Zdawać by
się mogło – niewielka wioska, główny zabytek widoczny z szosy, czego tu jeszcze
szukać.
Rzeczywiście
główny zabytek Książa – późnorenesansowy pałac zwany zamkiem na Mirowie wznosi
się majestatycznie na wzgórzu, a drogę do niego wskazują drogowskazy. No to
idziemy.
Pałac
wzniesiono dla biskupa krakowskiego Piotra Myszkowskiego według projektu
wybitnego włoskiego architekta Santi Gucciego pod koniec 16. wieku. Nawiasem
mówiąc Gucci zmarł właśnie w Książu w roku 1600.
Pałac
prezentuje się nieźle – ma dekoracyjne blanki, ściany zdobione w stylu włoskim
(rustyka się to nazywa), ryzalit, który nawet podwyższono podczas przebudowy w
19. wieku. Udało nam się nawet zajrzeć do wnętrza pałacu, w którym mieści się
(jeszcze) szkoła rolnicza, bo w wakacje nikt nie pilnował wejścia.
zamek w Książu Wielkim
ryzalit z blankami
wieżyczka
wnętrze
Ciekawe
wrażenie sprawiają dwa pawilony umieszczone symetrycznie przy pałacu – jeden po
remoncie, drugi zaniedbany. Mają one renesansowe podcienie, dobrze zachowane
portale i okna. Niestety – drzwi zamknięte i nie można zajrzeć do środka.
dawna biblioteka
portal
dawna kaplica
podcienie kaplicy
Pałac
otacza duży ogród (może to jednak park) z pięknymi lipowymi alejami, pozostały
resztki parkowego muru, a u stóp zamkowego wzgórza ładne stawy.
jedna z ozdób wieńczących parkowy mur
lipowa aleja
nenufary w stawie
Pałac
„zaliczony”. Co teraz? Zabytki sakralne, czyli dwa kościoły. Piętnastowieczny
kościół pod wezwaniem św. Wojciecha przy głównej ulicy wsi i starszy od niego
kościół św. Ducha należący niegdyś do zakonu augustianów. Oba mają za sobą
okres przekształcenia w zbory kalwińskie, ale wyszły z tego obronną ręką.
Sprawdźmy,
jak się prezentują. Kościół św. Wojciecha murowany, rozbudowywany w 17. i 20.
wieku, obok zabytkowa drewniana dzwonnica. Udało nam się na chwilę wejść do
wnętrza, obejrzeć ołtarz główny z renesansowym obrazem Matki Bożej z
Dzieciątkiem. Ja, oczywiście, podziwiam barokową kaplicę św. Anny. W pośpiechu
nie zauważamy nagrobków Tęczyńskich.
kościół pod wezwaniem św. Wojciecha
nawa główna
kaplica św. Anny
jej wnętrze
dzwonnica
Wyruszamy
na poszukiwanie drugiego zabytkowego kościoła. O, ten jest dobrze schowany,
nijak się do niego nie podejdzie, ogrodzony płotem, zza którego próbujemy
zrobić zdjęcie. Gotycki kościół był kilkakrotnie przebudowywany, z pierwotnego
kościoła zachowała się część prezbiterium i zakrystia. Jego fundator, Spytko z Melsztyna, sprowadził do Książa zakon augustianów, aby sprawowali piecze nad świątynią. Zamieszkali w pobliskim klasztorze. Augustianie po kasacie
zakonu opuścili Książ pod koniec 19. wieku, wśród krzaków można zauważyć dosyć
zniszczony budynek (może to osiemnastowieczne zabudowanie klasztorne?).
poaugustiański kościół Świętego Ducha
Potem
udajemy się na cmentarz w Książu. Podobno jest tam pochowany ostatni
przedstawiciel zakonu – ksiądz Śliwiński. Nie udało nam się znaleźć jego grobu
– miejscowi zupełnie nie wiedzą, czy na cmentarzu są jakiekolwiek stare
nagrobki. Znajdujemy jedynie mogiły z czasów wojny. No i położoną centralnie
kaplicę grobowa Hallerów, którzy byli właścicielami dworu w Mianocicach.
Poszukiwania
robią się coraz trudniejsze, ale nie
poddajemy się łatwo. Edward za wszelką cenę próbuje odszukać ślady
średniowiecznego grodziska. Duże wyzwanie. Błąkamy się tak bardzo, że „śpiący
królewicz” pod sklepem, chyba dochodzi do wniosku, że ma zwidy – tyle razy
przechodzimy koło niego. W końcu mieszkańcom udaje się przekonać Edwarda, że żadnych
pozostałości nie znajdzie, bo wszystko jakoby zarosło. Przyjmujemy to za dobrą
monetę, żeby już nie przechodzić dziesiąty raz koło nieszczęsnego sklepu.
Teraz może
obejrzymy ruiny synagogi i kirkut. Może tak, a może jednak nie. Dach synagogi
zawalił się jakiś czas temu i ruiny zabezpieczono. Tak to teraz wygląda.
otwory okienne
A kirkut? Nie będę pokazywać ogrodzonego płotem zarośniętego chaszczami obszaru. Bo to, zdaje się, był kirkut w Książu. Na nim Niemcy dokonywali egzekucji Żydów z tutejszego getta. Teraz nie sposób znaleźć tu jakiekolwiek ślady cmentarza.
Rezygnujemy
wiec z dalszego spaceru po Książu i udajemy się na spokojny placyk, aby
odpocząć i poczekać na bus. A w drodze powrotnej podziwiamy małopolskie
krajobrazy i niebo pokryte niewielkimi chmurkami.
Warto było
przyjechać w te dosyć od nas podległe rejony.
Zdjęcia – Edek i ja
Książ Wielki... ale nie aż tak wielki jak tamten - dobrze,że się tu coś dzieje.
OdpowiedzUsuńŁaziłem dość dawno tymi ścieżkami,nadzorując modernizację sieci n/n ,ale wtedy zabytki mało interesowały - dopiero gdy sam jestem zabytkiem,to bym podziwiał.
No właśnie, do zabytków się dojrzewa.
UsuńZaś prawie zabytkowe efekty Twojej pracy są widoczne na kilku zdjęciach.
Książ i jego otoczenie ma klimat (gdyby droga DK7 szła bokiem to już całkiem), polecam jeszcze m.in. Książ Mały, Rzędowice, Mianocice, czy ciekawy kościół w Słaboszowie - http://jurapolska.com/foto_wycieczki16/08092016_16.jpg Ogólnie okolica jest ciekawa, choć wg mnie raczej na rower niż do chodzenia. Pochodzić warto po murawach kserotermicznych np. w okolicach Racławic / Dosłońca.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie - coraz bliżej Jury się zapuszczacie ;)
Dzięki za wskazówki, jak kolej pozwoli na dojazd, to kiedyś skorzystamy.
UsuńDruga uwaga bardzo słuszna. Już nawet mapę kupiliśmy. ;)
ruiny zabezpieczono ale na remont pewno się nie zapowiada... Powinno się wstawić chociażby tablicę z informacją o kirkucie i czasem wykosić teren... A macewy tam jakieś są?
OdpowiedzUsuńZabezpieczenie takie jak to mówią "dupokryjka", żeby nie gadano, że go nie ma. Na terenie kirkutu tablica prawdopodobnie jest, ale tak zardzewiała, że nieczytelna. Czyli pewności brak. Nie próbowaliśmy się przedzierać przez krzaki, więc o macewach nie mam pojęcia.
UsuńW tym zamku zdaje się jest jakaś szkoła?! Tak to pamiętam. Kilkanaście lat temu oba pawilony były zaniedbane, teraz choć jeden wyładniał. Zabytków sakralnych nie zwiedzaliśmy (były w planie wyłącznie zamki).
OdpowiedzUsuńMy ostatnio szukaliśmy (równie skutecznie) grobów rodziny Gombrowiczów.
Szkoła jeszcze jest, ale krążą plotki o powrocie dawnych właścicieli i nikt nic nie wie. Były wakacje - wejście stało otworem nikt nie przechodził, ani nie zapraszali, ani nie wyganiali.
UsuńW najbliższym czasie wyruszamy w okolice rodzinne Gombrowicza. Może coś się znajdzie.