W
lipcu ubiegłego roku wędrowaliśmy z Pierzchnicy do Lisowa (tu link). To nie była „moja”
wycieczka, więc zaakceptowałam jej plan i cieszyłam się nowymi miejscami na
trasie. Ciekawe przecież były. Ale serce się rwało do kilku błękitnych plam na
mapie, w pobliżu których figurował napis „pozostałość dworu Krasińskich”.
Bardzo mi to się kojarzyło z kaplicą grobową Krasińskich w Lisowie. Należało
zbadać, czy chodzi o tych samych Krasińskich.
I
wreszcie się wybrałam do Maleszowej, bo to o nią chodziło. Oczywiście nie z Pierzchnicy.
Wystartowaliśmy w Celinach, skąd porządna polna droga prowadzi do owych
niebieskich plam, czyi stawów rybnych. I tu zaliczamy skuchę. W rzeczywistości
stawy zarośnięte, strach przejść brzegiem. Woda jest w jednym dostępnym dla nas, ba, nawet gdzieś tam łabędzie
pływają.
leśny odcinek drogi z Celin do Maleszowej
grobla między stawami (łatwo się domyślić, w którym jest trochę wody)
w tym!
Nie
poddajemy się i maszerujemy dalej. W zacienionym miejscu pod akacją świętujemy piątą
rocznicę turystycznej aktywności Janka.
sernik - torcik turystyczny
Pora
teraz ruszyć w kierunku dworu. Znów przyjemna droga. Przy niej staw. O, ten
ładniejszy. Nenufary ma. I szuwary.
kolejny staw w Maleszowej
ten "ogórek" to żabka na brzegu stawu
pływak
kolejny staw w Maleszowej
ten "ogórek" to żabka na brzegu stawu
pływak
Niedaleko
już do dworu. Co ja mówię, dworu?! To cały zespół dworski. W dodatku z bogatą
przeszłością. I, jak się wydaje, atrakcyjnymi perspektywami na przyszłość.
Historia
wsi sięga XIV wieku, a w piętnastym powstała tu pierwsza budowla obronna na
wyspie. Czytałam, że na wyspie otoczonej stawem Krasińscy (ci sami, którzy mają kaplicę grobową w Lisowie) zbudowali na początku
XVII wieku zamek. Podobno miał on cztery kondygnacje. Z powodu usytuowania
nazywano go „Żurawim Gniazdem”.
maleszowski staw z wyspą
na wyspie
Tu
przyszła nas świat w roku 1742 Franciszka Krasińska, bohaterka niezwyklej
historii miłosnej – zakochana w jednym z synów króla Augusta III Sasa – Karolu
Kristianie, potajemnie mu poślubiona, porzucona i po latach znów z nim związana. Nazywana bywa "prababką włoskiej królewskiej dynastii Sabaudzkiej", gdyż jej córka była matką króla Sardynii.
Franciszka zanotowała w pamiętniku "Ponieważ dotąd nic prawie prócz Maleszowej nie widziałam, sądzić nie mogę, czy piękna, czy nie. Wiem tylko, że mnie się bardzo podoba".
W
dziewiętnastym wieku właściciele zamek na wyspie rozebrali. My mieliśmy okazję przejść na
ową wyspę po romantycznym mostku, a potem zajrzeć do pozostałości zamkowych
piwnic.
most na wyspę
zamkowe piwnice
ich sklepienia
stare drzewa porastają resztki zamkowych murów
W
północnej części podworskiego parku zlokalizowane są kolejne zabudowania. Jedno
z nich to dwór, do którego Krasińscy przenieśli się z opuszczonego zamku.
dwór w Maleszowej
Prostopadle
do dworu zbudowano stajnie i wozownię. Te zabudowania są najbardziej
zrujnowane, brak dachu, a i ściany nie zachowały się w całości.
budynek stajni i wozowni
ruiny z bliska
Warto
też zobaczyć stodołę, która przechodzi generalny remont z przeznaczeniem na agroturystykę.
jest gdzie odpocząć
jest gdzie odpocząć
Te
wszystkie obiekty w rozległym parku są obecnie własnością prywatną. Właściciel dokonuje
stopniowo zmian i kolejna wycieczka w te okolice może już przynieść zupełnie
inne widoki. Dzięki jego uprzejmości udało nam się wejść na teren obiektu i obejrzeć go. Po więcej informacji zajrzyjcie na stronę internetową Żurawiego Gniazda (tu link).
Częścią
zespołu dworskiego był również tak zwany lamus, który znajduje się poza
terenem posiadłości. Pochodzi on prawdopodobnie z XVIII wieku i jest obecnie zamieszkany.
lamus z łamanym dachem wygląda jak dworek
Przy
drodze na północ od zespołu dworskiego wypatrzyliśmy osiemnastowieczną figurę
świętego Jana Nepomucena, któremu towarzyszą dwa aniołki. Na postumencie figury podobno
była również płaskorzeźba ukazująca jego męczeńską śmierć, ale teraz trudno się jej doszukać.
figura świętego
cokół z pozostałościami płaskorzeźby
W
pobliżu figury skręcamy na północ i maszerujemy przez pola do wsi Górki, co
powoduje, że omijamy osiemnastowieczną Piętę przy drodze na Lisów (zostanie
na inną wycieczkę).
W
Górkach jesteśmy w dniu po gminnych dożynkach. Widać, że wieś się porządnie przygotowała.
Przy drodze napotykamy swoisty „gabinet figur wioskowych”. Nie powiem –
obłowiłam się zdjęciami do mojego zbioru strachów na wróble.
kto tu się komu przygląda?
panisko, a słoma z butów wyłazi...
staw w Górkach
Zauroczeni
przydrożnymi figurami nie damy się skołować i dostrzegamy tutejszą kapliczkę skrytą nieco za budynkiem, który podobno był kiedyś zborem.
kapliczka słupowa w Górkach
Z
Górek maszerujemy nadal na północny zachód w kierunku Brudzowa. I ta wieś nie
jest przypadkiem. To drugi plan z ubiegłego roku, kiedy będąc w tej wsi nie dotarliśmy
do tamtejszej kapliczki. Pochodzi ona prawdopodobnie z XIX wieku i została
ufundowana przez właścicieli wsi – Grabkowskich, którzy mieli dwór w pobliżu. Z
dworu ślad nie pozostał, a kapliczka prezentuje się bardzo ładnie nad
niewielkim stawem (zauważyliście – jednak tych stawów mieliśmy sporo na
trasie).
kaplica w Brudzowie
barokowy drewniany ołtarzyk w jej wnętrzu
Przed
kapliczką odnowiona dwa lata temu figura Jana Nepomucena. Nie jest ona tak stara jak
ta z Maleszowej, ale też miła dla oka.
przed kapliczką
Ostatni
odcinek trasy prowadzi ulicą Panoramiczną w kierunku Woli Morawickiej. W nazwie
owej ulicy nie zgadza się z rzeczywistością słowo „ulica”, bo to ładna droga
polna, mamy tu widoki na odległe pasma Gór Świętokrzyskich i Morawicę, wiatr
nas chłodzi.
panorama z ulicy Panoramicznej
W
Woli Morawickiej natrafiamy na jeszcze jeden staw w tamtejszym gospodarstwie
rybackim, ale tabliczka przy bramie skutecznie nas zniechęca do podjęcia choćby
próby fotografowania.
Morawka w Woli Morawickiej zamiast stawu
Na
przystanku mamy trochę pietra, bo cały jest rozgrzebany na skutek remontu, ale
bus podjeżdża i zabiera nas do Kielc. Ed oblicza długość trasy – mamy 17,3
kilometra.
I na zakończenie kilka słów o pięknej, choć krótkotrwałej przyjaźni zawiązanej na trasie. Janek po prostu działa jak magnes na psy. Ten, wyjątkowo, obdarzył go ciepłym uczuciem, a nie rzucił mu się z zębami do łydki.
dwaj przyjaciele z wycieczki
dwaj przyjaciele z wycieczki
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
Może z czasem właścicielowi uda sie wyremontować wszystkie te dworskie zabudowania ! :) Przetrwaly tyle lat szkoda by teraz się zawaliły ....
OdpowiedzUsuńNa to liczę. Prace trwają już ładnych parę lat i wszystko jest zabezpieczone, a remonty uzależnione od zgody konserwatora zabytków.
UsuńCiekawe strony... odkrywacie coraz więcej.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa okolica. Tam można zrobić kilka wycieczek i ciągle coś nowego. Ziemie tam żyzne, stawy rybne, były dwory i pałace, właściciele fundowali kaplice i kościoły, to nawet po latach coś z nich pozostało.
UsuńMaleszowa leżała na szlaku naszego pierwszego "zamkologicznego" wypadu w Świętokrzyskie. Ale dotarliśmy tylko do wozowni. Tabliczka "teren prywatny" i półtoraroczny Mikołaj śpiący w samochodzie skutecznie nas powstrzymały.
OdpowiedzUsuńA ta płaskorzeźba z męczeństwem Św.Jana Nepomucena całkiem czytelna, tylko niepotrzebnie przysłonięta obrazem z objawienia Św. Faustyny.
W ogóle, bogata i ciekawa trasa.
Co do zamkologii - teraz na stronie, do której dałam link jest kontakt i można się umówić, bo i Mikołaj trochę urósł. Gdybym nie zadzwoniła odpowiednio wcześniej, też byśmy pocałowali klamkę.
UsuńPłaskorzeźba w naturze wygląda jak nie wiadomo co, dopiero na zdjęciu te elementy zaczynają przypominać most. A obrazek faktycznie tylko zaciemnia odbiór.
Trasa moja - autorska. ;)