Tego dnia Andrzej zaproponował trasę z Bliżyna zielonym
szlakiem przez Piekło Dalejowskie, Bramę Piekielną do czarnego szlaku, a dalej
obok składnicy drewna do ul. Kilińskiego. Nie ma co ukrywać, tę trasę większość
z nas przeszła już wielokrotnie i każdy ma wrażenie, że ją dobrze zna.
Nic bardziej mylnego. Ta trasa zawsze może człowiekowi
sprawić psikusa i zaskoczyć czymś nowym. Tym razem wszystko szło gładko, w
Piekle Dalejowskim obejrzeliśmy skałki i ruszyliśmy dalej szlakiem.
A przynajmniej tak nam się wydawało. Kiedy się zorientowaliśmy, że szlaku nikt dawno nie widział, szef zdecydował, żeby iść dalej drogą, na której jesteśmy.
Ta droga doprowadziła nas do czarnego szlaku. Mocno nas to
zdziwiło, że jest taki łatwy skrót. Ale nie dla nas skróty i ułatwienia! Mężnie
zawróciliśmy do zielonego szlaku. Po drodze odwiedziliśmy symboliczną mogiłę
„Oseta” – Władysława Wasilewskiego. Trudno do
jej dojść po zalegających gałęziach, ale się przebiliśmy i mogliśmy
złożyć hołd zmarłemu w siedemdziesiątą rocznicę śmierci tego młodziutkiego
harcerza.
Dotarliśmy też do Bramy Piekielnej. Wprawdzie mówi się, że
droga do piekła jest wybrukowana dobrymi chęciami, ale nasza prowadziła przez
teren mocno podmokły i zamieszkany przez całe hordy komarów, które szczególnie
mnie dały się mocno we znaki. Ale mimo przeszkód dzielnie maszerowaliśmy do
sławetnej bramy, żeby zaprezentować te skałki naszej Uli. Warto było – podobały
się jej. I przy okazji mieliśmy dużo zabawy przy pozowaniu do kolejnych
fotografii.
Mieliśmy jeszcze jedną atrakcję – udało nam się dotrzeć do
dwóch potężnych modrzewi, które rosną nieco ukryte w pewnym oddaleniu od drogi
prowadzącej do ulicy Kilińskiego. Cały czas się zastanawiam, dlaczego do tej
pory nie zostały one uznane za pomniki przyrody. Są naprawdę imponujące.
Tak więc trochę błądząc, trochę improwizując, trochę
korzystając z mapy przebyliśmy około 20 kilometrów w ciągu 5,5 godziny.
Oczywiście, bez naszych improwizacji trasa jest dużo krótsza, ale na pewno nie
aż tak atrakcyjna.
Zdjęcia - Edek i ja
Dobrze że oznaczyliście modrzewie czapeczkami,łatwiej tam trafię... :)
OdpowiedzUsuńNiestety, czapeczka tymczasowa. Ale na przyszłość trzeba wprowadzić takie oznakowanie co większych drzew.
OdpowiedzUsuńPiękne miejsca. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie jestem "rasowym" wędrowcem, ale mam napady dotarcia, gdzieś i zgadzam się z autorką tego posta, że ta trasa może zaskoczyć. Kila razy próbowałem odnaleźć tam pozostałości po kopalni rudy "Piotr" i raz nawet ocierałem się o nie, a nie widziałem :) Znalazłem :) Teraz właśnie grób "Oseta" jest dla mnie punktem odniesienia. Kto nie był przy szybach i rampie - polecam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń