

żywokost bulwiasty

Człapaliśmy po błocie ładnych parę minut, nawet bez narzekania. Bo i po co narzekać, skoro wreszcie skończyła się przebrzydła twarda nawierzchnia. W dodatku napotkaliśmy potężne stare buki. Krótko mówiąc znów nas Żuków zaskoczył pozytywnie. 

trochę ślisko


buki na grzbiecie Żukowa

Trzeba było jednak zejść zgodnie z planem szlakiem niebieskim na południe.
Jakiż to przyjemny szlak się okazał! Ścieżki suche, a przy nich kolejne stare buki o przedziwnych kształtach, niżej dziko rosnące czereśnie, kwitnące chmary tarniny. 

schodzimy


 lubię takie dróżki 

 ten buk chyba się szykuje do wymarszu 
 
Jeszcze niżej łąki z widokiem na kolejne ukwiecone drzewa i krzewy. 


łąki Teleśnicy z pasmem Żuków na horyzoncie
   
Żal było się rozstawać z Żukowem. A taki miał być paskudny…



Zdjęcia – tym razem tylko moje

8 komentarzy:

  1. To raczej żywokost bulwiasty (Symphytum tuberosum)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za informację - już poprawiam błąd. Nie sprawdziłam dokładnie. Mea culpa!

      Usuń
  2. Buki pierwsza klasa... foty też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Zapowiadało się więcej zdjęć, ale nastąpiły nieoczekiwane problemy z aparatami fotograficznymi pozostałych uczestników. Okazało się, że każdy zaliczył jakąś wpadkę. O mojej opowiem w kolejnym wpisie.

      Usuń
  3. Błotko miodzik, nic tylko się taplać ;)
    Kiedyś w Bieszczadach urządziliśmy sobie z kolegami (po kolejnym padzie na twarz, gdy już nam przestało zależeć) zawody w najdłuższym ślzgu, inspirowane "Cienką czerwoną linią" Jones"a.

    Poza tym malownicze tereny. A asfaltu wszędzie coraz więcej... niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten fragment lasu zaasfaltowany że strach. Wybieramy się tam zwykle w śnieżne zimy, kiedy zaspy w innych miejscach, a tu przetarta drga dla samochodów.

      Usuń
  4. Z wielkim zainteresowaniem czytam wpisy z Waszego bieszczadzkiego wyjazdu :) Tereny sa nam znane tylko z książek, nie mieliśmy jeszcze sposobności tam być. Błotko w tym roku hojnie raczy turystów swoimi urokami :) Nie raz nie ma jak go obejść i trzeba brnąć w tej kleistej mazi ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To będą specjalnie dla Was jeszcze dwa wpisy - jedna trasa, którą znacie, bo szliście zimą, a druga wyprawa niemożliwa do powtórzenia. :)

      Usuń