poniedziałek, 10 lipca 2017

Niedzielna wycieczka z niespodzianką

Z powodu przeróżnych wyjazdów, które prawdopodobnie doczekają się opisu w późniejszym terminie, zaniedbaliśmy nasze ulubione wędrówki świętokrzyskie. Pora jednak wrócić do zwyczajnego życia turysty.
Nie bardzo miałam ochotę na wycieczkę z długim dojazdem, wybór padł więc na pociąg w kierunku Kielc. Wysiadamy w Kostomłotach i ruszamy ścieżką dydaktyczną w kierunku Dąbrowy. Jednym słowem – spokojny spacer przez las. Przekraczamy strumień Sufragańczyk i wędrujemy solidną leśną drogą. Czasem pojawi się jakaś roślina, czasem błoto trzeba omijać.

 ścieżka jest, ale ...

Sufrgańczyk po deszczu lekko nieszczególny

za to dzwonek pokrzywolistny aż błyszczy 

a grupa mi ginie we mgle

dogoniłam i razem przekraczamy Silnicę przed Dąbrową 

W Dąbrowie maszerujemy wzdłuż drogi szybkiego ruchu, żeby wejść na szlak czerwony. Teraz nim wędrujemy przez ten sam las, co poprzednio, tyle, że w przeciwnym kierunku. 

winniczek bez pośpiechu

 my też spokojnie 

a baldurek pręgowany radośnie się rozmnaża
 
Postój robimy sobie na Sosnowicy w pobliżu pomnika ku czci 4 Pułku Piechoty Armii Krajowej, który 15 siepania 1944 ruszył na pomoc walczącej Warszawie. 

pomnik na Sosnowicy

Później zaglądamy na teren kamieniołomu Sosnowica, gdzie akurat nikt nie pracuje, nie narażamy się więc na żadne niebezpieczeństwo. Wydobywa się tu czerwony piaskowiec tumliński. 

w kamieniołomie 


rzut oka zza barierki na zboczu kamieniołomu
  
I teraz zaczyna się dla mnie moment próby, bo dalej idziemy bez szlaku, jedynie z pomocą mapy i kompasu. Droga jest dobra i nie ma się czego obawiać. Jedynie się zastanawiam, czy uda mi się trafić do starego krzyża, który znajduje się w lesie.

nasza grupa przy leśnym krzyżu w roku 2009
 
I tu niespodzianka – na miejsce trafiamy bez problemu, ale krzyż zupełnie nowy! 
Przy okazji wreszcie poznajemy jego historię. To tak zwany Krzyż Biskupi, który postawiono na miejscu, gdzie ludność Zagnańska na kolanach błagała biskupa Andrzeja Trzebickiego o przebaczenie i litość. Mieszkańcy wcześniej za pieniądze, które biskup podarował na wybudowanie wspaniałego kościoła na zboczu góry Chełm wystawili jedynie skromną kapliczkę, co rozgniewało duchownego, który opuścił Zagnańsk rozsierdzony. Uległ błaganiom mieszkańców i wyraził zgodę na pobłogosławienie kościoła, oczywiście większego. Zbudowano więc nową okazałą świątynię, którą biskup pobłogosławił 30 maja 1677 roku.
Na miejscu owego spotkania wystawiono drewniany krzyż, który kolejne pokolenia odnawiają co kilkadziesiąt lat. I my właśnie na taki nowy krzyż natrafiliśmy.

odnowiony Krzyż Biskupi (warto zauważyć brak płotka) 


tabliczka na krzyżu w wersji przed i po 

widok z kładki pod Zabłociem na kościół w Zagnańsku wspomniany w tej historii 
  
Dodatkowo Nadleśnictwo Zagnańsk przygotowało w tej okolicy ścieżkę historyczną „Na królewskim szlaku”. Warto zapamiętać, może kiedyś zbadamy jej przebieg.
Tymczasem trzeba wyprowadzić grupę z lasu. W terenie robi się jakby więcej ścieżek niż na mapie, ale kompas dzielnie mnie wspiera i w efekcie lądujemy tu, gdzie było zaplanowane, czyli we wsi Zabłocie. Warto zauważyć figurę świetnego Jana Nepomucena w tutejszej skromnej kapliczce. 

święty Jan Nepomucen z Zabłocia 
 
I teraz tylko dojść do przystanku i można jechać do domu. Trasa była króciutka – tak ok. 15,5 kilometra.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

4 komentarze:

  1. Fajny szlak... jeszcze go pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja pamiętam tę dawną wycieczkę, z której zdjęcie tu zamieściłam - wtedy odkryliśmy świetne skałki w lesie.

      Usuń
  2. Zrób kiedyś wpis o tym jak nawigujesz! Masz wypisane azymuty, czy po punktach orientacyjnych?
    A kamieniołom... rozmarzyłem się. No i ta scieżka leśników ręką uczyniona!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma o czym pisać, mam mapę, kompas i idę. A w duchu tylko się modlę, żeby wyjść w odpowiednim miejscu. Jak się nie uda, to należy zrobić poprawkę. Na krótkich odcinkach to się świetnie sprawdza, nawet bez poprawek. Tak było teraz. Bardzo się zadziwiam i ucieszyłam, że wyprowadziłam grupę na szosę.
      W razie wielkich problemów błagam kolegę Eda o pomoc. Czasem się udaje.;)
      W otwartym terenie jest łatwiej, bo można trasę wcześniej przejrzeć na mapach satelitarnych i iść według punktów orientacyjnych.

      Usuń