I
nie dziw się, że szlak sobie, a mapa sobie.
Nie wierzycie? To przejdźcie czarnym szlakiem z Mirca do Majówki.
Nie wierzycie? To przejdźcie czarnym szlakiem z Mirca do Majówki.
Już
na początku jest fajnie, bo akurat Mirzec i początek szlaku jest poza mapą. Ale
skoro mapa pokazuje ciąg dalszy szlaku na szosie, to się idzie tą szosą. Ruch
na szczęście niewielki, można więc wędrować, ale niektórych lekko dziwi brak
oznakowania szlaku. Nic to, idziemy.
Przy
drodze spotykamy samotną mogiłę bezimiennego żołnierza z pułku piechoty
„Brzeżany”, który toczył w tej okolicy bój z Wehrmachtem we wrześniu 1939 roku.
żołnierska mogiła w pobliżu szosy
Idziemy
dalej, a z mapy wynika, że pora, żeby szlak skręcił w las. No, ale skoro go nie
ma, to jak skręci? Sami więc wchodzimy w ładną leśną drogę. I tu się nagle
pojawia szlak. O, radości mamy co niemiara.
dużo nas
Ten
błogostan trwa do momentu, kiedy z lewej strony pojawia się droga, którą
prowadzi ten sam czarny szlak. A to ci niespodzianka! Czyżby mapa była
nieaktualna? Ani chybi tak właśnie jest.
Od
tego momentu szlak i mapa prowadzą zgodnie. A my wędrujemy przyzwoitymi leśnymi
drogami, chociaż momentami mam wrażenie, że niektóre z nich bez mrozu nie
byłyby taki przyjemne. Pod świeżym śniegiem kryje się zamarznięte błoto.
leśne zakosy
Przy
szlaku napotykamy jeszcze kolejne miejsca pamięci.
pomnik poświęcony zwycięskiej bitwie oddziału BCh w roku 1944
mogiła dzieci zamordowanych zimą 1943 roku
W
okolicy dawnej kopalni Majówka szlak czarny łączy się z żółtym i wybieramy ten
drugi, aby dotrzeć nim do Starachowic. Spędzamy trochę czasu na terenie
pokopalnianym – warto rzucić okiem na ruiny budynków, a w dodatku tym razem
udaje nam się wejść na hałdę, która raz przynajmniej pokryta jest śniegiem
skrywającym przymarznięte błoto.
pozostałości kopalni Majówka
wspinaczka na hałdę
Przy
lepszej pogodzie mielibyśmy rozlegle widoki, a tak to tylko najbliższa okolica
była w zasięgu wzroku. Ale za to jakie emocje przy schodzeniu z hałdy! Ślisko
było, ale wesoło.
Co tam, panie, na horyzoncie?
widoki z hałdy (no, mogłyby być lepsze)
i na dół!
Potem
mały spacerek przez las – i już Starachowice.
wyrobisko pokopalniane w lesie
Tym razem przeszliśmy przez miasto, żeby mnie marznąć na przystanku. Dzięki temu obejrzeliśmy kolejny raz wychodnię skalną w mieście, a potem zimowe widoczki nad zalewem Pasternik.
starachowicki pomnik przyrody nieożywionej - wychodnia skalna
zalew Pasternik
I
po wycieczce. Krótka się okazała – 16,1 kilometra. I dobrze, bo ostatni
fragment (od Majówki) szliśmy w marznącym deszczyku.
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
Faktycznie szlak czarny się wije... kopalnia,ciekawa sprawa.
OdpowiedzUsuńSzlak się wije, a wydawca mapy nie ma o tym pojęcia. I nie wiadomo, dlaczego. Może instytucja zmieniająca znakowanie powinna wysłać informację na ten temat do wydawców map?
Usuń