Ale
to dobry pies. Bezimienny, a bardzo opiekuńczy. Wypatrzył nas na początku
niedzielnej trasy w Wygodzie. Wybraliśmy tam ścieżkę bez perspektyw – no, by
się nie doszło do szlaku. A piesek dyskretnie nam pokazał, w którą ścieżkę
powinniśmy skręcić.
nasz piesek przydrożny
Doskonale
nam psina doradziła, ładnie sobie powędrowaliśmy pod górkę, a potem spotkaliśmy
szlak. Jaki? Czarny, ten sprzed dwóch tygodni. Tym razem jednak trochę inaczej
się prezentował.
na "psiej" ścieżce
jedno z drzew przy ścieżce
pojazd chyba nie dla nas
W
lesie już nie jest tak przyjaźnie – wody i błota przybyło. Fajnie nam się
skakało przez różne przeszkody. Bardzo
szybko dotarliśmy do Polany Langiewicza, gdzie spotkaliśmy starachowickich turystów, a sami obejrzeliśmy miejsce obozu, a potem źródełko.
na Polanie Langiewicza - miejsce jest, ale ogniska nie było
różne metody pokonywania strumyka (jest też zdjęcie pokazujące, jak ja pokonuję tę przeszkodę, ale mój styl nie jest tak efektowny)
rzeczony strumyk
a to jego źródło
Dalej maszerowaliśmy do drogi zwanej „zuzelanką”,
przy której, jak może pamiętacie z ubiegłorocznej relacji (tu link), znajduje się
grupa skałek Cygańska Kapa. Tu sobie trochę odpoczęliśmy.
pomnik przyrody - Cygańska Kapa (bez najbardziej osmalonej skały)
Na
zuzelanace panował w niedzielę spory ruch – biegacze, rowerzyści. Trzeba było
mocno uważać, żeby nie wpaść pod koła. Uważaliśmy i dzięki temu dotarliśmy do
Mostek, a tam wcale nie skończyliśmy wycieczki. Poszliśmy do Skarżyska zielonym szlakiem.
kolejny Obszar Natura 2000 i ...
zalew w Mostkach
zapora
Na
szlaku trochę błota, trochę śladów dzików, a poza tym – las, las i przyjemna
wędrówka.
grabowa aleja przed Suchedniowem
Tak
dotarliśmy do Rejowa, gdzie spotkaliśmy trochę ludzi, trochę kaczek i się
poszło dalej. W dodatku nasza niewielka grupa podzieliła się na trzy mniejsze –
każda grupka wybrała inny wariant powrotu do domu. Uważam, że grupa, która
pojechała pociągiem, wybrała najbardziej oryginalną wersję – w dwie minuty do
domu.
późna jesień nad zalewem
kaczki zebrały się na karmienie
Z
pomiaru trasy na mapie wynika, że przeszliśmy około 21 kilometrów.
Zdjęcia – Janek i ja
Ciekawe ujęcia w ruchu... :)
OdpowiedzUsuńA ruch jaki ciekawy był! I nikt nie wylądował w wodzie.
Usuń