W
kalendarzu jeszcze jesień, ale na dworze prawdziwy mróz, na drzewach śnieg, na
kałużach i stawach lód. Pora więc zainaugurować sezon zimowy.
Startujemy
w Miedzierzy, gdzie kierowca busa radzi przystanek koło kościoła.No, ma
chłopak rację. Bardzo ładny ten kościół. Stach przypomina, że stary, drewniany
kościół z Miedzierzy przeniesiono do Radkowic, gdzie oglądaliśmy go w ubiegłym
roku (tu link). Na początku dwudziestego wieku wybudowano nowy, murowany w
stylu neorenesansowym. Niestety,
zamknięty, ale i tak wart obejrzenia.
kościół p.w. Matki Bożej Częstochowskiej w Miedzierzy
figura Matki Boskiej przed kościołem
stara chałupa w Miedzierzy
Za
Miedzierzą próbujemy wejść na stary szlak czerwony (Komu on przeszkadzał? Na szczęście jest nieczynny, ale ciągle obecny.).
Najpierw kierujemy się w stronę Kawęczyna. Tu przekraczamy most na rzece Czarna
Taraska i oglądamy sobie dosyć dokładnie pozostałości dawnych
dziewiętnastowiecznych zabudowań przemysłowych. Wygląda to jak młyn, ale
podobno był tu zakład hutniczy.
Czarna Taraska
most na niej
pozostałość zakładu hutniczego w Kawęczynie
I
wreszcie wchodzimy do lasu. Zimowego. Nie, żeby tam zaspy leżały, ale śnieżek
przykrywa gałęzie, w podmuchach lekkiego wiatru delikatnie sypie się na ziemię.
Słonce prześwituje przez korony drzew.
Przyjemnie tak sobie wędrować. Na początek zapoznajemy się ze szlakiem konnym,
ale potem postanawiamy wrócić na planowany czerwony i nim wędrujemy aż do
Starej Wsi, gdzie przekraczamy dwie rzeki –
Krasną i Czarną.
na szlaku konnym
na szlaku czerwonym
Przyznam
się, że próbowałam się trochę „postawić” kierownictwu i namówić na rezygnację z
planowanego przejścia wzdłuż Czarnej, bo przecież szliśmy tędy ledwie tydzień
temu. O, niemądra byłam. Na szczęście szef pozostał niewzruszony i skierował
nas nad Czarną.
Miejsca
te same, ale jakże inne. Zresztą, możecie sobie porównać zaglądając do opisu wycieczki
sprzed tygodnia. Teraz słońce i delikatna warstwa śniegu odmieniły okolicę, a i
sama rzeka ładniejsza jakaś nam się wydawała.
słońce w Czarnej
Czarna całkiem czarna
na zimowym zakręcie
Co tam na górze?
Nad pierwszym zalewem na Czarnej zrobiliśmy sobie małą przerwę na herbatę i znów kilka fotek, a potem w las.
zima wkracza na powierzchnię wody
lśnienie
Za
lasem wieś Czarna. I nareszcie można było sfotografować kościół w Czarnej, bo
drzewa go nie zasłaniały, a i oświetlony był nieźle.
Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni w Czarnej
zwieńczenie kościelnej wieży
Dalej
drugi zalew na Czarnej, czyli Jezioro Czarnieckie, stawidła, rzeka Czarna, lasek i Stąporków.
A tu krótkie oczekiwanie na bus i do domu.
dwa spojrzenia na Jezioro Czarnieckie
dalszy bieg Czarnej
w zimowym lesie przed Stąporkowem
Krokomierza
nie mieliśmy, ale pomiar trasy na mapie wskazuje, że przeszliśmy około 18
kilometrów.
Zdjęcia – Janek i ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz