W słoneczną niedzielę 19 maja pomaszerowaliśmy ze
Starachowic przez Rezerwat Rosochacz i Skałki pod Adamowem do Brodów Iłżeckich.
Trasa liczyła 17,5 km, a przeszliśmy ją w ciągu 4 godzin i 15 minut. Jak było?
Różnie. Ale przede wszystkim upalnie. Na szczęście większość trasy prowadziła
lasem i upał nie dobijał, a i komary nie były dokuczliwe. Nawet w bardzo
podmokłych, wręcz bagnistych, miejscach.
Jeden z padalców spotkanych na trasie
Do Rezerwatu
Rosochacz prowadzi piękna leśna droga będąca przedłużeniem ulicy Leśnej w
Starachowicach. Niestety zeszliśmy z tej drogi, żeby inną ścieżką dotrzeć na
teren rezerwatu. Nie udało się to i po kilkunastu minutach przedzierania się
przez las doszliśmy do asfaltowej szosy, a nią już za kilka chwil do rezerwatu.
Sam Rosochacz jest moim zdaniem najbardziej cywilizowanym rezerwatem świata –
ma wytyczone ścieżki zwiedzania, dowcipne drogowskazy wyznaczające kierunek
marszu, liczne tablice informacyjne, drewniane pomosty nad rzeczką. Sama zaś
rzeczka to największa atrakcja rezerwatu. Wije się malowniczymi zakolami przez
las, znika za drzewami, potem znów się wyłania, wodę ma czyściutką, ale pełną
barw. I do tego nazywa się Świętojanka! Jeśli jeszcze ktoś tam nie był, niech
się wybierze. Zmotoryzowani mogą dojechać szosą Starachowice – Lubienia, po
prawej stronie szosy tuż przed Lubienią jest miejsce, gdzie można posiedzieć
przy ognisku, a rezerwat jest po lewej. Warto zajrzeć.
A to jeden z mostków
Do
rezerwatu Skałki pod Adamowem prowadzi czarny szlak (zresztą można nim dojść ze
Starachowic i do Rosochacza, trzeba tylko wyruszyć z miasta żółtym szlakiem,
który łączy się z czarnym). W tym rezerwacie nie ma żadnego znakowania ścieżek,
ale jako drogowskazy służą same skałki, które są ustawione przez naturę w
szeregu. Można więc spacerować sobie wzdłuż szpaleru różnej wielkości i
kształtu skałek piaskowcowych i robić zdjęcia. A jest co fotografować, bo skały
mają czasem niezwykle sugestywne kształty – moja ulubiona to głowa żółwia.
Czasem ma się szczęście spotkać młodych ludzi, którzy ćwiczą tu wspinaczkę
skałkową. Niezbędnym wyposażeniem takich sportowców jest porządny materac i
kreda, którą znakują swoje „ścieżki”.
Z terenu rezerwatu
wydostaliśmy się wiedzeni intuicją i kompasem Edwarda. Jeśli kto nie ma takiego
wyposażenia, może wrócić do szlaku i nim dostać się do czerwonego szlaku nad
zalewem w Brodach, a potem do dowolnej stacji kolejowej. My wyszliśmy do wsi
Młynek, a potem do Brodów.
zdjęcia - Edek i ja
zdjęcia - Edek i ja
Piękne miejsca. Wspaniale wyglądają skały.
OdpowiedzUsuńMówisz , że to padalec . Dla mnie to śliski temat. Pozdrawiam.
Bez obaw - padalec na 100 procent. Żeby mama wiedziała, jakiego ładnego padalca wypatrzył jej syn na rajdzie z okazji swoich 18 urodzin! Poza tym to nawet nie jest wąż, niegroźna jaszczurka.
OdpowiedzUsuń