czwartek, 2 lipca 2015

Letni sprawdzian kondycji

Koledzy szykują się do wyjazdu w góry (takie wyższe od naszych) i prosili o trasę treningową. Się zorganizowało. Niektórym jednak ważniejsze sprawy pokrzyżowały plany i na starcie stanęliśmy we dwoje – Staszek i ja.
Ale jaki to był start! Oszałamiający! Maszerowaliśmy w upajającym aromacie kwitnących lip. Miejsce akcji – aleja prowadząca do pałacyku w Oblęgorku.  

pachnąca aleja lipowa w Oblęgorku 

Tak nas oszołomił ten zapach, że zapragnęliśmy zwiedzić nie tylko park, ale też i wnętrza Muzeum Henryka Sienkiewicza. Rozsądek mówił – ominąć tę pokusę, bo niedawno tu byliśmy (tu link), bo nie starczy czasu na przejście trasy... Ale co tam rozsądek! Zaliczyliśmy małe zwiedzanie (bez ekspozycji czasowej). 

pałacyk w pełnym słońcu 

weranda

sypialnia pisarza 

A potem wyrwaliśmy z Oblęgorka jak charty – Stach narzucił takie tempo, że prawie wszystkie zdjęcia w rezerwacie Barania Góra mam poruszone. Ale nie narzekam, świetnie się maszerowało. 

na Baraniej Górze 
 
Nietrudno się domyślić, że dosyć szybko dotarliśmy do połączenia z czerwonym szlakiem i dalej maszerowaliśmy nim. Kierunek – Tumlin.
Po wyjście z lasu wpadliśmy w zachwyt nad okolicą – ma się widok na Góry Świętokrzyskie, można zgadywać, gdzie które pasmo, ale nie ma czasu na sentymenty – maszerujemy dalej. 

góry po horyzont
 
Każdy, kto szedł tym odcinkiem szlaku wie, że widoki, widokami, ale nie jest to przyjemny fragment. Asfalt dokucza stopom, słonce praży, a my odliczamy metry, które dzielą nas od lasu. Jeszcze tylko mostek na Bobrzy, jeszcze jeden zakręt i już jest!

Bobrza w Porzeczu
 
Rozsiadamy się wygodnie przy leśnej ścieżce i jedząc kanapki marzymy, jak będziemy się byczyć na Grodowej, bo na pewno nam czasu zostanie.
A na razie spokojnym krokiem zdobywamy Ciosowską. W lesie sporo jagód, ale nie jemy, bo może jednak nie warto się zatrzymywać. Ale nie potrafimy odmówić sobie małego odejścia od szlaku, żeby obejrzeć kamieniołom u podnóża góry.


odsłonięcie piaskowca tumlińskiego u podnóża góry Ciosowskiej
 
Przy szosie w kierunku Miedzianej Góry wykonujemy manewr nieformalny i schodzimy ze szlaku, bo wiemy, że kiedyś przebiegał on inaczej i warto sprawdzić, czy stara ścieżka jeszcze nie zarosła. Nie ma obaw – jest w doskonałym stanie i doprowadza do nowego szlaku. A nim to już na górę Kamień. Tu już zaczynamy powątpiewać, czy na Grodowej będziemy się byczyć. Oj, może być za mało czasu. W tej sytuacji odsłonięcie geologiczne „Piekło” w pobliżu szczytu nie doczekało się zdjęcia. Ostatecznie już było fotografowane w tym roku.

skałki przy szlaku na górze Kamień 
 
My zaś wspinamy się na Wykieńską. Sprawnie nam to idzie, więc bez zbędnych ceregieli ruszamy w dół. Znamy to zejście – stromo jest, ale na szczęście sucho i bardzo ładnie nam poszło. Lekko się tylko obijaliśmy o drzewa.
U podnóża góry robimy małe sprawdzenie, ile nam jeszcze zostało trasy i czasu i dochodzimy do wniosku, że trasy sporo, a czasu coraz mniej. Ponieważ zależy mi na zdążeniu na pociąg, postanawiamy zrezygnować z wchodzenia na Grodową (nici z byczenia się, ale zyskujemy ok. 15 minut). Dodatkowo zwiększamy i tak niemałe tempo.  


Wzgórza Tumlińskie na horyzoncie

No, powiem wam, pięknie to wyglądało. Endorfiny niosły człowieka i miałam wrażenie, że jeszcze chwila i pofrunę. Niestety, Staszek zorientował się, że już nie musimy się śpieszyć i ostatni odcinek trasy (ten asfaltem przez Tumlin) pokonaliśmy spacerkiem. 

obłoki nad Tumlinem
 
Oczywiście na pociąg zdążyliśmy, ba nawet czekaliśmy 15 minut. A pokonaliśmy ok. 18,5 kilometra. Czyli sprawdzian kondycyjny zaliczony. Może nie śpiewająco, bo trudno śpiewać przy zdobywaniu kolejnych szczytów, ale wynik pozytywny możemy sobie wpisać.


Zdjęcia mojego autorstwa

2 komentarze:

  1. Co tu sprawdzać gdy się Łazi cały rok ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, trzeba sprawdzić,czy to łażenie coś daje. Moim zdaniem - daje.
      A poz tym, trasa tak opatrzona, że już do obrzydzenia. Nadaje się tylko na taki szybki przelot.
      I to jest kolejna strona łażenia przez cały rok - niedługo to już nie będzie gdzie łazić, bo wszystko znane do bólu.

      Usuń