Jak
to mówią, głodnemu chleb na myśli. Ja bym dodała, że świętokrzyski włóczęga
zawsze gdzieś region swój rodzinny wypatrzy. A nie?
No
to zobaczcie, jaki napis miał na „czole” autobus w St. Gallen:
Heiligkreuz to po niemiecku Święty Krzyż
Szczerze powiem, tak mnie ten Święty Krzyż skołował, że pomyślałam „E, żart jaki” i nie pojechałam tym autobusem. A szkoda, bo Heiligkreuz to dzielnica St. Gallen z niebrzydkim kościółkiem. Znalazłam zdjęcia, to Wam pokażę.
zdjęcia skopiowałam z Wikipedii („HolyCrossSanktGallen5“ von
BBCLCD - Eigenes Werk. Lizenziert unter CC-BY-SA 4.0 über Wikimedia Commons -)
Czy
to ostatni Święty Krzyż na mojej trasie? Nie. W Schwyz jest kaplica, która się
tak nazywa. A w niej ciekawy stary krzyż. Był on umieszczony pod niewielkim
daszkiem w pobliżu kościoła. Wisiał tak lata całe, aż tu w roku 1642 we wsi
wybuchł pożar, z którego ten krucyfiks w cudowny sposób ocalał. Trzy lata później Anastasius Kyd ufundował
kaplicę, w której umieszczono ów słynny krzyż. Złocone promienie i aniołki dodano w
kolejnym stuleciu. Kaplica jest miejscem pielgrzymek.
kaplica Świętego Krzyża w Schwyz
to ów cudem ocalały z pożaru krzyż
drewniane figury Mastki Boskiej i św. Jana umieszczone po obu stronach krzyża
Z
czym nam się jeszcze kojarzy nasz Św. Krzyż? No, oczywiście – legenda o świętym
Emeryku prowadzonym przez jelenia.
Podobną
do niej historię znalazłam w Zurychu. To
legenda o powstaniu kościoła i klasztoru Fraumünster. Otóż, w IX wieku dwie
córki króla Ludwika Niemieckiego - Hildegarda i Berta - udały się do zamku
Baldern w górach Albis, aby wieść tam pustelnicze życie poświęcone służbie
Bogu. Często wędrowały w okolice Zurychu, aby modlić się w kaplicy świętych
Feliksa i Reguli (Pamiętacie? Tu o nich pisałam). Kiedy tak wracały nocą z
modłów, mogły łatwo zgubić drogę i Pan Bóg zesłał im białego jelenia, którego błyszczące
poroże oświetlało im drogę. Aż pewnego razu jeleń wskazał siostrom miejsce nad
rzeką Limmat, gdzie powinny założyć kościół. Tatuś - król oczywiście wyraził
zgodę, wyasygnował sporą sumkę i powstał Fraumünster. Siostry były później
kolejno jego przeoryszami.
Oczywiście ta legenda w sposob poetycki ilustruje prawdziwa historię klasztoru, który wspomnainy król ufundował i przekazał swojej najstarszej córce - Hildegardzie, pierwszej przeoryszy klasztoru.
A całą tę historię ilustrują freski Paula Bodmera w
krużgankach dawnego klasztoru. Zarówno krużganki, jak i freski pochodzą z początków XX wieku.
krużganki z freskami przedstawiającymi legendę
pojedyncze sceny
krużganki od strony ogrodu
brama wejściowa na teren ogrodu - w centrum balkonu jeleń z legendy i obie królewskie córki
Skoro
już mówimy o klasztorach – Święta Katarzyna jest oczywistym świętokrzyskim
skojarzeniem. W tej sytuacji zapraszam do dawnego klasztoru świętej Katarzyny w St.
Gallen. Został on założony w roku 1228 jako klasztor żeński, w kolejnym
stuleciu zreorganizowano go według reguły dominikańskiej. W XV wieku duża część
budynku spłonęła, a w czasach reformacji klasztor sekularyzowano, zaś mniszki
założyły nową wspólnotę zakonną. Przez wieki działała tu szkoła dla chłopców i
biblioteka oraz wiele innych instytucji, obecnie budynki odrestaurowano, są
sprywatyzowane, ale mają służyć miastu. W każdym razie zwiedzanie jest
całkowicie dozwolone.
gotyckie krużganki klasztoru św. Katarzyny
widok z krużganków na klasztorny wirydarz
krużganki i zabudowania klasztorne od strony wirydarza
inny fragment klasztoru
A
na koniec nasz wybitny świętokrzyski pisarz – Stefan Żeromski.
Pracował on
przez cztery lata w bibliotece polskiej przy muzeum w Rapperswilu. Oczywiście
nie zaniedbał w tym czasie twórczości literackiej. Z tego okresu pochodzi kilka
opowiadań i nowel, a wśród nich ta najbardziej świętokrzyska „Rozdziobią nas
kruki, wrony”.
wewnętrzny ogród zamku - miejsce upamiętnienia Polaków zasłużonych dla muzeum w Rapperswilu
tablica upamiętniająca pracę Żeromskiego w Rapperswilu
To
świętokrzyskie tropy, które wypatrzyłam. Zapewne jest więcej innych, ale trzeba
je zostawić na przyszłe poszukiwania.
Zdjęcia – Kasia i ja
Ciekawe porównania
OdpowiedzUsuńNależy je trochę z przymrużeniem oka potraktować, ale pewne podobieństwa można zauważyć.
UsuńPodziwiam entuzjazm i konsekwencję w prowadzeniu tego wartościowego bloga... dobra robota ! - dzięki :)
OdpowiedzUsuńJuż mi tego entuzjazmu zaczyna brakować. Nadrabiam konsekwencją.
Usuń