Koledzy
wyruszyli w środę wcześnie rano na trasę w Odrowążu. Nie spieszyło im się
bardzo i znaleźli czas na mały spacerek po tej miejscowości.
dzwonnica przy kościele św. Jacka i Katarzyny
kościół filialny św. Rozalii
Z
Odrowąża pomaszerowali w kierunku lasu i dokładnie odliczywszy trzy drogi w
prawo, skręcili w tę trzecią, która doprowadziła ich do rezerwatu Gagaty Sołtykowskie. Byli tam dosyć wcześnie i rezerwat był jeszcze w cieniu. Jesienią słońce rano jeszcze nisko i drzewa rzucają cień na dolinkę rezerwatu.
Trzeba przyznać, że teraz wejście do rezerwatu jest nieco ryzykowne. Dlaczego? Proste – łatwiej ustawić tabliczkę o uszkodzeniu pomostu niż ten pomost naprawić. Na szczęście koledzy nic o tym nie wiedzieli, bo użyli pomostu do wyjścia z rezerwatu i tabliczkę spotkali dopiero na końcu.
asekuracja po polsku (czasem to się nazywa "dupokryjka")
w rezerwacie
słynne klepisko ze śladami dinozaurów
Z rezerwatu koledzy powędrowali do miejscowości, w której ja jeszcze nigdy nie byłam – to Murawki.
Trzeba przyznać, że teraz wejście do rezerwatu jest nieco ryzykowne. Dlaczego? Proste – łatwiej ustawić tabliczkę o uszkodzeniu pomostu niż ten pomost naprawić. Na szczęście koledzy nic o tym nie wiedzieli, bo użyli pomostu do wyjścia z rezerwatu i tabliczkę spotkali dopiero na końcu.
asekuracja po polsku (czasem to się nazywa "dupokryjka")
w rezerwacie
słynne klepisko ze śladami dinozaurów
Z rezerwatu koledzy powędrowali do miejscowości, w której ja jeszcze nigdy nie byłam – to Murawki.
na skraju Murawek
detal z poprzedniego zdjęcia
tory w jesiennym słońcu
i w cieniu - oszronione
jesienne trawy
Z
Murawek zaś do kolejnego rezerwatu – tym razem to Piekło Niekłańskie. Dla
urozmaicenia zwiedzanie rezerwatu odbyło się ścieżkami znakowanymi przez
czerwony szlak piekielny. Trochę on krąży wśród skał, można je wiec zobaczyć z
nieco innej perspektywy niż przywykliśmy.
w drodze do rezerwatu
skałki Piekła Niekłańskiego w blasku słońca
w drodze do rezerwatu
A
skoro już szlak piekielny wszedł kolegom w paradę, to skorzystali z jego
uprzejmości i powędrowali nim w kierunku Pięt. Oczywiście trasa prowadziła
przez jesienny las – to chyba już jedna z ostatnich okazji tego roku, żeby się
nacieszyć jesiennymi barwami w słońcu.
tradycyjne kałuże na szlaku
jesienny wędrowiec
las za Nadziejowem przed nami
i za nami
przy drodze
tradycyjne kałuże na szlaku
jesienny wędrowiec
las za Nadziejowem przed nami
i za nami
przy drodze
Trzeba
przyznać, że końcówka trasy prowadziła asfaltem. Cóż, takie życie…
Koledzy
wyliczyli, że pokonali 20 kilometrów. Tempo mieli niezłe, ale nie przeszkodziło
im ono podziwiać okolicę.
Zdjęcia – Andrzej
Ciekawa wycieczka... fotki bronią się same.
OdpowiedzUsuńChłopaki z inicjatywą - trasę wymyślili ładną, przeszli. Zuchy!
Usuń