A
raczej pięcioro - takich, co Zawichost znają jedynie z codziennego komunikatu o
stanie wód na Wiśle. Przybyli, obejrzeli i nie mogli wyjść ze zdumienia, że
a) Zawichost
naprawdę istnieje,
b) jest tu
sporo do obejrzenia,
c) warto
było zajrzeć, a tak trudno się wybrać, bo nikomu to wcześniej nie przyszło do
głowy.
Ten,
który wpadł na genialny pomysł zajrzenia do Zawichostu dwoił się i troił, żeby
pokazać, ile się da, albo i więcej. No i on już znał Zawichost z dawnych lat.
Najpierw
miejsce oczywiste – Wisła i przeprawa promowa przez nią. Ożeż kurczę – duża
rzecz, ta Wisła. A prom taki niewielki. Ale radzi sobie. Nawet sporą grupę
motocyklistów przewiózł.
przeprawa promowa w Zawichoście
przeprawa promowa w Zawichoście
Poza
tym wszystkich zastanawiało, gdzie to tak przybywa albo ubywa. Widzieliśmy
całkiem współczesne i mało romantyczne wodowskazy, a raczej łaty. Ale gdzieś
tam niedaleko rzeki czekał na nas w zaroślach stary wodowskaz z roku 1924
zbudowany przez miejscowych rzemieślników Piotra Piekarskiego i Karola Wójcika.
Wyglądem przypomina wieżyczkę „Plotkarka” z kieleckiego pałacyku Zielińskiego.
Poza tym dziwnie daleko od brzegu stoi, ale to dlatego, że woda dopływała do
niego specjalnym kanalikiem od linii brzegowej do aparatury pomiarowej. I to
wyniki owego pomiaru przekazywał telefonicznie a w późniejszych latach drogą
radiową kierownik Nadzoru Wodnego.
wieżyczka wodowskazu z 1924 roku (i nie dajcie sobie wmówić różnym internetom, że jest przy ulicy św. Leonarda - najlepiej dotrzeć do niego ścieżką przez widoczne na zdjęciu zarośla)
wieżyczka wodowskazu z 1924 roku (i nie dajcie sobie wmówić różnym internetom, że jest przy ulicy św. Leonarda - najlepiej dotrzeć do niego ścieżką przez widoczne na zdjęciu zarośla)
Niedaleko
Edward wypatrzył dziewiętnastowieczny kamienny obelisk ustalający położenie
Zawichostu w odniesieniu do poziomu Bałtyku (skoro obelisk na terenie zaboru
rosyjskiego to odniesienie do poziomu zero w Kronsztadzie).
obelisk z danymi położenia Zawichostu
obelisk z danymi położenia Zawichostu
Jest
w mieście ciekawa pamiątka z czasów jagiellońskich, ale do niej nie dotarliśmy.
To słupek, który wyznaczał trakt z Krakowa na Litwę. Mamy jednak zdjęcie
archiwalne. Może wystarczy.
Udało
nam się za to zwiedzić dokładnie trzynastowieczny kościół pod wezwaniem św. Jana
Chrzciciela. A to dzięki uprzejmości zakonnic zajmujących dawny klasztor
klarysek ufundowany przez Bolesława Wstydliwego przylegający do kościoła. To
jadwiżanki, które chętnie otwierają ciężkie kościelne drzwi i pozwalają zajrzeć w różne zakamarki. Co widzieliśmy, wyjaśnię
w podpisach pod zdjęciami.
kościół św. Jana Chrzciciela
kościół i klasztor
gotyckie prezbiterium
wczesnogotycka wnęka siedziska (sedilia)
nagrobek Zofii Słupeckiej z Bobrka
nagrobek małżonków Stanisława i Anny Opockich (oba z 17. wieku)
kartusze z herbami dwóch biskupów (Pomian i Rawicz)
siedemnastowieczne sklepienie zakrystii
kościół św. Jana Chrzciciela
kościół i klasztor
gotyckie prezbiterium
wczesnogotycka wnęka siedziska (sedilia)
nagrobek Zofii Słupeckiej z Bobrka
nagrobek małżonków Stanisława i Anny Opockich (oba z 17. wieku)
kartusze z herbami dwóch biskupów (Pomian i Rawicz)
siedemnastowieczne sklepienie zakrystii
W
pobliżu tego kościoła znajduje się drugi – starszy i młodszy równocześnie. To
pierwotnie romańskie kościół z dwunastego wieku, wielokrotnie niszczony w
czasie wojen, a ostatnia jego wersja została odbudowana po pożarze w roku 1944.
Podobno w podziemiach tej świątyni znajdują się pozostałości pierwotnej
romańskiej kolegiaty. Nie mogliśmy się jednak o tym przekonać, bo nie było
nikogo, kto by nam otworzył drzwi.
przed kościołem pod wezwaniem Wniebowstąpienia NMP
nawa główna
przed kościołem pod wezwaniem Wniebowstąpienia NMP
nawa główna
Obejrzeliśmy
za to dzwonnicę, plebanię i stare nagrobki na przykościelnym cmentarzu.
dziewiętnastowieczna plebania
stare nagrobki
dziewiętnastowieczna plebania
stare nagrobki
Poza
tym z terenu tego cmentarza świetnie widać wiślaną łachę. Tak więc nie będziemy
już nic więcej zwiedzać w Zawichoście (a na pewno coś by się znalazło, wiem), a
pożegnamy to miasto i Wisłę.
I ubyło pięć!
I ubyło pięć!
Zdjęcia – Edek i ja
Byłem przelotem z Rzeszowa... ale pamiętam tylko kilka flaszek pitych w fotelach świetlicowych na cyplu - więcej nie pamiętam,czemu się dzisiaj już nie dziwię.Obelisk jest piękny.
OdpowiedzUsuńPora odświeżyć znajomość - oczywiście z miastem. Na cyplu nie byliśmy.
UsuńTo byliśmy morzed Wami!!! Hurra. Udało się wyprzedzić starewygi i to na ich terenie.
OdpowiedzUsuńW pełni potwierdzam dojście do wieżyczki pomiarowej, od ulicy trzeba przez prywatną (czy półprywatną) posesję się przemycać.
Natomiast kościoły... No tu chylę łeb swóm, gdyż nawet nie byliśmy w pobliżu
A my do wieżyczki pomaszerowaliśmy uliczką, przy której jest drogowskaz do ścieżki przez krzaki - i tą ścieżką bez problemu dotarliśmy, czyli wszystkie drogi prowadzą do wieżyczki. ;)
UsuńZaś kościoły tak naprawdę są w pobliżu, bo ten Zawichost chyba cały nie jest jakoś specjalnie rozległy.
I popatrz, nawet nie wiedzieliśmy, że depcemy sobie po piętach. Dobre!
Kapliczka na czwartym zdjęciu została nie tak dawno zniszczona przez ciężarówkę.
OdpowiedzUsuńDziękuję za informację. Dzięki niej rozumiem, dlaczego nie znaleźliśmy tej kapliczki, chociaż próbowaliśmy.
Usuń