Ten tytuł
dotyczy pierwszej połowy trasy, a drugą
przemierzaliśmy chyba ze sto lat temu, czyli też prawie nówka.
A najlepsze
w niej jest to, że niewiele musiałam wymyślać, bo trasa na mapie zaznaczona
wyraźnie, jak mało która, drogi tak dobre, że aż głupio nimi iść. No i bardzo
podobną trasę przeszli zimą turyści z Klubu Turystyki Pieszej „Przygoda” z
Kielc. W relacji z tamtej wycieczki zobaczyłam kapliczkę, którą musiałam obejrzeć. No to
poszliśmy.
Start ze
Skorzeszyc przy skrzyżowaniu na Smyków. To znaczy, że na początku mieliśmy
trochę asfaltu. Ale tak tylko na marne 10 minut. Nie więcej.
kandydat na piechura
w oddali Centrum Spotkań i Dialogu Diecezji Kieleckiej oraz kościół p.w. św. Rozalii w Skorzeszycach
Belnianka
Szybko
skorzystaliśmy z ładnej leśnej drogi, która nas doprowadziła do granicy Smykowa
i Sierakowa. Przyjemnie się maszerowało po miękkim piaseczku, słońce nie
dokuczało.
ruszyli z kopyta
Przed szkołą
w Sierakowie zatrzymaliśmy się na krótką chwilę przy niewielkim pomniczku. Odsłonięto
go trzy lata temu w rocznicę tragicznych wydarzeń z sierpnia 1944 roku. Wtedy
to żołnierze Kałmuckiego Korpusu Kawalerii utworzonego przez Niemców poszukując
informacji o partyzantach schwytali 6 mieszkańców wsi, brutalnie ich
torturowali i zamordowali w pobliskim lesie.
pomnik zaprojektowany przez inżyniera Henryka Dłużniewskiego
W
Sierakowie zamierzałam również obejrzeć drzewiasty jałowiec, który gdzieś tu
podobno rośnie. Niestety, rósł. Nie było już co oglądać. Pomaszerowaliśmy więc
porządną drogą obok leśniczówki prosto w las. Ta droga to z gatunku najlepszych
dróg na zimowe wędrówki – szeroka, porządna. Ale latem też przyjemna, bo drzewa
dawały sporo cienia.
dzięgiel leśny przy drodze
Według mapy miała nas ona doprowadzić do kilku śródleśnych
zbiorników retencyjnych. I doprowadziła. Obeszliśmy trzy z nich.
zakaz kąpieli, ale spacerować można do woli
Ciąg dalszy
wędrówki przebiegał po równie porządnej drodze. Spotkaliśmy przy niej
pozostałości tartaku, który w czasie wojny został rozgrabiony przez Niemców. Niewiele
brakowało, a przegapilibyśmy je, ale rzucił nam się w oczy kawałek muru, no to
podeszliśmy zbadać obiekt, a ten jest rzeczywiście imponujący – duży był ten
tartak.
ruiny tartaku
Potem
mieliśmy kolejne zadanie – dotrzeć do miejsca obozowiska oddziałów
partyzanckich Barabasza. I to się udało. Miejsce upamiętnia kamienny pomnik i
dodatkowo ścieżka historyczna z tablicami informacyjnymi. Mignęła mi nawet
myśl, żeby przejść tą ścieżką, ale nie miałam pojęcia, jak długa jest, jaką
trasą prowadzi, ile czasu zajmie przejście. Uważam, że to podstawowe
informacje, które należało umieścić na tablicach albo w pobliżu pomnika.
Zabrakło ich, więc zrezygnowaliśmy ze ścieżki.
tablice na pomniku informują o historii miejsca
pobliski buk - cud natury
W pobliżu
pomnika spotkaliśmy główny cel wyprawy – nadrzewną kapliczkę pamięci
świętokrzyskiego przewodnika Krzysztofa Bogusza. Podobną można zobaczyć w
Świętej Katarzynie, o czym pisałam w marcu.
kapliczka autorstwa Sławomira Micka
Teraz
zaczęliśmy marsz szlakiem niebieskim w kierunku Daleszyc. Bardzo chciałam
obejrzeć pomnik przyrody przy tym szlaku. To rumowisko skalne w partii
szczytowej góry Wrześni. Cóż, nie przegapiliśmy tego miejsca jedynie dzięki
tabliczce informacyjnej.
Samo
rumowisko jest tak skromne, że bez pomocy za żadne skarby bym się nie
domyśliła, że to właśnie pomnik przyrody. Ale jest. Obrazu całości nie pokazuję, bo
moglibyście nie zauważyć skałek rozrzuconych w lesie. Zamiast tego pojedyncze
obiekty. Dodam, że nie imponują rozmiarami. Tak to ujmę dyplomatycznie.
omszałe skałki
omszałe skałki
Wreszcie
mogliśmy uznać plan wycieczki za zrealizowany i dalej pomaszerowaliśmy
spokojnie szlakiem, który prowadzi dosyć wąską ścieżką przez niebrzydki
las.
Po wyjściu
z lasu trochę polnych dróżek i w końcu szosa do Daleszyc.
pola wsi Niwy
popas pazia królowej
A w Daleszycach mały spacerek po mieście. Byliśmy tu już kilka razy, a jednak nowe miejsca udało się wypatrzyć. Oto znaleźliśmy się na niegdysiejszym targowisku, obecnie placu Wawrzyńca Cedry. Patron placu to uczestnik powstania styczniowego, który był w oddziale Rębajły stacjonującym w lasach, przez które właśnie wędrowaliśmy.
pomnik w centrum placu
jeden z typowych daleszyckich domów z przełomu 19. i 20. wieków
Teraz to już tylko powrót do domu (oczywiście z przesiadką).
Trasa liczyła około 14 kilometrów. Długa nie była, ale przynajmniej dosyć nowa.
pola wsi Niwy
A w Daleszycach mały spacerek po mieście. Byliśmy tu już kilka razy, a jednak nowe miejsca udało się wypatrzyć. Oto znaleźliśmy się na niegdysiejszym targowisku, obecnie placu Wawrzyńca Cedry. Patron placu to uczestnik powstania styczniowego, który był w oddziale Rębajły stacjonującym w lasach, przez które właśnie wędrowaliśmy.
pomnik w centrum placu
jeden z typowych daleszyckich domów z przełomu 19. i 20. wieków
Teraz to już tylko powrót do domu (oczywiście z przesiadką).
Trasa liczyła około 14 kilometrów. Długa nie była, ale przynajmniej dosyć nowa.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Bardzo miła leśna wycieczka. Byłam tam. Polecam.
OdpowiedzUsuńAle kotek nie miał ochoty na całą trasę. Jeszcze nie dojrzał do turystyki.
UsuńSzkoda tartaku... jeszcze 30 lat temu pracował.
OdpowiedzUsuńO, tego nie wiedziałam.
UsuńRuiny tartaku na pewno warte były eksploracji :) Bardzo przyjemna wędrówka ! Pozdrawiamy :)
OdpowiedzUsuńNasza eksploracja mocno zachowawcza z bezpiecznej odległości, chociaż te schodki bardzo zachęcające.
UsuńPozdrawiam nieustraszonych! Wy byście zeszli po tych schodach.
Dwa pomniki i kapliczka - dla mnie więcej nie potrzeba, plus fajna wędrówka w gronie fajnych ludzi. Super.
OdpowiedzUsuńA czasem to i sama wędrówka jest przyjemnością. Nie zawsze musi być do obiektu. Chociaż ja wolę dwie kapliczki i stare drzewo. Pomniki to dla mnie najmniej atrakcyjne obiekty.
Usuń