Koledzy
wypatrzyli to pasmo na mapie Bieszczadów i zapragnęli je poznać bliżej. Uważne
obejrzenie mapy wskazywało, że pasmo nie powinno sprawiać szczególnych
trudności, bo wystarczy na nie wejść, a potem to już się idzie i idzie grzbietem
jak po stole. Ale to przecież Bieszczady – a nie będzie tam błota?
I tu się panom przypomniało, że kiedyś pokonywali fragment tego pasma i błoto napotkali porządne.
I tu się panom przypomniało, że kiedyś pokonywali fragment tego pasma i błoto napotkali porządne.
W tej
sytuacji uradzono, że przejdziemy tylko część pasma, a później skorzystamy z
niebieskiego szlaku, który je przecina i zejdziemy do Teleśnicy. Jedynie
najmłodszy uczestnik wyprawy postanowił zmierzyć się z błotem i przejść całą
centralną część pasma aż do miejscowości Żłobek.
Podjechaliśmy
więc zgodnie z planem do parkingu leśnego na południe od Ustjanowej Dolnej i
rozpoczęli nasze spotkanie z Żukowem.
Od razu nas
zaskoczył – zamiast błota rozłożył przed nami solidną drogę, tak zwany
koszmarny sen piechura, czyli asfalt. Cóż było robić? Pomaszerowaliśmy
asfaltem. To znaczy, mnie się wydaje, że to asfalt - kolega Ed jest zdania, że to jednak utwardzona droga. Niech i tak będzie - stopy nie lubią i takiej.
zamiast błota ...
Mapa
wskazywała, że pasmo całe zalesione. Czyli widoków nie ma się co spodziewać. I
tu kolejne zaskoczenie – widoki były. Gorzej z ich jakością, bo pogoda
skutecznie psuła widoczność – zanosiło się na deszcz.
widok na północ
Wypada tu
dodać, że w latach trzydziestych ubiegłego wieku na (wtedy odkrytych) zboczach
Żukowa w okolicy Ustjanowej działało szybowisko, funkcjonował Wojskowy Obóz
Szkoleniowy, odbywały się liczne zawody szybowcowe, w tym Szybowcowe
Mistrzostwa Polski. W czasie wojny szybowisko zagarnęli Niemcy, a po wojnie
teren popadł w zapomnienie, zaczęło się jego zalesianie. I tylko pamięć o
szybowisku została.
widok na Ustjanową
W końcu jednak
się poważnie zaniosło na deszcz. I to na dłużej. Wędrowaliśmy więc pod
parasolkami albo okutani w peleryny przeciwdeszczowe. Przed nami przesuwały się
chmury lub pasma mgły.
początek deszczu
mgła spowija drogę
W tych
warunkach wyłonił się przed nami szczyt Holicy – najwyższy w centralnej części
Żukowa. A na tablicy informacyjnej przy triangulu wiadomość o tym, że wędrujemy
Europejskim Działem Wodnym rozdzielającym zlewiska Morza Czarnego i Bałtyku. Od
razu poczuliśmy się ważniejsi, a i Żuków urósł w naszych oczach ponad te 761
metrów Holicy.
szczyt już blisko
Niedaleko
za szczytem mogliśmy sobie odpocząć na przyjemnej polance, a to zapewne po to,
żeby zebrać siły na spotkanie z obiecywanym błotem.
chwila odpoczynku (ktoś bardzo sprytnie ustawił ławki poza wiatą - chcesz usiąść, musisz moknąć)
żywokost bulwiasty
Człapaliśmy po błocie ładnych parę minut, nawet bez narzekania. Bo i po co narzekać, skoro wreszcie skończyła się przebrzydła twarda nawierzchnia. W dodatku napotkaliśmy potężne stare buki. Krótko mówiąc znów nas Żuków zaskoczył pozytywnie.
trochę ślisko
buki na grzbiecie Żukowa
Trzeba było
jednak zejść zgodnie z planem szlakiem niebieskim na południe.
Jakiż to
przyjemny szlak się okazał! Ścieżki suche, a przy nich kolejne stare buki o
przedziwnych kształtach, niżej dziko rosnące czereśnie, kwitnące chmary
tarniny.
schodzimy
lubię takie dróżki
ten buk chyba się szykuje do wymarszu
Jeszcze
niżej łąki z widokiem na kolejne ukwiecone drzewa i krzewy.
łąki Teleśnicy z pasmem Żuków na horyzoncie
Żal było się rozstawać z Żukowem. A taki miał być paskudny…
Zdjęcia – tym razem tylko moje
To raczej żywokost bulwiasty (Symphytum tuberosum)
OdpowiedzUsuńDziękuję za informację - już poprawiam błąd. Nie sprawdziłam dokładnie. Mea culpa!
UsuńBuki pierwsza klasa... foty też.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Zapowiadało się więcej zdjęć, ale nastąpiły nieoczekiwane problemy z aparatami fotograficznymi pozostałych uczestników. Okazało się, że każdy zaliczył jakąś wpadkę. O mojej opowiem w kolejnym wpisie.
UsuńBłotko miodzik, nic tylko się taplać ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś w Bieszczadach urządziliśmy sobie z kolegami (po kolejnym padzie na twarz, gdy już nam przestało zależeć) zawody w najdłuższym ślzgu, inspirowane "Cienką czerwoną linią" Jones"a.
Poza tym malownicze tereny. A asfaltu wszędzie coraz więcej... niestety.
Ten fragment lasu zaasfaltowany że strach. Wybieramy się tam zwykle w śnieżne zimy, kiedy zaspy w innych miejscach, a tu przetarta drga dla samochodów.
UsuńZ wielkim zainteresowaniem czytam wpisy z Waszego bieszczadzkiego wyjazdu :) Tereny sa nam znane tylko z książek, nie mieliśmy jeszcze sposobności tam być. Błotko w tym roku hojnie raczy turystów swoimi urokami :) Nie raz nie ma jak go obejść i trzeba brnąć w tej kleistej mazi ...
OdpowiedzUsuńTo będą specjalnie dla Was jeszcze dwa wpisy - jedna trasa, którą znacie, bo szliście zimą, a druga wyprawa niemożliwa do powtórzenia. :)
Usuń