Kusiła
nas od pierwszego dnia, ale mężnie stawialiśmy opór aż do niedzieli, kiedy to w
Dukli zamiera wszelka komunikacja publiczna i turysta jest zdany na siebie. W
tej sytuacji zaraz po obfitym śniadaniu wyruszamy na żółty szlak, który
prowadzi nas na południowy wschód.
Początek
wyprawy jeszcze zwartą grupą, ale po niedługim czasie rozdzielamy się na cztery
jednoosobowe grupy i każdy pokonuje trasę indywidualnie. Jedni rwą do przodu
czyli pod górę, inni podziwiają widoki na Duklę.
zaczynamy podejście szlakiem na Hyczki
za nami Dukla
figura Matki Boskiej, która stale spogląda na Duklę, a dzieciątko zda się wyciągać po nią rączki
a koń zupełnie lekceważy widoki
Ja
rozglądam się radośnie po okolicy aż tu nagle spoglądam, gdzie mam zamiar
postawić stopę. W ostatniej chwili przeszłam nad wylegującą się na środku
ścieżki żmiją. Mało brakowało …
żmija zygzakowata
Dalej
maszeruję lasem, jakimś cudem wyprzedzam Janka, który tropi pozostałości opuszczonych
domów Łazów Teodorowskich (tu o nich piszą Kasia i Kamil), potem na chwilę
gubię szlak na błotnistym odcinku, ale bez paniki zawracam na właściwa
ścieżkę.
ruiny drewnianej chaty (o ile cokolwiek widać)
Cała
grupa spotyka się na skrzyżowaniu szlaków. I znów przez jakieś dwie minuty
idziemy razem czerwonym. Bardzo to ładny i naprawdę nietrudny odcinek szlaku –
prowadzi właściwie grzbietem, nie czuć jakiegoś podchodzenia. W tej sytuacji
znów się pogrążam w zachwytach nad przyrodą.
łagodne podejście czerwonym szlakiem
Pietra
zaczynam mieć dopiero na podejściu do pustelni świętego Jana. Dlaczego? A bo
poprzedniego dnia ucięłam sobie uroczą pogawędkę z sympatycznym turystą
mieszkającym w naszym schronisku. I bardzo mnie przestrzegał, że na tym odcinku
łatwo zgubić szlak. Na szczęście miga mi gdzieś w oddali sylwetka Staszka, to
by znaczyło, że idę dobrze. Zaczekał na mnie i już razem docieramy do pustelni.
A, i powiem wam, nie miał racji ten turysta. Szlak jest naprawdę dobrze
znakowany i wcale się nie gubi tak łatwo.
"grzybobranie" przy szlaku
No
to teraz pora na kilka słów na temat owej pustelni. Jesteśmy na wzgórzu Zaśpit,
gdzie święty Jan pędził pustelniczy żywot. Po beatyfikacji zakonnika na miejscu
jego pustelni z fundacji Marii Amalii Mniszchowej wzniesiono pierwszą kaplicę.
Obecna kaplica to neogotycki kościółek zbudowany na początku dwudziestego
wieku. Sąsiaduje z nim dom pielgrzymkowy, a niedaleko znajduje się tak zwana
mała pustelnia.
najpierw przechodzimy obok Domu Pielgrzyma
kościółek św. Jana z Dukli "Na Puszczy"
mała pustelnia
Mieliśmy
szczęście, że wybraliśmy się na wzgórze Zaśpit w niedzielę, bo kościółek był
otwarty i można było zajrzeć do środka, spędzić kilka chwil w spokojnej zadumie
czy modlitwie.
kamienny portal
wnętrze kościółka
Poniżej
kaplicy jest spory taras, a pod nim sztuczna grota ze źródłem. Woda z niego
uważana jest za cudowną. Koledzy pili, ja unikam nieprzegotowanej wody, więc
nie ma zdania na temat tej.
kościółek i grota u podnóża
Opuszczamy
pustelnię idąc dalej szlakiem czerwonym i z niewielkiej łączki mamy wreszcie
widok na NIĄ – przed nami Cergowa.
widok na Cergową od zachodu
Dzieli
nas od niej jeszcze ruchliwa szosa i Jasiołka, ale szybko je pokonujemy i
zaczynamy mozolne zdobywanie Cergowej.
Jasiołka w Nowej Wsi
kapliczka przy szlaku
widok ze zbocza Cergowej na kamieniołom
Znów samotnie. Ale samotność na Cergowej
inna jest – co jakiś czas spotykamy grupki turystów. Ruch tu jak nie
przymierzając w Beskidzie Śląskim. Tej aktywności sprzyja zapewne pogodna
niedziela.
No
i szlak przedeptany, prowadzi przez ładny bukowy las z zapachem czosnku
niedźwiedziego. Nie powiem, że jest bardzo łatwy, jednak czuje się podejście,
ale są i odcinki po prawie równym.
bukowy las na Cergowej
Najbardziej
nieprzyjemny jest odcinek prowadzący przez kolczaste krzewy. Gorąco, ale trzeba
się ubrać w coś z długimi rękawami, żeby nie być kompletnie podrapanym. Ale
podobno za tymi chaszczami już jest szczyt.
żywiec cebulkowy zamiast chaszczy
Wykaraskałam
się z krzaków i widzę Staszka, ale brak Edka. O, nie jest dobrze, bo to znaczy,
że z tym szczytem to nieprawda. Zdobyliśmy pierwszy z trzech wierzchołków
Cergowej. Przed nami małe schodzenie, ale na szczyt musimy się jeszcze wdrapać.
Tam czeka Ed. Cóż, mały łyczek herbaty i w drogę. Ten odcinek pokonujemy ze
Stachem. I wcale nie jest trudno.
Wreszcie
zdobywamy szczyt. I jaki zawód! Paskudnie tu jest. Cały teren rozgrzebany,
trudno znaleźć miejsce na odpoczynek. Trafiliśmy na plac budowy. Budują wieżę
widokową. Jak dla mnie inicjatywa z gatunku „Co by tu jeszcze spieprzyć,
panowie? Co by tu jeszcze?”.
na szczycie Cergowej
Mimo
wszystko znajdujemy kawałek trawki i czekamy na Janka. Wreszcie następuje
spotkanie na szczycie i możemy ruszać na dół. Janek zostaje. Nasza trójka pędzi
z prędkością światła po stromej ścieżce, aż się boję, że przegapimy Złotą
Studzienkę w tym pędzie.
Na
szczęście w pobliżu studzienki jest do tego stopnia stromo, że trzeba zwolnić,
żeby nóg nie połamać na schodkach wyrąbanych w zboczu.
Ta
studzienka to źródło, przy którym swe pustelnicze życie zaczynał święty Jan z
Dukli. Jest obudowane, woda wypływa poniżej niewielkiej kapliczki. Samo miejsce
dużo spokojniejsze niż pustelnia na wzgórzu Zaśpit, bo tu się asfaltem nie
podejdzie. Trzeba się trochę wspiąć.
Złota Studzienka
Złota Studzienka
Dla
nas to już teraz ciąg dalszy schodzenia do skraju lasu i wsi Cergowa, a potem
Dukli. Przechodzimy przez teren Rezerwatu Tysiąclecia na Górze Cergowej. Spotykam tu interesującą roślinkę.
gnieźnik leśny
gnieźnik leśny
Ostatni
asfaltowy odcinek w upalny dzień to chyba najgorszy fragment całej wyprawy. Ale
jest parę ciekawostek po drodze – a to kapliczka, a to figurka, a to niebrzydki
nurt Jasiołki.
figura Matki Boskiej przy szlaku
Jasiołka w Dukli
figura Matki Boskiej przy szlaku
Jasiołka w Dukli
I
w końcu docieramy na stare dukielskie śmieci. Wyprawa bardzo nam się udała.
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
Doprawdy ładna wyprawa i wcale nie łatwa ! My spotkaliśmy na żółtym szlaku padalca a wy żmiję :) Cergowa nadal czekam aż się na nią wejdziemy, trzeba to koniecznie wreszcie zrobić ! :)
OdpowiedzUsuńTen wariant wyprawy wybraliśmy ze względu na brak dojazdu. A można przecież wybrać się innymi drogami. Gdybyśmy byli w Dukli dłużej, to można by spróbować podejścia z Zawadki Rymanowskiej. Wygląda mi ono na dosyć strome.
UsuńPustelnia imponująca jak na skromnego św. Jana... pewnie na śladzie wcześniejszej ubogiej. Fajnie się czyta.
OdpowiedzUsuńO, święty by się pewnie parę razy zdziwił, gdyby tu się pojawił. Ale pielgrzymi chcą mieć godne miejsce.
UsuńA uboga chatka też jest. Co kto woli.
No cóż były głosy żeby Cergową zrobić punktem widokowym. Mogli albo las wyciąć, albo wieżę postawić. Wybrali to drugie, problem w tym że chyba niedoszacowali jak bardzo jest to fliszowe wzniesienie (trudności w zrobieniu sensownych fundamentów,spod których grunt się nie usunie). Albo napotkali inne trudności bo ryją tam już dłuższy czas.
OdpowiedzUsuńRajd świetny. Sam tym szlakiem wchodziłem (chyba, bo już dawno, ale tak to mniej więcej pamiętam).
Zobaczymy, co wyjdzie z tych planów Kiedyś ktoś przedsiębiorczy chciał zrobić kolejkę linowa nad Łysogórami. No to by dopiero był niewypał!
UsuńPrzejście całego szlaku - świetna rzecz!