czwartek, 30 sierpnia 2018

Wszystkie drogi prowadzą do Buska


W zapowiedzi wycieczki podałam informację, że będzie dużo dróg asfaltowych, ale potem przyjrzałam się jeszcze raz uważnie mapie i trochę zmieniłam trasę, żeby zmniejszyć ilość asfaltu. No i wybrałam takie ścieżki, że potem na sam widok asfaltu grupa wpadała w amok z radości.
Pierwsza była asfaltowa – lasem w kierunku wsi Zwierzyniec z przystanku o tej samej nazwie. Przyjemna i w dodatku szlakiem zielonym, ale tak dyskretnie znakowanym, że prawie niezauważalnym.

zamiast asfaltu - ostrożeń

We wsi odcinamy się od szlaku i szukamy porządnej polnej drogi w kierunku wsi Szaniec.
Na początku wpakowaliśmy się na teren czegoś w rodzaju dawnej kopalni a obecnego wysypiska śmieci, ale się ominęło i do drogi dotarło. 

 wychodnia skał wśród pól za Zwierzyńcem

 a polna droga jednak jest

Doprowadziła nas ta droga do porzuconego przez nas szlaku, który dotarł tu przecudnej urody asfaltem i poprowadził do centrum Szańca.

 widok na Szaniec z naszej drogi 

Tu miałam zaplanowane obejrzenie dwóch obiektów. Pierwszy to ruina renesansowego dworu Padniewskich, którzy rzadko w nim bywali – dwór był zamieszkiwany przez dzierżawców. Mijały lata, zmieniali się właściciele, aż na początku dziewiętnastego wieku dwór podpał w ruinę. I tak trwa jako ruina, ma prywatnego właściciela, jest nakryty nowym dachem, trzyma się nieźle.
Brama wjazdowa na teren parku wokół dworu jest zamknięta i wydawało nam się, że nie uda nam się go obejrzeć, bo roślinność w parku bujnie rośnie i z drogi widać ledwie kawałek dachu. Mieliśmy jednak szczęście i trafiliśmy na właściciela, który pozwolił nam obejrzeć dwór. 


ruina dworu w Szańcu (nazywają ją "murowaniec")
 
Próbowaliśmy zajrzeć do wnętrza przez zakratowane drzwi. Obiektyw złapał fragment dworskiego sklepienia. 

wejścia zabezpieczone

sklepienie
 
Już po opublikowaniu tego wpisu dostałam od koleżanki skan fragmentu książki R. K. Zwierzynieckiego "Ordynacja Myszkowskich czyli kto miał Chroberz, Książ i Szaniec" i chcę tu przytoczyć jedną ciekawostkę opisywaną tam. Otóż w późniejszych wiekach Szaniec należał do ordynacji Myszkowskich. Prawdopodobnie właśnie w dworze obronnym zmarł w roku 1727 ostatni ordynat z tego rodu - Józef Myszkowski. Nie został on pochowany w Szańcu, a w ufundowanym przez siebie klasztorze kamedułów, który znajdował się w lesie między Szańcem a Galowem. Jeśli spojrzycie na mapkę na końcu wpisu, zauważycie, że nie ma tam obecnie żadnego lasu. Klasztor został skasowany w roku 1818, ziemię wydzierżawiono, a kościół sprzedano - służył jako suszarnia tytoniu! Na początku dwudziestego wieku ówczesny dziedzic sprzedał ziemię poklasztorną chłopom, teren zaorano i ślad po klasztorze zaginął. Zaś szczątki ordynata Myszkowskiego przeniesiono do kościoła w Młodzawach. 
Wracamy wiec do zwiedzania Szańca.
Teraz kolej na wzniesiony w roku 1499 roku kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP. Niestety, kościół zamknięty – możemy obejrzeć go jedynie z zewnątrz, podziwiając szkarpy wpierające mury, portale. Szkoda, bo we wnętrzu moglibyśmy zobaczyć piękną gotycką Madonnę, późnogotycki ołtarz i wiele innych ciekawostek. Na razie nic z tego. Nie możemy również zwiedzić pobliskiego muzeum parafialnego, które jest chwilowo zamknięte.

dzwonnica wzniesiona w latach trzydziestych dwudziestego wieku

kościół w Szańcu  

 marmurowa płyta informująca, że kościół wzniósł Krzesław z Kurozwęk



 każdy portal inny

 jedna ze szkarp

furtka w kościelnym ogrodzeniu

dziewiętnastowieczny nagrobek na placu przy kościele
  
Przechodząc od dworu w kierunku kościoła mijaliśmy dziewiętnastowieczną figurę św. Jana Nepomucena, a w samej wsi naszą uwagę zwróciły kamienne domki – suszarnie tytoniu. 

figura św. Jana  Nepomucena 

 stara suszarnia tytoniu
 
I w końcu opuszczamy Szaniec, aby udać się na południe – w stronę Buska.
Maszerujemy raźnie asfaltem, podziwiamy widoki, nie zapuszczamy się nad pobliskie stawy, bo zależy nam na tym, żeby możliwie szybko dotrzeć na skraj lasu, gdzie ma być przerwa na posiłek. 

zmierzamy do Nowego Folwarku 

Szaniec za nami

Janek wreszcie na trasie 
 
Po jedzeniu zaczyna się nasza przygoda z lasami. Na pierwszy ogień idzie Las Szaniecki. Na początek – rewelacja: szerokie drogi w ładnym liściastym lesie. Ale mapa ostrzega – są tu dwie rzeczki. Albo coś w tym rodzaju. No i jest ten rodzaj. Rzeczki wyschły, tu się moje wcześniejsze przypuszczenia sprawdziły. Ale ich okolica jest raczej trudna do przebycia – chaszcze.

 Las Szaniecki zaprasza

a potem utrudnienia

Mimo drobnych 😉 przeciwności docieramy do porządnej drogi, którą prowadzi elegancki szlak rowerowy. Idziemy nią kawałek, a potem – w las. A tam droga szeroka, piękna. Do czasu. Potem mamy wrażenie, że te wcześniej zapowiadane przez mapę rzeki tu przerzuciły swoje wody. Teren znów niełatwy. I to się pokonało, a las nosi na mapie nazwę Las Wełecki. 

 nie jest łatwiej

Kolejny asfalt jest granicą tego lasu i Lasu Winiarskeigo. Tu już nie rezygnujemy z przejścia szosą, którą prowadzisz szlak rowerowy. Zwłaszcza, że niedługo dołączy do nas pieszy. Dołączył. Ale nie sposób nie zauważyć różnicy w znakowaniu obu. Pieszy znakowany normalnie, co jakiś czas. Nie narzuca się, ale i nie ginie. A rowerowy? No to już gruba przesada. Co jakieś piętnaście kroków wymalowany na asfalcie wielki rower. A raczej dwa i strzałki kierunku jazdy. I tak na całym szlaku. Dziwne.
Ale nie roztrząsamy tej sprawy, bo mamy własne cele – zamierzamy dotrzeć do niezwykłego obiektu w tym lesie. To tak zwana „sosna krocząca” albo „sosna na szczudłach”, która rośnie w przedziwny sposób – jej system korzeniowy wznosi się na wysokość ponad dwóch metrów nad ziemię. A powyżej rośnie sobie zwyczajne drzewo. O ile takie drzewo w ogóle może być zwyczajne. Zobaczcie sami. 

 system korzeniowy sosny - pomnika przyrody

to nie fotomontaż - dzięki Stachowi można się przekonać, jak wysokie są korzenie sosny 

i wreszcie całe drzewo

Po rozstaniu ze stuletnią sosną wędrujemy dalej bezproblemowo szlakiem niebieskim do Buska. No, tu już zwyczajnie jest – najpierw asfaltowa droga, potem ładna polna przebiegająca w pobliżu sadów. A jakie pyszne śliwki i jabłka w tych bezpańskich sadach! 

widok ze szlaku na Kwiatkową Górę 

Po dotarciu do Buska mamy pół godzinki oczekiwania na bus. Zaglądamy do kościoła pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia NMP. Już był pokazywany na blogu (tu link), ale może i tym razem zajrzyjmy do niego. 

nawa główna

ołtarz główny

ołtarz boczny  

 epitafium Anny Korczyńskiej z r. 1606 w kaplicy
 
A potem nadjedzie bus, który nie jest w stanie zabrać wszystkich pasażerów oczekujących na przystanku. Takie to Busko popularne!
Nam się udało znaleźć miejsce w busie. Wracamy do domu. A wycieczka liczyła 16,9 kilometra.

mapka trasy 
Zdjęcia: Edek, Janek i ja

8 komentarzy:

  1. Tędy to nie szedłem do Buska...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to też było pierwsze przejście tą trasą.

      Usuń
  2. Tam, gdzie sosna, musiało być kiedyś wyżej,może dlatego taka szczudlasta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są i takie przypuszczenia. Poza tym za potwierdzenie tej teorii może służyć fakt, że stoi w obniżeniu terenu.

      Usuń
  3. Świetna trasa. Sosna to faktyczne rarytasik, takiej jeszcze nie widziałem. W ogóle rajd wygląda na bardzo malowniczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez grzeczność nie przeczę. Ostatecznie, to ja tę trasę wymyśliłam. ;)

      Usuń
  4. Nigdy nie byłam w Busku, a chciałabym. Tam znajduje się ławeczka Wojtka Belona, z tego co kojarzę. Sosna mnie zachwyciła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Busku już ze dwa razy pisałam na blogu, w tym wpisie jest ławeczka https://swietokrzyskiewloczegi.blogspot.com/2016/05/busko-zdroj-raz-jeszcze.html
      No i ciekawostka - Wojtek Belon mieszkał w dzieciństwie w Skarżysku, tu chodził do szkoły, akurat wtedy byłam na wycieczce z jego nauczycielką.

      Usuń