Tak się czułam w Rapperswilu. Bardzo
ciepły dzień, słońce, zapach wody z jeziora, wąskie uliczki, spacerowicze i
spokój. Człowiek się rozkoszuje samym pobytem, a zwiedzanie to zupełnie
marginalna sprawa. A i tak wiele można zobaczyć. I oczywiście – nie wszystko.
Może nie warto tak wszystkiego oglądać. Bo i tak nie wszystko to jest mnóstwo.
Uliczki tu urocze – dosyć wąskie,
długie (jedna nazywa się np. „Szyja”), na każdym kroku knajpki.
jedna z uliczek
ratusz
Nad miastem góruje średniowieczny
zamek przekształcony w restaurację i człowiek, który chciałby zajrzeć do
znajdującego się tu muzeum, ma dylemat, bo nie wie, co robić, kiedy na
dziedzińcu natrafia na przyjęcie weselne. W każdym razie warto tu zajrzeć, choćby z patriotycznego obowiązku, żeby odwiedzić to centrum polskości na szwajcarskiej ziemi.
zamek w Rapperswilu
kolumna barska - hołd oddany polskiemu duchowi wolności
tabliczka Muzeum Polskiego, które znajduje się w zamku
tablica upamiętniająca polskich żołnierzy internowanych w Szwajcarii
W sąsiedztwie zamku znajduje się
kościół pod wezwaniem św. Jana. Szczerze mówiąc, wygląda imponująco z zewnątrz,
ale jakiś taki nieprawdziwy się wydaje, bo to nowy kościół wybudowany w stylu neogotyckim po
pożarze pod koniec XIX wieku. Autentycznie wygląda
renesansowy ołtarz boczny i urocza kapliczka przy kościele poświęcona Matce
Boskiej.
kościół św. Jana
nawa główna kościoła
renesansowy ołtarz boczny
kaplica przy kościele
Ale poza tym wzgórze zamkowe śliczne
jest. A jakie tu widoki! Można tak stać na tarasie i rozkoszować się bryzą od
jeziora. Warto jednak zejść trochę niżej, a tam zamkowa hodowla danieli. Akurat
niedawno pojawiły się młode, to widoczki sielankowe.
widok na dachy Rapperswilu i Alpy
winnice na zamkowym wzgórzu
zbocze, na którym są hodowane daniele
scenka rodzinna
prawie jak nad ciepłym morzem
Inne zbocze wzgórza zajmuje jeden z
ogrodów różanych, z których słynie miasto. I znów mamy szczęście – róże kwitną
jak szalone, ich zapach miesza się z zapachem lawendy. A w dodatku uważny
obserwator zauważy, że nie tylko róże w tym ogrodzie mają miejsce – winnica też
zajmuje niemały obszar.
ogród widziany ze wzgórza zamkowego
w ogrodzie
bogactwo gatunków róż
Ogród sąsiaduje z klasztorem
kapucynów. Mnisi krzątają się dyskretnie po terenie klasztoru i kościoła,
skromnie tu, spokojnie.
przed klasztorną furtą
portal
skromne wnętrze kościoła klasztornego
grota świętego Antoniego
Można też wybrać się na spacer
prawie po wodzie. Jak to zrobić? Trzeba wejść na drewniany most, który łączy
dwa brzegi Jeziora Zuryskiego. Most ma ponad 800 metrów długości i daje
niepowtarzalną możliwość spaceru tuż nad powierzchnia wody. My nie szliśmy aż
tak daleko, wystarczył nam spacer do niewielkiej murowanej kapliczki „Heilig Hüsli”
(święty domek). Ta szesnastowieczna kapliczka zastąpiła starszą drewnianą. Jest
ona pozostałością poprzedniego drewnianego mostu (ten, po którym szliśmy,
zbudowano w 2001 roku). Kiedy tamten się zawalił, kapliczka stała jak wysepka na
jeziorze.
droga do kapliczki na wodzie
kapliczka na jeziorze
jej wnętrze - oryginalny obraz z ołtarza znajduje się w muzeum
Można by jeszcze spacerować dłużej,
ale statek już przybija do brzegu – pora wsiadać. Ciąg dalszy relaksu na pokładzie.
Chyba przestanę używać migawki ! - Twoje zdjęcia mnie powalają i odchodzi mnie chęć to pstrykania... zapytam tylko,jakim sprzętem się posługiwałaś ?
OdpowiedzUsuńMyślałem ,że nie jestem z natury zazdrosny... a tu maści los - oj losie,losie ! :)
Moim starym lumixem, który niestety ostatnio czasem mi się zacina. Bardzo mnie to martwi, bo lubię tego staruszka, inne moje aparaciki tylko mnie wkurzają.
UsuńA Kasia ma jakiś kieszonkowy sprzęt w kolorze żółtym. I też, skubany, działa dobrze.
UsuńZ mieszanymi uczuciami (trochę zadowolenia, trochę przerażenia) informuję, że ten post ma numer 300. I to tuż przed drugą rocznicą założenia tego bloga! Że tak powiem - rozkręcamy się.
OdpowiedzUsuńGratuluję... więc ten jest 301 ! - też fajnie... :)
OdpowiedzUsuńNo nie - ten jest 300, następny będzie 301. Teraz jeszcze bym sobie tylu obserwatorów życzyła. I ludzi wędrujących po naszych trasach. Niech by nawet i jeździli, ale żeby poznali zakątki warte obejrzenia.
Usuń