sobota, 28 listopada 2015

Szalone popołudnie, czyli wyścig z czasem

Jak myślicie, kto wygrał?
Odpowiedź na końcu relacji.
Zapowiadało się słoneczne popołudnie, trzeba je więc wykorzystać do maksimum, czyli do zmroku około 16. Wyruszyliśmy do Powroźnika, bo mapa zapowiadała przejście szlakiem do Krynicy w 2 godziny 20 minut. Powinniśmy zdążyć przed zmrokiem.
Wysiadamy w Powroźniku, a tam naokoło złocą się modrzewie, zielenią świerki. Nic, tylko wędrować. Zwiedzamy zabytkową cerkiew (więcej o niej w innej relacji) i wyruszamy na szlak punktualnie o czternastej

długie cienie na polach Powroźnika

cerkiew parafialna greckokatolicka p.w. św. Jakuba Młodszego
  
A tu niespodzianka – tablica szlaku wskazuje czas przejścia do Krynicy 3 godziny 30 minut, z czego na Szalone (szczyt taki) 2 godziny, czyli zapowiada się wędrówka po lesie w ciemnościach. Wycofać się jednak nie honor. Ruszamy! Ale postanawiamy iść nieco szybciej. I idziemy.

most kolejowy na Muszyniance

interesujący dom przy szlaku

samotny modrzew jak drogowskaz
 
Najpierw wdrapujemy się skrajem rozleglej łąki, a potem lasem na Rakowskie (707 m n.p.m.). Szybko nam to idzie, chociaż ja po drodze zdejmuję wszelkie ciepłe rzeczy. Chyba mam niezłe przygotowanie do startu w zawodach w rozbieraniu się na czas. Plus pakowanie ciuchów do plecaka.

widok ze szlaku na okolice Powroźnika 

podejście na Rakowskie
 
Następnie łagodne podejście na nieco wyższy szczyt Bradowiec. Z niego prawie zbiegamy do przełęczy, a potem nie zwalniając tempa wspinamy się na Szalone. Tu się okazuje, że „urwaliśmy” pół godziny i jest jeszcze zupełnie widno. Jedno, co mnie dziwi, to widok niemłodego mężczyzny, który spokojnym krokiem wchodzi na Szalone z przeciwnego kierunku. Podobno zamierza tylko wejść i wraca. Nie zastanawiam się nad tym długo, bo zejście śliskie i muszę uważać. 


w drodze na Bradowiec

podejście na Szalone  

na szczycie Szalonego (829 m n.p.m.)
 
Mimo wszystko szybciutko docieramy do połączenia z żółtym szlakiem, którym wbiegamy na Parkową. Tam przy polance na szczycie stoi dorożka, nie korzystamy, tylko zbiegamy na dół, żeby nie marznąć. W biegu zakładam kolejne warstwy odzieży (chyba i w tej dyscyplinie osiągam mistrzostwo świata). U podnóża Parkowej zastaje nas zmrok. Kilka fotek w biegu – i do sanatorium pod prysznic.

jeszcze jedno spojrzenie na altanę Janina


zmrok nad Łabędzim Stawem 

Sprawdzamy na zegarku czas przejścia – 2 godziny 20 minut, czyli mapa miała rację. 
A kto wygrał? Czas – nie zdążyliśmy przed zmrokiem. I my – udało nam się wyjść z nieznanego lasu przed zapadnięciem ciemności. Więc remis.
Ale nie polecam na przyszłość powtarzania tego wyczynu. Lepiej i przyjemniej przejść tę trasę w dzień bez zbędnego pospiechu.

Zdjęcia – Edek i ja

2 komentarze:

  1. Zaliczyliśmy z Terenią ten szlak w śnieżycę,wyszliśmy wczesnym rankiem - satysfakcja była ogromna.
    Dzięki za przypomnienie... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się okazuje, nazwa szczytu zobowiązuje - Szalone to i przygody niesztampowe.

      Usuń