Już z niecierpliwością wyglądam, kiedy wreszcie dotrzemy na
peron w Ostrowcu i pojedziemy do domu. A tu do odjazdu pociągu sporo czasu.
Ruszamy więc przez teren fabryczny w stronę ostrowieckiego muzeum. Napotkany
przy drodze mężczyzna zaleca iść w lewo, przy czym pokazuje ręką kierunek
marszu w prawo. Takie to porządki w tym Ostrowcu. Podążamy za wskazaniem ręki i
po nużącym przejściu przez okropnie posępne tereny pełne wielkich hal, rur,
bram i innych smętnych obiektów docieramy do niebrzydkiego parku, w którym
znajduje się dawny pałac Wielopolskich, obecnie Muzeum
Historyczno-Archeologiczne. Historię budowy tego pałacu, który był wianem córki
właściciela dóbr ostrowieckich Marii Laskiej późniejszej żony hrabiego
Wielopolskiego i wiele innych ciekawostek można znaleźć na stronie internetowej muzeum, więc nie będę nic więcej cytować.
Fronton pałacu Wielopolskich
My zwiedziliśmy całą ekspozycję muzeum. Mnie najbardziej zafascynowała
kolekcja porcelany ćmielowskiej – zwłaszcza serwisy. Janek zachwycał się
talerzami z serii „tańce polskie” ozdobionymi projektami autorstwa Zofii
Stryjeńskiej. Edek podziwiał wnętrza pałacu, ale naprawdę „wsiąkł” na piętrze,
gdzie uwiodły go eksponaty związane z historią przemysłu w okolicy Ostrowca.
Czyli dla każdego coś miłego.
Ale najpiękniejszym momentem całego rajdu był czas spędzony na ławce przed wejściem do pałacu, gdzie jak rasowi włóczędzy spożyliśmy kanapki i wypili resztki herbaty. To był najprawdziwszy odpoczynek po dniu pełnym wrażeń. I dla takich chwil warto włóczyć się po znanym lub całkowicie nowym terenie.
zdjęcia - Edek i ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz