wtorek, 7 lipca 2015

Jeszcze o Lucernie

Skoro już się przeszło na prawy brzeg rzeki, wypada pomaszerować dalej.
Na początek mury obronne miasta.
Tuż przy rzece spotykamy pierwszą wieżę obronną – stoi sobie samotna, to tak zwany Nölliturm.

wieża Nölliturm

Kolejne wieże i sam mur obronny znajdują się w pewnym oddaleniu. Na początek trzeba się trochę wspinać – wiadomo, mury obronne powinny być usytuowane na wzniesieniu. Idziemy najpierw po ich zewnętrznej stronie, ale, kiedy już zdecydujemy się zajrzeć do jednej z wież, wychodzimy z niej na wewnętrzny odcinek muru, którym mogli bezpiecznie poruszać się obrońcy miasta. 



mury obronne Lucerny - Museggmauer 


dachy Lucerny widziane z jednej z wież (już nie pamiętam, z której) 

Najbardziej podoba mi się wnętrze wieży zegarowej, które jest jednocześnie wnętrzem zegara wieżowego. Przechodzimy obok mechanizmu zegarowego i wahadła, oglądamy kolekcję starych zegarów. Poza tym jako ciekawostkę podaje się w przewodnikach, że ten zegar jako najstarszy w mieście ma prawo wybijać godzinę na minutę przed pozostałymi zegarami.


stare tarcze zegarowe we wnętrzu wieży Zytturm
 
Po zejściu z murów obronnych maszerujemy do najsłynniejszego pomnika w Lucernie. To umierający lew przebity włócznią. Ten zaprojektowany przez Bertela Thorvaldsena monument upamiętnia szwajcarskich gwardzistów w służbie króla Francji, którzy zostali zmasakrowani 10 sierpnia 1792 podczas obrony Pałacu Tuilerie oraz ich dowódcę skazanego na szafot 3 września tego samego roku. Obie daty można odczytać na ścianie białego piaskowca, w której wykuta jest grota z postacią lwa. Skała jest usytuowana w niewielkim parku nad jeziorem, można tu posiedzieć, odpocząć i poczekać aż tłumy turystów z całego świata się przewalą i człowiek złapie moment na zrobienie zdjęcia. Nie jest to łatwe, ale możliwe przy odrobinie cierpliwości.


widok ogólny monumentu 

przejmująca postać lwa 
 
Skoro już mówimy o przeszłości, to wypada zajrzeć do najważniejszego katolickiego kościoła Lucerny – to kościół pod wezwaniem św. Leodegarda. Patronem kościoła jest biskup męczennik z VII wieku, który został oślepiony, wydarto mu język, a w końcu męczennika ścięto. 


święty Leodegard (po lewej) i św. Maurycy (patron poprzedniego romańskiego kościola na tym miejscu) - zwróćcie uwagę na to, co św. Leodegard trzyma w lewym ręku - to narzędzie, którym go oślepiono
 
Sam budynek kościoła to przykład późnego renesansu, na mnie największe wrażenie wywarły ołtarze boczne ze wspaniałymi rzeźbionymi w drewnie scenami. Sami zobaczcie.

fasada kościoła

 bogato zdobiony portal

nawa główna


 efektowne ołtarze boczne - Pieta i Zaśnięcie Najświętszej Maryi Panny 
 
Na zakończenie wycieczki proponuję rzucić okiem na kilka kolorowych kamieniczek na starówce.




kilka przykładów kamienic

napis na tej kamienicy głosi, że mieszkał w niej niemiecki poeta Goethe 

Wybaczcie, ale nie mogę sobie odmówić przyjemności pokazania jeszcze jednego kościoła i klasztoru (na drugim brzegu rzeki). To kościół franciszkanów, a w nim moja patronka. 

kościół franciszkanów (w centrum placu fontanna z figurą świętego Franciszka)

święta Anna - jakże inna niż na większości wizerunków 
 
I na tym kończę zamęczanie Lucerną, choć jeszcze jest co pokazać, ale to przy innej okazji.

Zdjęcia – Kasia i ja

4 komentarze:

  1. No cóż można powiedzieć - piękne miejsca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę mało słońca było, jeszcze by te domy ładniej wyglądały w pełnej krasie.

      Usuń
  2. Piękne stare miasto... w moim mieście zabytkiem jest budka dróżnika i ruiny pieca,jeśli coś pominąłem - to proszę o dopisanie. (wyprzedzając,bazylika mniejsza - będzie zabytkiem za 300 lat)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, młode miasto jesteśmy, to i zabytków niewiele. A, z drugiej strony, na sztukę nowoczesną też nas nie stać.

      Usuń