poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rajdzik – palce lizać!

Trasa niedzielna była delikatnie mówiąc skromniutka (ledwie 15 km), ale za to na najwyższym kulinarnym poziomie. Jak tak dalej pójdzie, naprawdę zamienimy się w blog kulinarny. 
Ale do rzeczy!
Wystartowaliśmy z Tumlina i przeszli do podnóża Góry Grodowej, gdzie nastąpił poczęstunek – szarlotka i rurki z kremem. Pyszne, choć absolutnie niezgodne z regulaminem, bo do jedenastej zostało mnóstwo czasu, ale kierownictwo (czyli tym razem ja) kompletnie straciło czujność. I to skutkowało w niedługim czasie „zagubieniem” kamieniołomu Wykień (no, zapodział się i ani rusz nie mogłam go znaleźć). Trzeba więc było zacząć poszukiwania, które prowadziliśmy na zboczu Góry Wykieńskiej i już prawie na nią weszliśmy, ale zaraz trzeba było zejść i podejść „po bożemu” szlakiem. Kto wchodził, ten wie – jest stromo. W tym miejscu składam serdeczne podziękowania nieznanemu mi wynalazcy kijków tekkingowych – bez nich podejście po stromym zboczu pokrytym świeżym śniegiem byłoby dla mnie niemożliwe. A tak, to nawet nieźle poszło. Na szczycie nastąpiła konsumpcja ogórków kiszonych (a może jednak w occie – nie pamiętam).

szarlotka Basi

Rzut oka na zegarek przekonał mnie, że warto zacząć myśleć o odwrocie i zeszliśmy szlakiem znakowanym obrazkiem z symbolem gwarka. Jak na razie nie wiemy, gdzie ten szlak się zaczyna i gdzie kończy, ale jedno jest pewne – prowadzi z Wykieńskiej Góry do kamieniołomu Wykień! Tym razem zaprezentował się nam w całej okazałości swoich wysokich czerwonych ścian. Niestety, nie byliśmy tam pierwsi i już parę osób uwieczniło się bazgrołami na nich.


 kamieniołom Wykień - stanowisko dokumentacyjne

Wdrapaliśmy się też na Górę Grodową, na której spożywaliśmy ciastka tortowe i drugą porcję rurek z kremem, a potem udało się obejrzeć kapliczkę pw. Przemienienia Pańskiego oraz  rzucić okiem na kamieniołomy. Duże wrażenie robi nieczynne wyrobisko, gdzie głos odbija się echem od ścian, które trochę pozieleniały, trochę zarosły drzewami, ale i tak nie uchroniły się od działań amatorów napisów.

podejście na Górę Grodową

 czynny kamieniołom na Grodowej

 kapliczka pw. Przemienienia Pańskiego

 nieczynny kamieniołom na Grodowej
 
I na koniec zajrzeliśmy do kościoła Świętego Stanisława, gdzie na przykościelnym krzyżu wypatrzyliśmy kolejna figurę „odwróconego” Chrystusa. 

 kościół w Tumlinie

przykościelny krzyż

Godnym zakończeniem rajdowego dnia były kruche ciasteczka, które jedliśmy w pociągu. I niech mi teraz ktoś powie, że piesze wędrówki sprzyjają odchudzaniu! No, może i nie, ale za to jakie są przyjemne.
PS. Sponsorami rajdowej uczty byli: Basia, Jola i Janek (tu podejrzewam udział żony). Dziękujemy!

zdjęcia - Edek i ja

4 komentarze:

  1. Lubię te tereny... ja natomiast ,wczoraj łaziłem szlakiem żółtym w koło Krynicy. Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wędruj i fotografuj, liczymy na relację na stronie.
      Pozdrowienia od całej grupy. Oczywiście dla Tereni też.

      Usuń
  2. Ciekawie prezentują się kamienie. Przecięte jak by nożem. Robią wrażenie
    Apetyczne ciasto. To Wy tak po drodze znajdujecie? Bo chyba ,na taką wyprawę nie zabiera się takich ,apetycznych bagaży?Pozdrawiam całą grupę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, te specjały nie leżą przy drodze. Szliśmy fragmentami tej samej trasy w środę i żadnych rurek z kremem, mimo naszych westchnień, nie było. :((

    OdpowiedzUsuń